Nowy hit turystyczny. Tak Polacy zaczynają spędzać urlopy

Polacy szukają nowych form wypoczynku. Znajdują je w winnicach. Enoturystyka, czyli urlop połączony z degustacją wina, ma coraz więcej zwolenników. Za granicami naszego kraju winnice pękają w szwach. Podobnie ma być nad Wisłą, bo turystyka winiarska rozwija się w błyskawicznym tempie.

Coraz więcej Polaków interesuje się enoturystyką
Coraz więcej Polaków interesuje się enoturystyką
Źródło zdjęć: © Pixabay | marcinjozwiak
Adam Sieńko

21.04.2024 | aktual.: 21.04.2024 17:53

Na południu Europy enoturystyka przeżywa prawdziwy boom. Włoski związek rolników Coldiretti informował niedawno, że w ubiegłym roku turyści zarezerwowali w winnicach 6 mln noclegów. W ciągu swojego życia winnice odwiedziło już 15 mln Włochów, a spośród osób, które jeszcze tego nie zrobiły, zdecydowana większość ma to w planach.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Od pomocnika hydraulika do kontraktu na najwyższy budynek w Europie - Marcin Ziopaja w Biznes Klasie

Co robi się w trakcie urlopu w winnicy? Wbrew pozorom degustowanie winna bywa tylko dodatkiem. Za granicą niektóre winnice oferują wycieczki rowerowe, jogę i pilates. Pojawiają się także oferty winoterapii, czyli zabiegi z wykorzystaniem winogron i otrzymanych z nich produktów. W winnicach organizowane są koncerty i spektakle.

Polska branża nie ma się czego wstydzić. Działamy z podobną ofertą, tyle że na mniejszą skalę - opowiada WP Finanse Katarzyna Korzeń, właścicielka winnicy, założycielka serwisu EnoPortal i i przewodnicząca Zarządu Polskiego Klastra Enoturystycznego.

Od rowerów po koncerty

Nad Wisłą wizyty w winnicach obrosły już całym szeregiem usług. Wiele z winnic to małe ośrodki, które oferują nocleg i degustację. Ale jest też wersja bardziej rozbudowana. Klienci Pałacu Mierzęcin mogą pojeździć na koniach i zażyć winnego spa, a w winnicy Janowice można posłuchać muzyki klasycznej. W niektórych miejscach są też oferowane spotkania coachingowe czy sesje psychologiczne. Część obiektów montuje stojaki na rowery, inne organizują wykwintne obiady.

Dolnośląska Winnica Silensi przyjmuje gości od 2018 r., gdy część terenu przeznaczyła do celów rekreacyjno-wypoczynkowych. - Zaczęliśmy od winorośli, skończyliśmy na produkcji wina i organizacji imprez - wspomina w rozmowie z WP Finanse Alicja Stefańska, żona założyciela winnicy Pawła Stefańskiego.

Obok winnicy Silensi stanął duży namiot cateringowy. Ludzie przyjeżdżają tam z urzędnikami stanu cywilnego, by brać śluby, firmy organizują spotkania dla pracowników. Latem winnica udostępnia też stanowiska dla camperów, by ściągnąć do siebie klientów indywidualnych.

Stefańska podkreśla, że dla części turystów Silensi jest wygodną bazą wypadową na dalsze wakacje. Z Wrocławia jedzie się tam 25 minut. Niedaleko jest Zalew Mietkowski i góra Ślęża.

- Tylko w ostatni weekend przyjechała do nas grupa 15 osób - słyszymy natomiast w Pałacu Pawłowice, zlokalizowanym między Kaliszem a Zieloną Górą. Położona na terenie kompleksu winnica oferuje kolacje degustacyjne i zwiedzanie samych winnic. Zainteresowanie jest duże. Między piątkiem a niedzielą obłożenie hotelu sięga średnio 70-80 proc.

Rozwój turystyki winiarskiej w Polsce

Czy polskie winnice są w stanie wzorem zagranicznych odpowiedników przyciągnąć dziesiątki tysięcy turystów? - Jestem przekonana, że tak, to tylko kwestia czasu - tłumaczy Katarzyna Korzeń. - Stare kraje winiarskie mają coraz trudniejsze warunki uprawy. Winiarstwo zaczyna przenosić się na wschód i północ kontynentu. Przy dobrej promocji naszego regionu już niedługo możemy być dla enoturystów równie atrakcyjnym wyborem jak Hiszpania czy Włochy - prognozuje ekspertka.

