Oto prawda o Suntago. Niedoróbki, wypadki, błędy architektoniczne [OPINIA]

Suntago to w tej chwili plac budowy, a nie park rozrywki. Po pierwszych godzinach od otwarcia ktoś powinien gości wyprowadzić, park zamknąć, dokończyć prace, przetestować obiekt, przeszkolić obsługę i dopiero ponownie wpuścić tam ludzi.

Oto prawda o Suntago. Niedoróbki, wypadki, błędy architektoniczne [OPINIA]
Źródło zdjęć: © WP.PL
Sebastian Ogórek

23.02.2020 | aktual.: 23.02.2020 09:28

Ekstremalna przygoda - tak powinien reklamować się Suntago. Po wizycie w parku wiem na pewno, że w tej chwili nie jest to miejsce dla tysięcy rodzin i dzieci, które je odwiedzają.

Po pierwsze budynek pełen jest niedokończonych jeszcze atrakcji. Na basenie zewnętrznym wystają plastikowe, ostre, połamane elementy, które tylko czekają na to aż ktoś skaleczy o nie rękę czy nogę. Sam naliczyłem ich z dziesięć.

Tam gdzie element nie jest ułamany, wystaje metalowy drążek. Oczywiście na jego szpicy brak gumy czy czegoś, co zabezpieczałoby przed zrobieniem sobie krzywdy. Jest stosunkowo wysoko nad wodą, ale moja wyobraźnia podpowiada, że prędzej czy później ktoś się na nadzieje.

Jakość prac wykończeniowych widać na obrotowych drzwiach wychodzących na zewnątrz - już oderwała się gumowa część. A to dopiero trzeci dzień działania parku. Same drzwi są tak skonstruowane, że trudno je przesunąć nawet dorosłemu.

Obraz
© WP.PL

Park pełen jest też architektonicznych błędów. Wąskim gardłem jest strefa dojścia na zjeżdżalnie. To ok. 1,5-metrowej szerokości korytarz, przez który przepychają się setki osób na minutę. Ponieważ nie działa podajnik do pontonów, wiele osób chodzi w ciasnym korytarzyku razem z wielkimi zabawkami. Komfortem przejścia przypomina to przejazd przez Marki bez obwodnicy w letni, piątkowy wieczór.

Żeby kąpiącym jeszcze bardziej utrudnić życie, w środkowej części korytarza umiejscowiono podstawę filaru. Oczywiście pomalowano ją w tym samym kolorze co posadzka, więc co chwilę ktoś się przewraca.

Obraz
© WP.PL

Park nie ma żadnej spójnej identyfikacji wizualnej. Na zewnątrz głębokość basenów oznaczono kartkami A4 przyczepionymi taśmami do płotu. Sam płot też zabezpieczono tą samą taśmą. Dość ciekawy widok jak na inwestycję za miliard złotych.

W środku nie jest lepiej. Opis atrakcji to plastikowa naklejka z tekstem o mikroskopijnej czcionce. Nie wiadomo w zasadzie jak, kto i na czym może zjeżdżać. Brak strzałek kierujących do zjeżdżalni, podpowiadających (kolorem? prostą grafiką?) czy to atrakcja przeznaczona dla dziecka, czy dorosłego. Nie ma zegarów, nie ma podpowiedzi, ile czasu mniej więcej trzeba czekać.

Obraz
© WP.PL

Nie działa nie tylko podajnik do pontonów, ale także część zjeżdżalni. "Gazeta Wyborcza” opisała przypadek wypadnięcia jednej osoby, a także utknięcie innej w jednym z tuneli. Ja byłem świadkiem jak po groźnie wyglądającym zjeździe zarządzono ważenie chętnych do skorzystania z atrakcji.

Po dwóch godzinach ze zwykłej łazienkowej wagi zrezygnowano. I znowu zjeżdżać mógł każdy. Przy mnie część pomocników mówiła kierownikowi, jakie goście mieli problemy i zastanawiali się, co zrobić, by nie doprowadzić do tragedii. Słowem - atrakcje są testowane przez klientów, którzy występują roli królików doświadczalnych.

Obraz
© WP.PL

Moje dziecko po powrocie z Suntago dostało gorączki. Podejrzewam, że to efekt chłodu panującego na głównym basenie. Zamiast obiecywanych ponad 30 stopni, było nieco ponad 20. W jednej z łazienek nagle zabrakło prądu. W innym miejscu z sufitu wystawał metalowy bolec. Nawet klamka w przebieralni była niedokręcona. Drzwi ewakuacyjne? Nie, to wyjście do szybko zaaranżowanej palarni. Nikt nie pomyślał, by zadbać o tysiące klapek, więc te dosłownie walają się po podłodze.

Obraz
© WP.PL

Obsługa jest nieprzeszkolona. Nawet na kasie problemem była zamiana biletu dla dorosłego na wejściówkę dla dziecka. Oczywiście nie chciałem zwrotu pieniędzy. Pomocnicy na samym basenie potrafią być opryskliwi, a nawet krzyczeć na gości, gdy tylko zada się im pytanie. Nie znają też atrakcji.

Zamówienie lodów? Stoję 10 minut w kolejce, by dowiedzieć się, że muszą iść do innego punktu, odstać kwadrans i dostać paragon. Gdy w kasie trzeba było wezwać kierownika, usłyszałem że kasjerzy robią to przez… kontakt wzrokowy. Już na samym basenie ratownicy i pracownicy obsługi mają krótkofalówki, ale bez słuchawek.

Właściciele Suntago powiązani są z siecią kin Cinema City. Porównując do ich pierwszego biznesu, to wpuszczono mnie do sali kinowej, w której część foteli nie była przymocowana, obsługa nie wiedziała, jaki film obejrzę, w sali było tylko 10 stopni, a projekcja skończyła się przed czasem.

Na takie miejsce jak Suntago czekałem od czasu, kiedy Michael Jackson obiecał Disneyland w Polsce.

Cieszyłem się, że po wielu nieudanych próbach wreszcie uda się w Polsce wybudować obiekt z gatunku "naj". Niestety, na razie jest to tylko najbardziej rozreklamowany, a nie najlepszy basen w Europie.

Byłeś w Suntago? Masz podobne odczucia? Wyślij nam zdjęcie, filmik, historie na #dziejesie

Źródło artykułu:WP Finanse
suntagopark of polandplac budowy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (528)