"Oszustwo na rynnę". Naciągacze z Węgier polują w całym kraju, ale policji nie muszą się bać

Podjeżdżają pod dom i obiecują szybką naprawę po kosztach. Po wykonanej usłudze żądają zapłaty wielokrotnie przewyższającej umówione wynagrodzenie. Nie płacisz, licz się z przykrymi konsekwencjami. Rzekomi budowlańcy z Węgier jeżdżą po całej Polsce. Polskie prawo mają w jednym palcu – wiedzą, że są bezkarni.

"Oszustwo na rynnę". Naciągacze z Węgier polują w całym kraju, ale policji nie muszą się bać
Źródło zdjęć: © East News
Martyna Kośka

28.05.2018 | aktual.: 29.05.2018 11:09

- Kiedy tata do mnie zadzwonił, był roztrzęsiony. Powiedział o ekipie remontowej, która przyjechała godzinę wcześniej, zrobiła jakieś błyskawiczne naprawy i teraz żąda prawie 3 tysięcy złotych. Obiecałem, że zaraz przyjadę – relacjonuje nasz Czytelnik, pan Tomasz.

Gdy dotarł na miejsce, "fachowców" już nie było. Uciekli, gdy starszy pan zagroził, że wezwie policję.

Wszystko zaczęło się niewinnie. W niedzielne popołudnie pod jednorodzinny dom w podwarszawskiej miejscowości podjechał samochód dostawczy na zagranicznych numerach rejestracyjnych. Wysiadło trzech panów, którzy najpierw przez dłuższą chwilę patrzyli na dom i wymieniali między sobą jakieś krytyczne uwagi, a później zawołali krzątającego się po podwórku mężczyznę. Powiedzieli, że prowadzą usługi remontowe.

- Wyjaśnili, że wracają ze zlecenia i przejeżdżając obok domu, zwrócili uwagę na źle ułożone rynny. Postraszyli ojca, że nie wytrzymają kolejnej ulewy, ale tak się składa, że akurat mają w aucie pasujące rynny, których chętnie się po kosztach pozbędą – opowiada pan Tomasz.

Wyjaśnili, że do Polski przyjeżdżają co jakiś czas, a po wykonanych zleceniach wracają na Węgry. Pan Marian podejrzewa, że mogli być Romami.

Wyegzekwują koledzy z Pruszkowa i Wołomina

Swoją usługę wycenili na 250 zł (materiały plus robocizna). Pan Marian zadał kilka pytań, bo pośpiech wydał mu się podejrzany, ale zanim się obejrzał, mężczyźni stawiali już drabinę i wchodzili na dach.

Pracę wykonali rzeczywiście błyskawicznie. Najgorsze zaczęło się jednak, gdy zeszli na ziemię i zażądali 2 500 zł w gotówce. Płatne natychmiast.

- Tata zamarł. Wyjaśniał, że to nieporozumienie. Panowie, którzy na początku sprawiali wrażenie miłych facetów, nagle zrobili się agresywni. Nie rozmawiali z ojcem, tylko powtarzali, że jeśli nie zapłaci teraz, to następnego dnia wrócą „z kolegami” i trzeba będzie zapłacić 5 900 zł – relacjonuje Czytelnik.

Jeden z mężczyzn, pewnie dla wzmocnienia efektu, wyjął telefon i informował, że "teraz dzwoni do Pruszkowa", "teraz dzwoni do Wołomina". Zmienili ton, gdy pan Marian zagroził, że dzwoni na policję. Po nieprzyjemnej wymianie zdań wzięli umówione 250 zł i odjechali.

Zaraz po tym emeryt zadzwonił do syna, który chciał zgłosić sprawę organom ścigania. Skontaktował się z najbliższym komisariatem, ale nic nie wskórał, gdyż jak się dowiedział, działania rzekomej ekipy remontowej nie mieszczą się w kategorii przestępstw regulowanych przez Kodeks karny.

- Cena usługi i sposób jej wykonania to kwestie regulowane przez Kodeks cywilny i Policja nie ma tu żadnych kompetencji. Co innego, gdy w grę wchodzą groźby karalne. To już przestępstwo – wyjaśnia rzecznik prasowy łódzkiej Policji Joanna Kącka.

