Od stycznia rząd wprowadził 10‑proc. obniżkę cen energii
Węgierski rząd od stycznia wprowadził 10-proc. obniżkę cen energii elektrycznej, gazu i ogrzewania dla gospodarstw domowych. Koszty tej obniżki będą musieli pokryć dostawcy należący w większości do zagranicznych koncernów energetycznych.
10.01.2013 | aktual.: 10.01.2013 14:24
Aby to osiągnąć, władze zażądały obniżenia marż dostawców. Węgierski sektor usług komunalnych należy w większości do firm zagranicznych - największymi graczami są niemiecki RWE i E.On oraz francuskie GDF i EDF.
Zdaniem węgierskiego rządu w zamieszkanym przez 10 mln ludzi kraju obniżka cen energii dotyczyć będzie blisko 4 mln gospodarstw domowych; każde z nich rocznie zaoszczędzi około 100 tys. forintów (ok. 350 euro).
Rząd planuje kolejne obniżki cen usług komunalnych na wiosnę. Jak poinformował w poniedziałek przedstawiciel rządzącej partii Fidesz, mają one dotyczyć wody, ścieków i wywozu śmieci.
We wtorek gazeta "Magyar Nemzet" powołując się na ministerstwo energii napisała jednak, że np. firmy ciepłownicze otrzymają łącznie 52 mld forintów rekompensaty. Ma to m.in. pokryć 18 mld forintów zaległych należności od firm i gospodarstw domowych.
Zdaniem analityków obniżenie cen energii może pomóc spowolnić inflację, jednak odbije się na inwestycjach w sektorze energetycznym.
Attila Vago z firmy analitycznej Concorde Securities ocenia, że obniżki cen dla gospodarstw domowych wpłyną na około jedną trzecią rynku energii i dużo zależy od tego, czy firmy dostarczające media będą mogły to sobie zrekompensować w pozostałych jego sektorach.
- Najpewniej nie będą mogły, co oznacza, że wzrosną ich straty, zmniejszy się kapitał i nie będą inwestowały w tego typu regulowanym otoczeniu, co może prowadzić do problemów z bezpieczeństwem dostaw w dłuższej perspektywie - przekonuje Vago.
W 2012 roku premier Węgier Viktor Orban, którego poparcie spada z powodu wprowadzania koniecznych oszczędności budżetowych i wysokiego bezrobocia, oświadczył, że chciałby przekształcić dystrybucję energii dla gospodarstw domowych w "działalność non-profit". Jak stwierdził, "ci, którzy zarabiają na usługach komunalnych, będą musieli zadowolić się mniejszym zyskiem". W 2014 roku Orbana czekają wybory.
Rzecznik rządu Andras Giro-Szasz przekonuje, że zagraniczne koncerny, które w 1995 roku w wyniku prywatyzacji przejęły od państwa węgierski sektor energetyczny, zarobiły od tego czasu na swoich inwestycjach 350 proc., generując zyski rzędu 20 proc. rocznie przez ostatnich 17 lat.
Opozycyjna Partia Socjalistyczna z zadowoleniem przyjęła decyzję rządu; zaznaczyła jednak, że jej zdaniem w mniejszym stopniu odciąża ona konsumentów o niskich dochodach niż o wysokich.
Zdaniem nacjonalistycznej partii Jobbik cięcia zostaną całkowicie zbilansowane przez inflację. Jej przedstawiciel Daniel Karpat uważa, że z powodu źle przeprowadzonej prywatyzacji Węgrzy płacą za energię i gaz 30 do 40 proc. więcej niż byłoby to uzasadnione, a zagraniczne koncerny zyskują na tym setki miliardów forintów.
Jedynie niewielka partia Polityka Może Być Inna (LMP) krytykuje Orbana za odrzucenie projektów inwestycji w wydajność energetyczną, które - jej zdaniem - byłyby najlepszym sposobem obniżenie kosztów energii.
Obniżka cen to najnowsza interwencja węgierskiego rządu w gospodarkę w ciągu ostatnich trzech lat. Wcześniej nałożono tam najwyższy w Europie podatek na banki i podatek od firm energetycznych, telekomunikacyjnych i zajmujących się sprzedażą detaliczną. Firmy energetyczne np. będą musiały zapłacić 50-proc. podatek od swoich zysków, chyba że zdecydują się na inwestycje.
Jak zapewnia sekretarz stanu w ministerstwie rozwoju narodowego Janos Fonagy, który odpowiada za przeprowadzenie obniżek, rząd nie chce w ten sposób doprowadzić przedsiębiorstw użyteczności publicznej do ruiny. W sobotnim wydaniu gazety "Nepszabadsag" oświadczył jednak, że rząd chciałby zwiększyć udział państwa w tym sektorze i nie będzie odrzucał ofert sprzedaży.