Niebezpieczne kolorowe jedzenie. Sprawdziłam, gdzie kryją się najgroźniejsze barwniki dodawane do żywności
"Jemy oczami" i producenci żywności bardzo dobrze o tym wiedzą, dlatego dodają do swoich produktów sztuczne barwniki. Sprawdziłam, które szkodzą nam najbardziej i gdzie się kryją.
01.09.2019 | aktual.: 02.09.2019 16:14
Producenci żywności lubią nadawać swoim produktom przeróżne kolory, aby zachęcić nas do zakupu. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że "jemy oczami" i chętnie sięgamy po to, co ma ładną i wyrazistą barwę. Kolorowe jedzenie najczęściej zwraca uwagę dzieci, ale niestety - taka żywność jest pełna sztucznych barwników, których spożywanie może zagrażać ich zdrowiu.
- Kolory przyciągają maluchy jak magnes, a wiedzę o tym wykorzystują producenci, dlatego właśnie zabawki, przekąski i inne przedmioty są sprzedawane w kolorowych opakowaniach. Projektanci wiedzą, że najważniejszym krokiem dotarcia do klienta jest w pierwszej kolejności być zauważonym - mówi mi psycholog biznesu Iwona Golonko.
Ostatnio Główny Inspektorat Sanitarny stwierdził 67-krotne przekroczenie poziomu barwnika (E124) - czerwieni koszenilowej - w ozdobie cukierniczej. Włos mi się zjeżył na głowie, bo ten barwnik w ogóle nie powinien być konsumowany - w szczególności przez dzieci!
- Spożywanie tej substancji w większej ilości niż dopuszczalne dzienne spożycie (ADI) może być związane z ryzykiem nowotworów i zmianami w zachowaniu u dzieci, ale potrzeba na ten temat więcej badań - skomentowała dietetyk kliniczny Ewa Trusewicz. Stosowanie czerwieni koszenilowej jest zakazane w USA, Finlandii i Norwegii.
Udałam się do supermarketu, by przekonać się, czy są tam jakieś produkty z toksycznym barwnikiem w składzie. Znalazłam go w gotowym cieście! Najciekawsze jest to, że producent grzecznie poinformował, pisząc na etykiecie, że "te składniki mogą mieć szkodliwy wpływ na aktywność i skupienie uwagi u dzieci". Szkoda tylko, że potrzebowałam lupy, żeby to przeczytać.
Istnieją dzienne normy dotyczące spożycia poszczególnych barwników do żywności. Problem w tym, że na opakowaniu produktów spożywczych nie ma informacji na temat dokładnej zawartości tych składników. Oczywiście ich ilość w danym artykule nie jest przekroczona, bo nie mógłby być wtedy dopuszczony do obrotu, ale nie wiemy, co może się stać, gdy te składniki się skumulują.
W raporcie Najwyższej Izby Kontroli czytamy, że dotychczas nie pojawiły się informacje na temat łącznej ilości dodatków do żywności spożywanych z dietą przez przeciętnego konsumenta. Dodatkowo według NIK poprzednie badania w żaden sposób nie odnoszą się do ryzyka wynikającego z obecności w środkach spożywczych więcej niż jednego dodatku czy ich kumulacji z różnych źródeł. Zatem to tykająca bomba, która może wybuchnąć w każdej chwili.
Oprócz czerwieni koszenilowej bardzo groźne są substancje nadające produktom żółty i pomarańczowy odcień, czyli: tartazyna - E102, żółcień chinolinowa E104 i żółcień pomarańczowa E110. Niczym detektyw przedzierałam się przez supermarketowe półki w poszukiwaniu tych składników na etykiecie. Jeden z nich znalazłam w napoju izotonicznym.
- Żółcień chinolinowa może wywoływać reakcje alergiczne u osób wrażliwych, ale też pokrzywkę i zaczerwienienie skóry - skomentowała dietetyk. To wszystko można sobie zapewnić za niecałe 3 zł.
Niebieskiego koloru nadaje produktom barwnik E133, czyli błękit brylantowy. Znalazłam go w cukierkach, posypkach do ciast, żelkach i napojach. W naturze rzadko występuje jedzenie o tej barwie, dlatego dzieci bardzo lubią próbować takich unikatowych wynalazków. Po kilkudziesięciu minutach spędzonych przy półce z kolorowym jedzeniem stwierdzam, że "na takie żarcie cały czas jest parcie". Dzieci i ich rodzice co chwilę wrzucali tego typu produkty do koszyka. Niestety…
Kolorowe palce i język od barwników? Pamiętam to z dzieciństwa, ale wtedy wydawało mi się, że fajnie przegryzać to, co kolorowe. Oczywiście zjedzenie raz na jakiś czas "niebiesko-smerfowych" lodów nas nie uśmierci, ale wydaje mi się, że żywność coraz bardziej upodabnia się do chemicznych wytworów, które mają tylko dobrze się prezentować na sklepowej półce.