Ogromne różnice stanowisk ws. budżetu UE, konieczny dodatkowy szczyt
Cypryjska prezydencja zakończyła właśnie dwustronne konsultacje z krajami UE na temat budżetu 2014-20. Różnice zdań między krajami są jeszcze większe, niż sądzono dotychczas. W listopadzie konieczny będzie dodatkowy szczyt unijny - zapowiadają ważne źródła UE.
23.07.2012 | aktual.: 23.07.2012 13:50
- Dystans między stanowiskami poszczególnych państw jest jeszcze większy, niż myśleliśmy - powiedziały w poniedziałek źródła cypryjskie.
Cypr przeprowadził w lipcu spotkania z ministrami wszystkich państw UE, odpowiedzialnymi za negocjacje kolejnego wieloletniego budżetu UE na lata 2014-20. W spotkaniach oprócz cypryjskiej prezydencji uczestniczył przedstawiciel gabinetu przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, a także Komisji Europejskiej.
Jak powiedziały źródła uczestniczące w tych spotkaniach, kraje po raz pierwszy "wyłożyły karty na stół": każdy wskazał po dwie-trzy rzeczy, które są dla niego "absolutnie najważniejsze" i gdzie nie widzi możliwości ustąpienia. Dla niektórych państw, zwłaszcza płatników netto, najważniejszą sprawą jest wielkość ich składki - nie chcą, by rosła w porównaniu z obecnym budżetem na lata 2007-13.
Wbrew dotychczasowym publicznym deklaracjom, to nie najwięksi płatnicy jak Niemcy i Francja mają najbardziej radykalne stanowisko w kwestii cięć. - Widać pewną zmianę stanowisk tych państw, są one coraz bardziej elastyczne - powiedziały PAP źródła w KE. Oba kraje jeszcze niedawno publicznie domagały się zamrożenia budżetu na poziomie 1 proc. PKB, co oznaczałoby cięcia w wysokości ok. 100 mld euro w stosunku do propozycji KE z czerwca ubiegłego roku, która opiewa na 988 mld euro.
- Nie powiedziałbym, by ten 1 proc. to ich ostateczne stanowisko. Te kraje mają poczucie odpowiedzialności. Wciąż mówią o cięciach, ale nie stawiają już tego 1 proc., jako warunku wstępnego - powiedziały źródła. Najtrudniejszymi negocjatorami, mówią źródła w KE, są teraz Szwecja czy Holandia, też płatnicy netto.
Kraje są podzielone nie tylko wokół tego, ile i na co wydawać, ale też w sprawie dochodów do budżetu. Dla Wielkiej Brytanii sprawą kluczową jest zachowanie rabatu w swej składce; nie chce też zgodzić się na jakikolwiek nowy dochód, jak europodatek, do budżetu UE. W tej sprawie Londyn ma duże poparcie innych państw. Nawet w gronie państw, które są za stworzeniem podatku od transakcji finansowych w ramach wzmocnionej współpracy grupy minimum 9 państw UE większość chce, by to był dochód narodowy. Duże podziały dotyczą też wspólnej polityki rolnej, a zwłaszcza dopłat bezpośrednich oraz nowych limitów w dostępie do funduszy w polityce spójności (tu bardzo protestuje Polska); ogromne kontrowersje wywołuje też pomoc dla nowej kategorii regionów przejściowych, które się ostatnio wzbogaciły i normalnie powinny stracić prawo do wsparcia.
Wobec tych ogromnych różnic w stanowiskach państw, w kalendarzu unijnym już zaplanowano dodatkowy nadzwyczajny szczyt przywódców UE w listopadzie, powiedziały PAP dwa różne źródła. Zwłaszcza, że przywódcy na szczyt październikowy mają też wpisany drugi ogromny temat: wzmacnianie unii monetarnej (strefy euro) na podstawie raportu Van Rompuya, co zapowiedzieli na szczycie w czerwcu; na szczycie w grudniu muszą z kolei porozumieć się w sprawie unii bankowej.
Oficjalnie cypryjska prezydencja wciąż ma jednak ambicję doprowadzenia do wstępnego politycznego porozumienia przywódców ws. budżetu na szczycie w październiku, co pozwoliłoby potem zacząć negocjacje z Parlamentem Europejskim, którego zgoda jest do przyjęcia budżetu konieczna. W przypadku braku porozumienia w październiku i listopadzie, "absolutnym ostatecznym terminem" pozostaje koniec roku, a więc szczyt grudniowy. Zdaniem dyplomatów koniec roku to termin możliwy do osiągnięcia.
- Zbytnio powiązaliśmy kwestię budżetu z polityką wzrostu i zatrudnianie i nikt nie będzie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za porażkę - ocenił dyplomata. Brak budżetu oznaczałby bowiem tzw. prowizorium budżetowe i niepewność dla odbiorców funduszy.
Dyplomaci wskazują, że dodatkowe miesiące negocjacji ws. budżetu nic nie zmienią, bo trudno oczekiwać, by skończył się szybko kryzys euro i by kraje były bardziej chętne do dokładania do UE. - Stanowiska krajów są znane i nie ma powodu, dla którego porozumienie łatwiej byłoby osiągnąć później niż w tym roku - powiedział dyplomata.
We wtorek do Brukseli przyjechali ministrowie ds. europejskich krajów UE, by podsumować bilateralne konsultacje ws. budżetu. Po wakacyjnej przerwie pierwszym kluczowym dla tych negocjacji spotkaniem będzie nieformalne posiedzenie tych samych ministrów 30 sierpnia w Nikozji, w którym wezmą też udział negocjatorzy PE. Potem w połowie września mają w końcu pojawić się propozycje liczbowe. Przed szczytem w październiku odbędą się kolejne konfesjonały - czyli rozmowy dwustronne, ale przeprowadzi jej już Van Rompuy.
Dla nowych państw, w tym Polski, najważniejszą sprawą w budżecie UE jest zachowanie silnej polityki spójności, z której finansowane są inwestycje w biedniejszych regionach i krajach. Polska była jednym z krajów, który najbardziej krytykował tzw. schemat negocjacyjny (z ang. negotiating box), bo zawierał nowy limit dostępu do tych funduszy, który ograniczałaby ich wielkość zwłaszcza dla Polski, głównego beneficjenta polityki spójności.
Zgodnie z tym limitem kraj nie mógłby dostać w nowym budżecie więcej niż drobny procent (do ustalenia, jaki) ponad kwotę, jaką przyznano mu na lata 2007-13. Na Polskę przypadło najwięcej - prawie 68 mld euro. Tymczasem gdyby została przyjęta propozycja KE, to do Polski mogłoby trafić ponad 80 mld euro tych funduszy w latach 2014-20. Nieoficjalnie kilka źródeł dyplomatycznych z różnych państw mówiło PAP, że Polska nie powinna liczyć w ostateczności na więcej niż 75 mld euro.
Z Brukseli Inga Czerny