Póki co enoturystyka, jak cała branża winiarska, dopiero w Polsce raczkuje. Jej rozwój zaczął się w 2008 r. po zmianie przepisów, która zliberalizowała sprzedaż wina z polskich winnic. Duże inwestycje trafiły nad Wisłę dopiero w ostatnich latach. Dzisiaj miejsca, które mocno stawiają na rozwój enoturystyki, można policzyć na palcach jednej ręki. Reszta obiektów traktuje ją jako działanie poboczne.

Kogo szukają? W teorii profil "winnego turysty" jest znany. To 30-40-latek, z dużego miasta, należący do klasy średniej. Zazwyczaj pasjonat, który winem interesuje się na co dzień. Sęk w tym, że, jak mówi Korzeń, w Polsce wspomniana grupa nie jest zbyt liczna. Co więcej, należy od niej odliczyć osoby, które nie interesują się polskim winem. - Mamy za to dużą liczbę osób, które się uczą i odkrywają polskie wino - podkreśla ekspertka.

Narodziny tej fascynacji przypadły na okres pandemii. Restrykcje dotyczące podróży zagranicznych sprawiły, że wiele osób podróżowało po Polsce. I, nieraz zupełnie przypadkiem, trafiały na okoliczne winnice.

Korzeń wskazuje, że na rozwoju turystyki winiarskiej zyskuje całe otoczenie. - Prowadzi do aktywizacji całego regionu, skorzystało na tym już wiele obszarów - dodaje. - Z badań wynika, że 80-90 proc. turystów zainteresowanych jest nie tyle konsumpcją alkoholu, co atrakcjami dookoła. Wizyta w winnicy jest częścią doświadczania całego regionu. To szeroko pojęta turystyka kulturowa - mówi ekspertka.

Perspektywy turystyki winiarskiej

Perspektywy przed branżą winiarską rysują się obiecująco. Największy serwis statystyczny na świecie, statista.com, wskazuje że w skali globalnej wartość rynku enoturystyki od 2020 r. do 2030 r. może wzrosnąć nawet pięciokrotnie - z 8,7 mld dol. do prawie 30 mld dol.

To najszybciej rozwijająca się gałąź turystyki. Ci, którzy zrozumieli to w przeszłości, już teraz odcinają kupony od sukcesu - przekonuje Korzeń.

Adam Karpiński, ekspert ds. turystyki z Uniwerystetu WSB Merito, zastrzega jednak, że przyszłość enoturystyki jest mocno niepewna. Dlaczego? Jej rozwój zależy m.in. od podejścia młodych ludzi do spożycia alkoholu. - Zapytałem swoich studentów, czy byli kiedyś w winnicy, albo słyszeli o turystyce winiarskiej. Ręki nie podniosła żadna ze 100 osób siedzących na sali. To anegdota, ale trend niepicia alkoholu wśród młodych ludzi jest bardzo wyraźny - opowiada.

Drugą kwestią jest klasowy charakter enoturystyki. Sposób spędzania czasu wolnego w winnicach może być traktowany jako wyznacznik przynależności do klasy średniej, podobnie jak posiadanie domu na przedmieściach czy poruszanie się SUV-em. Jeżeli branża chciałaby dotrzeć do wszystkich Polaków, część obiektów musiałaby stracić swój ekskluzywny charakter. - Być może wtedy Polacy zaczną na masową skalę odkrywać polskie winna i miejsca ich wytwarzania - wskazuje Karpiński.

Wyzwanie stojącym przed polskimi winnicami może okazać się również sukcesja. Prowadzenie winnicy jest sprawą bardzo czasochłonną, w dodatku obarczoną wieloma ryzykami biznesowymi. Trudno powiedzieć, czy kolejne pokolenia będą zainteresowane kontynuowaniem przedsięwzięcia, które u założycieli rodzi się przecież przede wszystkim z pasji.

- Rynek jest też dość chimeryczny. Wiele zależy od upodobań konsumentów. Może się okazać, że konsumenci wybiorą wina słodkie, podczas gdy w Polsce dominują obecnie wina wytrawne. Pytanie, czy my jako nowy kraj winiarski będzie miał szanse rywalizować z tradycjami krajów południa sięgającymi nawet kilku tysięcy lat - puentuje ekspert.

Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (35)
Zobacz także