Trwa ładowanie...

Nie mają pracy, nie szukają jej, bo wzrosło bezrobocie

Nie mają pracy i jej nie szukają. Mówią, że w ich mieście po prostu pracy nie ma.

Nie mają pracy, nie szukają jej, bo wzrosło bezrobocie
d41v4qb
d41v4qb

Nie mają pracy i jej nie szukają. Mówią, że w ich mieście po prostu pracy nie ma. Dlatego czekają na „lepszą koniunkturę”. Potrafią tak żyć miesiącami, a nawet latami. Oczywiście na rachunek innych.

Największe kłopoty ze znalezieniem pracy mają obecnie osoby młode, w wieku od 25 do 34 lat. Są to absolwenci bez doświadczenia. Z danych GUS wynika, że bezrobocie najbardziej wzrosło w województwach: opolskim, pomorskim i zachodniopomorskim (po 1,8%). Najwyższe bezrobocie odnotowano w województwie warmińsko-mazurskim (18,5%). Brak pracy to dramat. Ale bywa i tak, że niektórzy w ogóle nie szukają zatrudnienia. Ich wymówką są doniesienia o wzroście bezrobocia. Pogorszenie sytuacji na rynku pracy jest usprawiedliwieniem ich bierności. Mówią, że nie szukają pracy, bo i tak jej nie znajdą.

Nie mają pracy? Obwiniają Balcerowicza!

- Szukanie pracy to ciężka praca. Wymaga dyscypliny i konsekwencji w działaniu. Każdy bezrobotny po kilku nieskutecznych rozmowach kwalifikacyjnych traci pewność siebie lub nawet załamuje się. Zdarza się, że nie chce dalej próbować, bo obawia się kolejnych porażek. Włączają się wówczas mechanizmy usprawiedliwiania się: nie mam pracy, bo przecież wzrosło bezrobocie, wcale nie jestem taki beznadziejny, to wina rządu, wina tych wrednych pracodawców nie moja … - tłumaczy dr Maria Klęcka – Jaroszyńska, psycholog.

Jak mówią specjaliści, taki mechanizm jest charakterystyczny dla osób, które pracowały w PRL-u, potem straciły pracę i nie zdołały się dostosować do nowych, wolnorynkowych realiów.

- Wiele osób, które były zatrudnione w dawnych PGR-ach, od transformacji ustrojowej nie pracuje. Te osoby mówią wprost, że winne są okoliczności, a nie oni. Ich zdaniem winna jest demokracja, bo w PRL-u było lepiej, no i oczywiście winny jest Balcerowicz. Najczęściej osoby te nie zrobiły nic lub bardzo niewiele, aby spróbować się przekwalifikować. Takie osoby są również wśród obecnych absolwentów. Niektórzy wykorzystują swoich emerytowanych rodziców. Nie zamierzają się usamodzielnić. Z kolei ich rodzice głęboko wierzą w to, że za bezrobocie ich dorosłego już dziecka odpowiadają inni, a nie ono samo. Takie przypadki się zdarzają. Trwanie w takim stanie jest bardzo szkodliwe, im dłużej jesteśmy bez pracy, tym trudniej będzie ją znaleźć. Trudno będzie wytłumaczyć przyszłemu szefowi gigantyczną lukę w CV – dodaje dr Maria Klęcka – Jaroszyńska.

d41v4qb

Potwierdzeniem może być mail, jaki otrzymaliśmy kilka dnie temu od naszej Czytelniczki:

„Mam 29 – letniego syna, który nie chce pracować. Syn ukończył studia weterynaryjne, będąc na ostatnim roku studiów podjął kolejne - filologiczne. Ale rzucił je. Od tamtego czasu właściwie nie robi nic. Mówi, że nie może znaleźć pracy. Wysłał tylko kilka CV i to rok temu. Powtarza, że musi przeczekać ten zły czas bezrobocia. Powtarza, że jak tylko koniunktura na rynku polepszy się, to na pewno coś znajdzie. Bardzo się martwię, podtykam mu gazety z ofertami pracy. Mówię, że może by zadzwonił, bo słyszałam że w supermarkecie szukają magazynierów. Prosiłam, żeby chociaż zapytał w lecznicy dla zwierząt… Kłopot w tym, że nie jesteśmy zamożni. Ja mam niewielką emeryturę, a mąż jest sparaliżowany i cała jego emerytura idzie na jego leczenie. Może syn nie chce pracować”.

255 CV. Nie mam pracy. Odpuszczam.

Również na forach internetowych nie brakuje wypowiedzi bezrobotnych, którzy „czekają na lepszą koniunkturę”.

„W moim mieście praktycznie nie ma pracy dla absolwentów. Szkoda energii na szukanie. Pracę w urzędach otrzymuje się po znajomości, a w sklepach i supermarketach płacą tysiąc złotych. Pracodawcy tylko czekają jak oszukać i wykorzystać pracownika” – pisze Ivo.

d41v4qb

„Wysłałem 255 CV, byłem na kilkunastu rozmowach. Nie powiem już, ile pieniędzy straciłem na podróże. Mam dość. Nigdzie mnie nie chcą. A to za niskie kwalifikacje, a to za wysokie. Nie wiem, co robię nie tak. Odpuszczam sobie na trochę, bo zwariuję” – pisze Peter.

Przetrwać bezrobocie. Trudno, ale się da

Jak więc przetrwać, gdy kolejne rozmowy kwalifikacyjne są bezskuteczne? Jak się nie załamać? Nie wpaść w marazm i depresję?

- Niepowodzenia podczas rekrutacji nie wolno traktować jak życiowej porażki. Nie można podchodzić do tego ambicjonalnie. Nie udało się, trudno, będą kolejne oferty. Nie możemy jednak siedzieć bezczynnie. Trzeba konsekwentnie i codziennie szukać pracy. Należy wysyłać przemyślane CV. Bądźmy cierpliwi i miejmy świadomość, że niektórzy szukają pracy miesiąc, inni rok. Nie warto też kaprysić. Bierzmy pracę na umowę zlecenia, na umowę o dzieło. Dopóki nie mamy nic stałego, dobre i to. Gdy znajdzie się lepsza praca, z innych można będzie na spokojnie zrezygnować. Warto pracować nawet poniżej kwalifikacji, będziemy mieli świadomość, że działamy, nie siedzimy bezczynnie. Nie wolno wpaść w stagnację, cały czas trzeba szukać czegoś, co odpowiada naszym kwalifikacjom. Jeśli nie mamy pracy, działajmy. Uczmy się języków, zapiszmy się na szkolenia. Uprawiajmy sport. Najgorsze co można zrobić to siedzieć całymi dniami przed telewizorem i czekać. Jeśli ktoś w naszej rodzinie załamał się i nie zamierza nawet pracy szukać,
trzeba powiedzieć wprost, że nie może żyć wiecznie na rachunek kogoś innego. Należy odróżnić wsparcie od bycia wykorzystywanym – mówi dr Maria Klęcka – Jaroszyńska, psycholog.

Krzysztof Winnicki

d41v4qb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d41v4qb