"Nie przyjdę do pracy na 8, bo mam siłownię". W sieci zawrzało
Dyskusja na TikToku, dotycząca deklaracji młodego pracownika, który nie zamierza pojawić się na spotkaniu służbowym o ósmej rano, stała się viralem. Dlaczego? Bo pracuje od 9 do 17 i nie zamierza zrezygnować z zaplanowanej przed pracą siłowni.
30.01.2024 | aktual.: 30.01.2024 15:06
Cała akcja dramatu rozegrała się na profilu popularnego w USA podcastu Demoted. Jego prowadzący - Natalie Marie i Ross Pomerantz odczytali wiadomość od słuchacza, w którym ten skarżył się, że jeden z jego nowych pracowników z pokolenia Z odmówił pojawienia się na porannym spotkaniu. Powód? Ćwiczenia na siłowni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Milioner radzi w co dziś opłaca się inwestować - Marian Owerko - Biznes Klasa #15
Natalie i Ross mocno się tym faktem zbulwersowali. W kierunku pracownika padło kilka nieprzyjemnych uwag. I gdy wydawało się, że sprawa zakończy się na rytualnym narzekaniu na lenistwo i roszczeniowość pokolenia Z, w komentarzach pojawiło się pewne nagranie. Jego autor, Alexander Evidente, wydawał się kierować swoje słowa bezpośrednio do Natalie.
- Porozmawiamy o tym później. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej bardzo wyraźnie zaznaczono, że godziny pracy na tym stanowisku to 9-17 czasu wschodniego, a ja pracuję na czasie wschodnim. Powiedziałem o tym bardzo jasno w rozmowie z działem HR, ponieważ mam zobowiązania poza pracą - odparł mężczyzna.
Burza po deklaracji pokolenia Z
Internet eksplodował. Komentujący uznali, że autor nagrania jest pracownikiem prowadzącej i właśnie wszedł z nią w ostrą dyskusję na oczach milionów osób. Klip przed skasowaniem obejrzało ponad 20 mln osób.
Dlaczego jednak Natalie Marie postanowiła skasować nagranie z sieci? Internauci błyskawicznie stanęli po stronie mężczyzny, a na głowę twórczyni Demoted posypały się gromy. Autorka podcastu zaczęła tłumaczyć, że Alexandre Evidente nie jest w rzeczywistości jej pracownikiem. Dodała też, że jeżeli spotkanie miało odbyć się poza godzinami pracy, to zatrudniony nie musi się na nim stawić. Szczególnie, jeśli nie otrzymuje za nie dodatkowego wynagrodzenia.
Następnie odezwał się sam Alexandre. Przeprosił za wywołane zamieszanie i przyznał, że wyznanie miało charakter skeczu. Mężczyzna nie sądził, że ktoś weźmie je na poważnie. Zauważył jednocześnie, że problem, którego dotknął w swoim żarcie realnie istnieje.
- Kiedy jestem w pracy, pracuję. Gdy jestem poza pracą, skupiam się na sobie, moim hobby, celach do zrealizowania - tłumaczył.
- Znam ludzi, którzy pomijają posiłki, obiady i siedzą przez osiem godzin bez przerwy, głodując i przepracowując się. Poświęcają własne dobre samopoczucie dla swojej pracy. A tak być nie powinno - ciągnął Alexandre.
Po komentarzach można wnioskować, że z jego zdaniem zgadza się wielu użytkowników TikToka. Także tych starszych. Dominują jednak głosy, że Alexandre zachował się nie w porządku wobec Natalie, narażając ją na falę ostrej krytyki.
Na tym jednak nie koniec, bo historia kończy się jeszcze jednym zwrotem akcji. Do prowadzących podcast odezwał się autor pierwotnej wiadomości. Tej, z której zażartował sobie później Alexandre. Doprecyzował, że spotkania o 8 rano mają miejsce raz na kwartał, a każdy nowy pracownik jest o tym informowany podczas podpisywania umowy. W spotkaniach biorą udział członkowie firmy z trzech kontynentów.
Pokolenie Z na rynku pracy
Choć pretekst do wywołania zażartej dyskusji na temat wartości, którymi powinni kierować się pracownicy, okazał się żartem, sam problem jest zupełnie poważny. I dotyczy także Polski. Eksperci oceniają, że wejście na rynek pracy nowego pokolenia sprawi, że nigdy nie będzie on już taki sam.
- "Zetki" nie przywiązują się tak mocno do miejsca pracy, ważniejsza jest perspektywa awansu i rozwoju, nawet jeżeli to będzie oznaczało zmianę pracodawcy w krótkim czasie. Zwracają też uwagę na benefity, które pracodawcy oferują, a także na to, czy praca, którą przyjmują, jest zgodna z ich wartościami - komentowała w rozmowie z money.pl Dorota Marszałek specjalistka ds. wsparcia projektów studenckich w Inkubatorze UW.
W efekcie firmy zmieniają procesy rekrutacji, by zaskarbić sobie sympatię najmłodszych uczestników rynku pracy. Monika Banyś, rzeczniczka prasowa Personnel Service, w rozmowie z money.pl wskazała, że kandydaci z pokolenia Z nie boją się formułować oczekiwań wobec pracodawcy, dopytują o nadgodziny i o to, jak są wynagradzane.