Niektórzy podwładni Hanny Gronkiewicz-Waltz zarabiają od niej więcej

Rządzący miastami czy gminami wcale nie są najlepiej zarabiającymi pracownikami w samorządach. Niekiedy dużo wyższe wynagrodzenia od nich pobierają prezesi spółek komunalnych. Różnice mogą sięgać nawet kilkunastu tysięcy złotych.

Niektórzy podwładni Hanny Gronkiewicz-Waltz zarabiają od niej więcej
Źródło zdjęć: © PAP/R.Guz

04.04.2014 09:47

Pensje samorządowców są określone przepisami, które oprócz warunkowania wysokości płac, nie pozwalają też na coroczne podwyżki. Tymczasem prezesi spółek komunalnych zajmujących się oczyszczaniem lub komunikacją miejską zarabiają przeważnie dużo więcej od swoich szefów.

Całą sprawą zajął się „Dziennik Gazeta Prawna”, który dokładnie zbadał zarobki w kilku samorządach. W każdym z nich widać dysproporcje na korzyść szefów spółek. Jak mówią urzędnicy gdańskiego magistratu na łamach "DGP", wynagrodzenie prezydenta Pawła Adamowicza wynosi 12,3 tys. zł. Od lat na jego konto wpływa ta sama kwota.

Tymczasem zarobki prezesów spółek komunalnych w Gdańsku wynoszą nawet 30 tys. zł miesięcznie. Dokładnie tyle zarabia się stojąc na czele Gdańskich Inwestycji Komunalnych. Niewiele mniej, bo 26,5 tys. zł inkasuje prezes Międzynarodowych Targów Gdańskich.

Nie tylko Gdańsk

Gdańsk nie jest pod tym względem wyjątkiem. Także w stolicy prezydent Hanna Gronkiewicz -Waltz pobiera pensję w wysokości 12,3 tys. zł, natomiast pięciu prezesów spółek komunalnych może liczyć na ponad 20 tys. zł miesięcznie.

Podobną sytuację można spotkać choćby w Częstochowie czy Opolu, gdzie włodarze miast zarabiają przeciętnie ok. 3-4 tys. mniej od swoich podwładnych zarządzających miejskimi spółkami. W Łomży różnice w wynagrodzeniu prezydenta i prezesów były bardzo niewielkie - zaledwie rzędu kilkuset złotych, ale również na korzyść tych drugich.

Prezydenci z limitami

O zarobkach samorządowców decyduje Rada Ministrów, która wydała w tym celu specjalne rozporządzenie z 18 marca 2009 r. w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych. Ponadto, w budżecie określona jest specjalna kwota bazowa, przy użyciu której ustalone są maksymalne płace. Ta zaś została w 2011 roku obniżona.

Miesięczna pensja wójta, burmistrza czy prezydenta może wynieść maksymalnie 12 365,22 tys. zł. Taka kwota jest możliwa do uzyskania w sytuacji, gdy pozostałe składniki, czyli dodatek funkcyjny, specjalny czy za wysługę lat, zostaną ustalone na maksymalnym poziomie. Na to jednak zgodę muszą wyrazić radni, więc ewentualny konflikt na linii rada – prezydent miasta może wpłynąć na obniżenie zarobków tego ostatniego.

Prezesi z waloryzacją

Z kolei zarobki prezesów spółek są powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem w sektorze przedsiębiorstw. Zgodnie z zapisami ustawy, nie mogą one przekroczyć sześciokrotności średniej krajowej „zamrożonej” na poziomie z 2009 roku. Oznacza to maksymalną kwotę 20 727,48 zł (6 x 3 454,58 zł).

Jeśli uposażenie szefa spółki nie jest maksymalną wielokrotnością przeciętnego wynagrodzenia, to co roku przysługuje mu prawo do jego waloryzacji. Aktualny mnożnik wynosi 4 004,35 zł, czyli równowartość średniej krajowej z ostatniego kwartału 2013 roku. Do tego dochodzą im jeszcze wysokie nagrody rocznie, które mogą sięgnąć nawet trzech miesięcznych pensji. Część spółek jest jednak wyłączona spod jurysdykcji tzw. ustawy kominowej. Jak przyznają przedstawiciele samorządów na łamach „DGP” , w tych przypadkach zarobki prezesów przekraczają ustawowe stawki.

Nie zanosi się, by włodarze miast czy gmin szybko dorównali swoim podwładnym. Co więcej, niektórych samorządowców prawdopodobnie dotkną kolejne ograniczenia płacowe. Tym razem dotyczyć one mają burmistrzów warszawskich dzielnic. Zgodnie z projektem nowego rozporządzenia, w przypadku tych liczących powyżej 100 tys. mieszkańców, limit ma wynieść 6,2 tys. wynagrodzenia zasadniczego i 2,1 tys. zł dodatku funkcyjnego. W mniejszych dzielnicach będzie on minimalnie niższy – 6 tys. i 2 tys. zł.

KK /AK.WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (229)