Dodaje, że przez "groźbę karalną" rozumiemy straszenie użyciem siły, a nie groźbę przekazania sprawy do rozpatrzenia przez sąd.

Groźby to przestępstwo ścigane na wniosek pokrzywdzonego, więc w statystykach policji może w ogóle nie być śladu po "oszustwach na rynnę". Inspektor Kącka w ogóle nie kojarzy, by w województwie łódzkim miały miejsce takie procedery.

Zdarzały się, bo informowały o nich lokalne media, ale nie zostały zgłoszone. Policja miała więc związane ręce.

Oszuści kładą rynny w całej Polsce

"Oszustwo na rynny" może w pierwszej chwili wywołać uśmiech, ale proceder jest bardzo rozpowszechniony w całym kraju. Media regionalne cztery lata temu pisały ooszustwach, których scenariusz działania jest właściwie zawsze taki sam: samochód zatrzymuje się pod domem jednorodzinnym, w którym mieszka samotna starsza osoba. Robotnicy (śniadzi, ciemne włosy, obcy akcent) opowiadają, jak to jadąc ulicą, przejęli się stanem dachu/rynny/pochylającego się niebezpiecznie do płotu, a tak się składa, że akurat po ostatniej robocie zostały im niezbędne materiały, więc chętnie zrobią dobry uczynek i niemal po kosztach dokonają naprawy.

Do pracy przystępują natychmiast, nie dając właścicielowi posesji chwili na zastanowienie się czy skonsultowanie decyzji z rodziną. Oczywiście, żadnych pisemnych umów, żadnego wylegitymowania się. Trudno wymagać od starszych, skołowanych sytuacją ludzi, by powstrzymali młodych sprawnych mężczyzn, którzy od samego początku są już w blokach startowych, by wskoczyć na dach i pozorować wykonywanie pracy.

Mapa oszustw obejmuje całą Polskę. Kwiecień 2017 – Łódź, lipiec 2014 – Grudziądz, lipiec 2016 – Wrocław, sierpień 2015 r. – Bochnia. Przestępstwa "na rynnę" nasilają się w sezonie remontowym, ale być może w miesiącach jesiennych i zimowych oszuści przerzucają się na inny proceder.

"Węgierska" ekipa pojawia się również na terenie Warszawy.

Nie wiemy, czy za oszustwa we wszystkich miastach odpowiadają ci sami ludzie i czy prowadzą jakiś rekonesans, zanim wybiorą ofiarę.

Pomysłowość oszustów nie zna granic

Opisana przez pana Tomasza sytuacja przypomina, że powinniśmy zachować ostrożność za każdym razem, gdy odwiedza nas nieznajomy, oferujący niezamawianą usługę. Tym bardziej, że upór, spryt i profesjonalizm oszustów nie mają granic.

W swym repertuarze mają okradanie "na pracownika administracji/ gazowni", "na akwizytora", "na pracownika ZUS". Gdy już zostaną wpuszczeni do mieszkania, proszą o szklankę wody, pokazanie ostatniego rachunku za prąd, odcinek emerytury czy cokolwiek innego, co na chwilę zaabsorbuje starszego człowieka. W tym czasie błyskawicznie plądrują mieszkanie ze wszystkiego, co może mieć jakąś wartość. Jeszcze skuteczniejsi są, gdy chodzą w parze, bo jeden z oszustów przez dłuższa chwilę może zagadywać ofiarę, a drugi spokojnie przegląda wszystkie szuflady.

Do listy możemy oczywiście dodać "oszustwo na wnuczka" czy rzekome wróżki, które obiecują, że jeśli dostaną do ręki sto złotych, w cudowny sposób pomnożą pieniądze. Oczywiście, ulatniają się, gdy tylko banknot znajdzie się w ich posiadaniu. Wciąż niepokojąco wielu ludzi daje się nabrać na te niecne sztuczki.

Czy Wy lub wasi bliscy staliście się ofiarami „oszustwa na rynnę” lub innego opartego na tym samym schemacie? Jak się to skończyło – czy interweniowała Policja czy też oszuści dostali żądaną sumę? Prześlijcie swoje historie na dziejesie.wp.pl

oszustwoprzestępstwopolicja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (524)