Niemieckie rolnictwo nie da rady bez Polaków
Niektóre gałęzie niemieckiego rolnictwa
egzystują tylko dzięki polskim pracownikom sezonowym. W opinii
wielu ekspertów, trudno byłoby znaleźć w Niemczech rolnika
uprawiającego szparagi, który nie zatrudniałby Polaków. Podobnie
jest z plantatorami truskawek, ogórków, właścicielami winnic i
sadów - pisze "Nasz Dziennik".
22.06.2004 | aktual.: 22.06.2004 07:10
Największy indywidualny producent szparagów w Niemczech Heino Thiermann ma swoją siedzibę we wsi Kirchdorf niedaleko Verden w Dolnej Saksoni. Rocznie w gospodarstwie Thiermanna produkuje się 7,5 tys. ton szparagów o wartości 24 mln euro. Na ten skukces pracuje w sezonie - w dwóch turnusach - trzy tysiące polskich pracowników, którzy pracując 30 godzin tygodniowo, otrzymują (według oficjalnych danych) gwarantowane wynagrodzenie miesięczne w wysokości 714 euro. Do tego istnieje system premii akordowych, które pozwalają niektórym pracownikom nawet potroić tę sumę - ujawnia "Nasz Dziennik".
Według "Naszego Dziennika", do odbiorców Thiermanna należą tacy potentaci, jak Aldi, Netto, Edeka i Spar. To oni narzucili mu, że szparagi pakowane mają być w woreczki foliowe po 500 g. Dlatego przy myciu, sortowaniu i pakowaniu zatrudnionych jest aż 400 Polek.
Zatrudnienie Polaków - jak podkreśla "Nasz Dziennik" - umożliwia funkcjonowanie tego rolnego przedsiębiorstwa, dzięki czemu utrzymanie ma tam 120 miejscowych Niemców. Wykonują oni zarezerwowane tylko dla nich tzw. lepsze zajęcia (prace biurowe, nadzór, transport, sprzedaż itp), za co pobierają o wiele wyższe wynagrodzenia. (PAP)