Niemcy: szturm na miejscowości wypoczynkowe

Pomimo lockdownu tysiące mieszkańców Niemiec ruszyły po Nowym Roku w kierunku atrakcyjnych miejsc zimowego wypoczynku.

Niemcy: szturm na miejscowości wypoczynkowe
Źródło zdjęć: © EASTNEWS | Bartlomiej Magierowski
oprac. KIB

03.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 02:27

Kilkadziesiąt tysięcy osób postanowiło poszukać wytchnienia w bawarskich górach. W niektórych miejscowościach zrobił się tłok. - Napływ ludzi jest ogromny -  powiedział Franz Schnitzenbaumer, burmistrz bawarskiej gminy Schliersee. Setki ludzi zjeżdżają na sankach nawet z małych pagórków, a trasy narciarskie zapełniły się pieszymi turystami.

W regionie Monachium mieszkają trzy miliony osób, które w tym roku z powodu pandemii nie mają szansy wyjechać na zimowy urlop i widać to na każdym kroku. Peter Lorenz kierujący wyciągami we wsi Spitzingsee powiedział, że na wielu parkingach brakuje miejsc: "Jest tak samo pełno, jak w czasach normalnego funkcjonowania wyciągów". Wielu miłośników zimowych sportów wykorzystuje zamarznięte miejscowe jezioro do jazdy na łyżwach.

Chaos i tłok

Z powodu tłumów, ale także pogarszającej się podczas weekendu pogody, część turystów zmieniła plany, udając się – zamiast w Alpy – do Lasu Frankońskiego lub w Góry Harzu.

- Mamy tu chaos do trzeciej potęgi, wszystko się wali -  powiedział rzecznik policji w miejscowości Goslar (Dolna Saksonia) u podnóża Gór Harzu. - Tak się dalej nie da, za dużo się tu dzieje.

Na torach saneczkowych ludzie jest tłoczno, na szlakach wędrownych ludzie chodzą gęsto obok siebie”. I to pomimo wielu apeli policji i urzędów, by podczas lockdownu zrezygnować z wyjazdów w góry.

W wielu miejscowościach tworzą się wielokilometrowe korki. W Dolnej Saksonii nie ma ograniczeń dotyczących miejsc turystycznych, dlatego przyciągają one także odwiedzających z innych części Niemiec.

Apele mało skuteczne

Podobna sytuacja panuje w Sauerlandzie (Nadrenia Północna-Westfalia) i także tu wszelkie apele słabo działają. Właściciele wyciągów narciarskich w Winterbergu informują na swoich stronach internetowych o braku toalet, braku miejsc, gdzie można się ogrzać, a także o braku ratowników górskich. Piszą: "Kochamy nasze góry, ale w tych czasach musimy zostawić na boku swoją miłość (…) Zatkane drogi, brak miejsc parkingowych, wiele potencjalnych kontaktów. Kto tego chce?".

O chaosie mówią także władze zaśnieżonych regionów Hesji. Atrakcją są jak zwykle góry Taunus. Policja w Königstein informuje, że nie wolno podjeżdżać bezpośrednio pod stoki, w związku z czym samochody zupełnie zapchały uliczki małych miejscowości. I – z niewielkim skutkiem - apeluje, by nie odwiedzać tych terenów w czasie lockdownu, który ma potrwać w Niemczech do 10 stycznia, a niewykluczone, że dłużej.

dpa / sier

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)