NBP: po kilku tłustych latach rezerwy nie dały zarobić
Ubiegłoroczny dochód banku centralnego z rezerw walutowych liczony „w walucie instrumentów” to 0,5 proc. wobec 8,5 proc. rok wcześniej. Ekonomiści uważają jednak, że – biorąc pod uwagę sytuację rynkową – nie był to zły wynik.
14.06.2010 | aktual.: 21.06.2010 14:44
Znane jest już sprawozdanie z działalności Narodowego Banku Polskiego w 2009 r. Głośny spór w Radzie Polityki Pieniężnej sprawił, że kwota zysku banku centralnego nie jest tajemnicą – wyniósł on niespełna 4,2 mld zł. Raport uchyla nieco rąbka tajemnicy, jeśli chodzi o wyniki zarządzania przez bank centralny rezerwami walutowymi naszego kraju, których wartość w maju przekroczyła 70 mld euro.
Zaszkodził wzrost rentowności na świecie
Jak się okazuje, 2009 r. nie był pod tym względem łaskawy. Rentowność rezerw walutowych wyniosła 0,5 proc. w porównaniu z 8,5 proc. rok wcześniej. To tzw. wyniki w walucie instrumentów, czyli bez uwzględniania zmian kursu złotego. „Niższy niż w poprzednich latach poziom rentowności rezerw wynikał z uwarunkowań rynkowych – odwrócenia obserwowanego w 2008 r. silnego trendu spadku rentowności na rynkach obligacji rządowych. Na wysokość uzyskanej stopy zwrotu oddziaływało również rekordowo niskie oprocentowanie lokat” – tłumaczy w sprawozdaniu z działalności NBP.
– Nadrzędne cele w polityce zarządzania rezerwami walutowymi to bezpieczeństwo i podporządkowanie prowadzonej polityce pieniężnej – podkreśla Krzysztof Rybiński, który jako wiceprezes NBP kilka lat temu odpowiadał za rezerwy walutowe. Tłumaczy, że muszą one składać się z płynnych aktywów, by bank centralny miał swobodę, gdyby pojawiła się np. konieczność użycia rezerw do interwencji na rynku walutowym.
Udało się pobić benchmark
0,5-proc. wynik w ubiegłym roku nie jest jednak wcale taki zły. – Biorąc pod uwagę strukturę walutową rezerw NBP i podział na poszczególne kategorie lokat oraz porównując te wyniki z indeksami obligacji Citigroup można szacować, że „benchmark”, z którym należałoby porównywać wynik banku centralnego, dał w ubiegłym roku zwrot nieprzekraczający 0,1 pkt proc. To oznacza, że NBP udało się pobić rynek – mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego. Według niego bankowi udało się tego dokonać zapewne dzięki temu, że miał stosunkowo dużo papierów o krótkim terminie zapadalności, gdzie wahania rentowności były mniejsze.
W poprzednich latach bank centralny starał się raczej wydłużać zapadalność portfela obligacji. – To pozwalało osiągać wyższe dochody. Należy jednak liczyć się z większą zmiennością wyniku i z tym, że w końcu przyjdzie jeden słabszy rok – uważa Krzysztof Rybiński.W ubiegłym roku tzw. duration portfela zostało wydłużone do 2,6 roku, z 2,4 roku. Według Rybińskiego są banki centralne, gdzie wynosi ono nawet cztery, pięć lat.
Mniej nieskarbowych
Ze sprawozdania Narodowego Banku Polskiego wynika, że w końcu ubiegłego roku 86 proc. rezerw walutowych naszego kraju było ulokowanych w papierach skarbowych różnych rządów. Udział tego typu inwestycji zwiększył się w ciągu roku o 3,5 pkt proc. Do 6,0, z 10,6, proc. spadło natomiast zaangażowanie NBP w papiery nieskarbowe. Kryzys finansowy spowodował duże zmiany na rynku papierów korporacyjnych. Nie brakowało przypadków znaczących obniżek ratingów i spadków cen obligacji dużych korporacji. Dokument NBP nie pozwala jednak stwierdzić, czy nasz bank centralny został dotknięty przez tego typu zawirowania.Udział depozytów w rezerwach wzrósł do 7,2, z 6,7 proc.
Łukasz Wilkowicz
PARKIET