Nie pokonał ich PRL, nie pokona koronawirus. Tłumy przed warszawską cukiernią!
Od 1962 roku sprzedają w Warszawie słodkie wypieki. Po tych wszystkich latach ich największą zmorą okazał się... koronawirus. Cukiernia zaapelowała do klientów o wsparcie. Na odzew nie trzeba było długo czekać. "Takich kolejek w historii naszej cukierni jeszcze nie mieliśmy" - mówił właściciel.
Od 1958 sprzedają rurki na warszawskiej Pradze. Od tego czasu miasto zmieniło się nie do poznania, zmienił się ustrój, zmieniała się władza, zmieniali się klienci, chociaż ci z sentymentem nawet po wielu latach zaglądali do znajomej cukierni.
Okazało się, że przez te wszystkie lata największą przeszkodą w prowadzeniu cukierni został... koronawirus. A dokładniej - obostrzenia, które rząd wprowadza, aby ograniczyć rozwój epidemii.
Większość klientów kupowało w cukierni gofry czy kultowe już rurki i zajadało się nimi na miejscu. Zamknięcie gastronomii spowodowało, że jedyną możliwością jest zakup słodkości na wynos.
W tej sytuacji, na stronie na Facebooku, cukiernia wrzuciła apel o wsparcie. Właściciel prosił klientów o pomoc w tym trudnym czasie.
Koronawirus. "Możemy budować szpitale w każdej chwili"
- Napisałem ten post w trochę rozpaczliwym stylu, ale też znaleźliśmy się w sytuacji podbramkowej. Zaczęło nam brakować pieniędzy, by pokryć bieżące opłaty za czynsz - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską właściciel cukierni, Piotr Przewłocki.
- Pomyślałem, że ostatnią szansą są nasi klienci. Nie spodziewałem się jednak, że odzew będzie tak wielki. To przerosło moje najśmielsze oczekiwania - dodał Przewłocki.
Do piątkowego popołudnia post udostępniono prawie 8,5 tys. razy i zostawiono pod nim ponad tysiąc komentarzy. Mało tego - klienci wyszli z domów i masowo udali się do cukierni. Z relacji, które znaleźć można w komentarzach, okazuje się, że niektórzy czekają nawet godzinę, aby odebrać wyczekiwane rurki z kremem.
- Nastąpiło pospolite ruszenie i rzeczywiście bardzo dużo osób dziś do nas przyjechało. Takich kolejek w historii naszej cukierni jeszcze nie mieliśmy! - relacjonował właściciel.
Właściciel pytany o liczbę osób, która przewinęła się w piątek przez cukiernię, powiedział, że jest to bardzo ciężkie do oszacowania. Stwierdzić to będzie można dopiero wieczorem, gdy zliczą liczbę sprzedanych wypieków.