Nie chcemy kobiet w męskich zawodach!

Kobiety nadają się do jednych zawodów, a mężczyźni do innych? Ten stereotyp możemy już wyrzucić do kosza.

Nie chcemy kobiet w męskich zawodach!

24.04.2012 | aktual.: 17.06.2014 10:00

- Znajomi i sąsiedzi śmieją się ze mnie – twierdził Marcin, a ja z koleżanką redakcyjną patrzyłem na niego udręczonym wzrokiem, szukając jakiegoś pretekstu, aby się go pozbyć. Słuchanie rozczulającego się nad sobą faceta nie jest przecież łatwe. „To nie chłop, ale baba” - ta myśl tłukła się po mojej głowie, zwłaszcza odkąd wyjawił, że pracuje jako… przedszkolanka. Choć właściwie użył innego określenia: wychowawca przedszkolny. Tak czy owak, to z powodu wykonywanego zajęcia stał się obiektem niewybrednych żartów i kpin w swoim środowisku. Ta praca zresztą dobrze współgrała z jego płaczliwym głosem, delikatną budową ciała, rozedrganiem emocjonalnym, nadwrażliwością i ogólnie niemęską naturą. Ani babo-chłop, ani zniewieściały facet

Ale czy Marcin jest przypadkiem typowym? Innymi słowy: czy trzeba być osobą zniewieściałą, by móc wykonywać zawody powszechnie uważane za kobiece? I na odwrót: czy jedynie tzw. babo-chłopy nadają się do profesji zdominowanych przez mężczyzn?

Odpowiedź na to pytanie przyniósł mi tygodniowy pobyt w jednym z warszawskich szpitali. Codziennie zajmował się nami Janek – młody, potężny, muskularny pielęgniarz ze skłonnością do niewybrednych żartów i niecenzuralnych słów. Choć był przemiłym facetem, przechwalał się hektolitrami wypitego piwa, setkami godzin spędzonymi na siłowni i szybką jazdą na motorze (oczywiście bez kasku). Pokazywał też zdjęcia zaliczonych dziewczyn. Demonstrował różne triki z kartami i to, jak sprytnie posługuje się nożem. Prawdziwe uosobienie macho. Oczywiście, żadna pacjentka nie pozostawała nieczuła na jego wdzięki. Czy ten superman i pożeracz damskich serc czuł się nieswojo jako „piguła”? Albo czy ktoś odważyłby się zawołać do niego: siostrzyczko!? Wątpię. Janek promieniował takim autorytetem, że chyba nikt nie wątpił w jego pewność siebie, a tym bardziej nikt nie miałby ochoty żartować sobie z niego.

Tylko jednej kobiety w szpitalu nasz kobieciarz nie próbował uwieść, choć nie brakowało jej urody, seksapilu, inteligencji, poczucia humoru, opiekuńczości, delikatności i wielu innych zalet, za który panowie kochają niewieści ród. Była to przełożona zespołu pielęgniarskiego, pani Marta. Od niej też bił autorytet. I nawet Janek słuchał się swej szefowej i wykonywał jej polecenia. Czynił to często tak skwapliwie, że spełniał także życzenia, których Marta nie zdążyła jeszcze wyrazić. Na moje nieśmiałe pytanie, czy aby nie boi się swej zwierzchniczki, Janek odparował: „Tu nie chodzi o strach, ale o szacunek, kolego. Jak ktoś jest urodzonym menedżerem, nie można inaczej”.

Kobiety do woja, mężczyźni do szkół

Przykład Marty i Janka pokazuje, że zaciera się granica oddzielająca rzekomo męskie zawody od tych niby kobiecych. Kobiety świetnie radzą sobie na stanowiskach menedżerskich, zarezerwowanych do tej pory dla mężczyzn. Ale i coraz częściej stają się kierowcami w firmach transportowych, motorniczymi tramwajów czy pracownikami ochrony. Niektóre chętnie wdziewają koloratkę – i zostają pastorkami czy biskupkami w Kościołach protestanckich. Inne wolą zielony czy stalowy mundur. I tak w 2010 r. według danych Wojskowej Służby Kobiet aż 1751 pań pracowało w armii. Do płci kiedyś nazywanej słabą należało też 13 proc. etatów w policji (na prawie 97,4 tys. funkcjonariuszy było ponad 12,8 tys. funkcjonariuszek).

Zawodowa transformacja ma też przeciwny kierunek, czyli panowie coraz śmielej wkraczają do mocno sfeminizowanych środowisk, branż, profesji i fachów – próbują swych sił np. jako wychowawcy przedszkolni, nauczyciele, pielęgniarze, fryzjerzy czy… sprzątacze.

Zmiany obyczajowe i kryzys gospodarczy

Już 72 proc. Polaków uważa zanikanie podziału na zawody męskie i kobiece za dobry kierunek – wynika z badania przeprowadzonego przez Zakłady Usługowe EZT (na próbie 1000 osób w wieku 21-55 lat). W 2011 r. w przedsiębiorstwie tym, a dokładnie w jego sektorze czystościowym, pojawiło się aż o 95 proc. więcej mężczyzn niż rok wcześniej. Za to już co czwarty zatrudniony ochroniarz w tej firmie to kobieta. Tomasz Ilnicki, dyrektor ds. handlowych w EZT nie ma wątpliwości, że powoli przestajemy łączyć określone role i profesje z płcią, co jest wynikiem zmian obyczajowych. Swoje w tej transformacji zrobiło też – według menedżera – panujące bezrobocie i kryzys ekonomiczny.

- Przestaliśmy już czekać tylko i wyłącznie na oferty pracy w naszych zawodach, zaczęliśmy dostrzegać plusy innych profesji, a wyznacznikiem i tak jest portfel – mówi dyrektor Ilnicki.

Janusz Sikorski/AS

Zobacz najnowsze oferty pracy dla każdego!Zobacz najnowsze oferty pracy dla każdego!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)