Oni na rozmowach wypadają najsłabiej

Mają doskonałe kwalifikacje, imponujący staż pracy. Gdy jednak idą na rozmowę kwalifikacyjną jest coś nie tak. Wypadają źle

Oni na rozmowach wypadają najsłabiej

04.05.2012 | aktual.: 04.05.2012 10:36

*Krzysztof Winnicki: *Pewien informatyk, uznany za geniusza na studiach, skarży się, że nie może znaleźć innej pracy. Obecnie jest zatrudniony w małej firmie, której wspólnikiem jest jego promotor ze studiów. Informatyk chciałby zarabiać więcej, rozwijać się w dużym przedsiębiorstwie, ale mu to nie wychodzi. Twierdzi, że na rozmowie wypada jak …głupek. Jąka się lub drży mu głos, nie jest w stanie spojrzeć na rekrutera. Gdy rekrutację prowadzi atrakcyjna kobieta, rumieni się, na czoło występują mu krople potu. Po takiej rozmowie jest cały mokry i cuchnie. Ten kandydat prawdopodobnie otrzymałby pracę w każdej firmie, gdyby nie musiał rozmawiać. Najlepiej gdyby kontaktował się tylko przez Internet. Miał pan takich kandydatów i czy trzeba ich od razu przekreślać?

*dr Janusz Długosz: * Miałem i to wielu. Na przykład przychodzili kandydaci ekstrawagancko ubrani, z dziwną fryzurą lub ubrani zbyt tradycyjnie – z muchą pod brodą. Był taki, który odpowiadał tylko „tak”, „nie” albo pytał ile czasu m na odpowiedź, dodawał, że woli odpowiedzieć na pytanie pisemnie. Jeszcze inny kandydat cytował filozofów lub fragmenty Biblii. Oczywiście nie można ich przekreślać. Niektórzy rzeczywiście są ekscentryczni, dotyczy to pracowników w zawodach, których cechą jest indywidualizm. Tacy są informatycy, którzy godzinami pracują nad jakimś skomplikowanym systemem, mają tendencję do zamykania się w sobie. Niektórzy są niedostosowani, nie potrafią się komunikować na poziomie zwykłej, nieproblematycznej rozmowy. Dla kogoś, kto zna to środowisko, to nie jest problem. Szukam świetnego programistę, a nie speca od komunikacji.

*K.W.: *Ale dziwnie zachowują się też inni kandydaci. Wskutek zdenerwowania mogą przekreślić swoją karierę. Jak sobie poradzić, gdy rekruter celowo denerwuje kandydata?

*dr Janusz Długosz: * Techniki celowego wyprowadzania z równowagi stosowane są, gdy szukamy kandydata, który ma pracować pod presją, w skrajnie stresującym go środowisku. Jeśli to opanowanie w pracy jest ważne, trzeba je sprawdzić podczas rekrutacji. Ktoś kto ma trudności z opanowaniem stresu, nie powinien szukać takiej pracy. Na rozmowie powinnyśmy być sobą. Nie opłaca się grać kogoś, kim nie jesteśmy. Nie silmy się na oryginalność, bo rekruter niejedną rozmowę przeprowadzał i wyłapie fałsz. Należy ubrać się przyzwoicie, czysto, schludnie. Nie wskazane są głębokie dekolty, cekiny i krótkie spódniczki – szef nie szuka przecież pani do towarzystwa.

Nie przesadzajmy z biżuterią. Możemy mieć oryginalne dodatki czy fryzurę, ale każdy przesyt jest niewskazany. Chcemy, żeby potraktowali nas poważnie. Dlatego lepiej zrezygnować z image wampira, metalowca czy idola muzycznego. Jeśli w firmie panuje luźna atmosfera, być może będziemy mogli się ubierać zgodnie z naszym stylem, ale na rozmowie lepiej mieć stonowany strój. Odpowiadajmy na pytania rzeczowo i krótko. Nie rozgadujmy się, nie wpadajmy w dygresje, nie snujmy opowieści o naszej babci. Rozmowa kwalifikacyjna to nie spotkanie towarzyskie, to nie randka. Wielu rekruterów stara się rozładować nerwową atmosferę dowcipem, jakąś anegdotką. Możemy odpowiedzieć czymś podobnym, ale pierwszy krok musi należeć do rekrutera.

