Oferta dla frankowiczów odłożona na półkę. PKO BP wstrzymał prace

PKO BP prawie rok temu szykował się do wielkiego przewalutowania kredytów swoich klientów. Im bardziej frank spadał, tym sprawa bardziej cichła, a wreszcie zeszła śmiercią naturalną. Bank zaoszczędzi około 600 mln zł.

Oferta dla frankowiczów odłożona na półkę. PKO BP wstrzymał prace
Źródło zdjęć: © East News
Jacek Frączyk

21.01.2018 09:43

W marcu ubiegłego roku największy bank w Polsce PKO BP zaskoczył rynek śmiałą propozycją. Chciał we własnym zakresie dokonać przewalutowania kredytów hipotecznych w walutach obcych dla swoich klientów.

- Chcemy na przełomie drugiego i trzeciego kwartału zaproponować to rozwiązanie, to będzie oferta dobrowolna za strony banku i klienta - mówił wtedy prezes Zbigniew Jagiełło.

Potem jeszcze przekładano plan „na jesień”, by sprawa całkowicie zniknęła z przekazów banku. Jesień się skończyła, więc zapytaliśmy o dalsze losy programu.

- Czekamy na wynik prac nad prezydenckim projektem ustawy w zakresie kredytów walutowych - jaki kształt będzie miała ta propozycja. Do tego czasu prace w zakresie oferty własnej nie będą w banku prowadzone - powiedziała WP Finansom Aneta Styrnik-Chaber, kierownik Departamentu Komunikacji Korporacyjnej.

Wskazuje, że bank już prowadzi inną formę zachęcania do zmiany waluty kredytu. Odstępuje od pobierania opłaty za wydłużenie okresu kredytowania oraz umożliwia kredytobiorcom bezprowizyjną zamianę waluty kredytu lub pożyczki z franka na złotego po kursie średnim NBP. Pod koniec ub.r. przedłużył ofertę do 30 czerwca 2018 r.

Frank leci na głowę

Na decyzję banku o zawieszeniu planu przewalutowania z pewnością wpływ ma spadek kursu franka. W ciągu roku złoty umocnił się w 2017 roku do szwajcarskiej waluty o 13 proc. W tym roku dołożył kolejne 0,9 proc. Zszedł z 4,12 zł na koniec 2016 r. do poziomu 3,54 zł w środę 18 stycznia b.r.

Za tym szedł zresztą spadek wartości kredytów w CHF w PKO BP. Kredyty indeksowane do franka szwajcarskiego na koniec trzeciego kwartału ub.r. miały wartość netto 25,8 mld zł (netto, tj. po odpisach), co oznacza spadek o 4,5 mld zł od początku roku.

W portfelu kredytowym banku kredyty mieszkaniowe we franku stanowiły na koniec trzeciego kwartału 12,9 proc. udział. Na koniec 2016 roku było to aż 15,3 proc.

W ten sposób liczba osób, których mógłby dotyczyć program przewalutowania, z pewnością znacząco się skurczyła. Jeszcze niecały rok temu bank szacował, że około jedna dziesiąta kredytobiorców walutowych „załapie się” na ofertę.

Plan zakładał, że rata kredytu zostanie bez zmian w złotych, co oznaczało, że bank musiałby umorzyć część kapitału. Analitycy DM mBanku zakładali, że nawet jeśli bank zrobi odpis, zmniejszając kapitał do spłaty o 20 proc. wartości kredytu, to nie gwarantuje zejścia poziomu zabezpieczenia kredytu poniżej 100 proc. wymaganego przez KSF. Przy nawet 20-procentowym umorzeniu mogłoby to jednak kosztować bank około 600 mln zł.

Po co była ta oferta?

By zrozumieć, w jakim celu bank wymyślił ofertę dla frankowiczów, trzeba sięgnąć do stycznia ub. r. Wtedy Komitet Stabilności Finansowej uchwalił rekomendację dla banków, w której mowa, że kredyty walutowe nie dość, że obligują banki do trzymania większych zabezpieczeń, to jeszcze dodatkowo mają być w 100 proc. zabezpieczone przez kredytobiorcę na nieruchomości mieszkalnej.

Dla osób, które wzięły na siebie zbyt duże zobowiązania, dodatkowo powiększone o wzrost kursu franka, mogłoby to się kończyć koniecznością ustanowienia dodatkowego zabezpieczenia, a to do niewykluczonych wielu licytacji, na czym bank prawdopodobnie wcale by nie zyskał. Z takich licytacji dostałby pewnie zwykle mniej pieniędzy niż ma zapisane w księgach, nie mówiąc już opłaceniu kosztów licytacji.

Tymczasem frankowicze to dość solidni kredytobiorcy mieszkaniowi, spłacający swoje długi na czas. Nie ma formalnego powodu, by ich zmuszać do radykalnych kroków.

Kredyty frankowe mają lepszą spłacalność niż te w złotym. Jako kredyty przeterminowane w CHF zakwalifikowano na koniec trzeciego kwartału ub. r. 603 mln zł, co stanowiło 2,4 proc. całego portfela tych kredytów. W przypadku kredytów w złotym - kredytów przeterminowanych jest 2,6 proc., czyli więcej.

Oferta miała trafić do wyselekcjonowanej grupy kredytobiorców, bazując na wskaźniku DTI (dług do dochodu kredytobiorcy) oraz LTV (poziom zabezpieczenia kredytu wartością hipoteki: wartość kredytu do wartości nieruchomości). Prezes PKO BP szacował wówczas, że z propozycji mogłoby skorzystać około 10 proc. kredytobiorców.

Jak podał bank w ostatnim raporcie kwartalnym, poziom hipotecznego zabezpieczenia kredytów w CHF wynosił na koniec marca 72,4 proc., czyli średnio wartość nieruchomości jest już dużo wyższa od kredytu - średnio o 38 proc. Nie to co jeszcze na koniec 2016 roku, gdy wskaźnik wynosił 82,7 proc. (nieruchomość droższa średnio o zaledwie 21 proc. niż kredyt). W całym portfelu kredytowym banku zabezpieczenie wynosi 64,5 proc. (nieruchomość droższa od kredytu o 55 proc.).

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (250)