To on dyktuje zasady, atmosferę i tryb rozmowy. My musimy się dostosować. Nie koloryzujmy, to co mówimy musi być spójne z danymi w CV. Często kandydaci mówią, że się pomylili w CV albo że teraz im się przypomniało, że nazwa szkoły, którą ukończyli, jest zupełnie inna. Zaprzeczając sobie jesteśmy niewiarygodni. Odpowiadajmy pewnie, ale nie bądźmy pyszni, zbyt butni. Nie stawiajmy warunków, ale pytajmy o termin odpowiedzi czy zostaliśmy przyjęci. Możemy pytać o szczegóły związane z pracą. Na rozmowę przygotujmy się, przeczytajmy jak najwięcej o firmie, zapytajmy znajomych, przewertujmy fora internetowe. Gdy mamy kłopot z nerwami, poćwiczmy przed lustrem w domu. Albo poprośmy, by znajomy zapytał nas tak jakby to zrobił rekruter.

Ćwiczmy tak długo, aż będziemy płynnie odpowiadać. Nie uczmy się jednak formułek na pamięć. Nie może być tak, że gdy zapytają nas o coś niespodziewanie, my będziemy milczeć. Lepiej powiedzmy, że sprawdzimy to i prześlemy odpowiedź mailem lub powiemy przez telefon lub przy innej okazji. Nie musimy wszystkiego wiedzieć, to nie egzamin, gdzie trzeba dostać piątkę. Tu bardziej będą zwracać uwagę na nasz charakter, na to jacy jesteśmy.

*K.W.: * Często używa się sformułowania „sprzedać się na rozmowie”. To oznacza, że trzeba mieć super „opakowanie” i zachowywać się jak przedstawiciel handlowy, który chce wcisnąć towar?

*dr Janusz Długosz: * Pamiętajmy, że gdy nam ktoś na siłę wciska towar w kolorowym opakowaniu, to go najczęściej nie chcemy. Nie lubię sformułowania „sprzedać się”. Na rozmowie powinnyśmy być ludzcy, normalni, życzliwi, pozytywni. Każda przesada jest zła. Nie wpadajmy w przesadny entuzjazm. Musimy pokazać, że jesteśmy potrzebni, użyteczni dla firmy. „Kolorowe ptaki” zbyt bardzo pewne siebie, najczęściej szybko szukają innej pracy. Dobry rekruter wyłapie takie efekciarskie zachowanie na rozmowie kwalifikacyjnej. Jest w stanie szybko uznać, że to nie są odpowiednie cechy. Chociaż mogą być firmy, które akurat kogoś takiego poszukują. Z mojej praktyki wynika jednak, że lepszym pracownikiem jest osoba zamknięta w sobie na rozmowie kwalifikacyjnej, niż ta, która sprawia wrażenie przebojowej, pewnej siebie.

*K.W.: * Dlaczego czasem jest tak, że pracę otrzymuje ktoś słaby, z niezbyt wysokimi kwalifikacjami. A osoba utalentowana odpada? To wina rozmowy kwalifikacyjnej, tego że źle wypadła?

*dr Janusz Długosz: * Może tak być. Ale bardziej stawiałbym na to, że zawinił rekruter. Dziś mamy ten problem, że „specjalistów” od rekrutacji jest mnóstwo. Ale tak naprawdę nie potrafią oni znaleźć i wybrać odpowiedniej osoby. Specjalista odróżni prawdziwy brylancik od podróby. W Polsce ciągle też, pracę otrzymuje się po znajomości. Zatrudniani są słabi krewni, zamiast naprawdę utalentowanych pracowników. Często o zatrudnieniu decyduje to, ile pieniędzy chce kandydat. Utalentowani się cenią.

Rozmawiał Krzysztof Winnicki

rekruterrozmowa o pracękandydat
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)