Otwórzmy domy publiczne, by prostytutki płaciły podatki!
Roberto Calderoli jeden z ministrów w rządzie Silvio Berlusconiego uznał, że należy ponownie otworzyć we Włoszech domy publiczne po to, by zmusić prostytutki do płacenia podatków.
Roberto Calderoli jeden z ministrów w rządzie Silvio Berlusconiego uznał, że należy ponownie otworzyć we Włoszech domy publiczne po to, by zmusić prostytutki do płacenia podatków.
- Ich ponowne otwarcie, stworzenie dzielnic z czerwonymi latarniami i doprowadzenie do tego, by prostytutki płaciły podatki, to kwestia zdrowego rozsądku - oświadczył Calderoli, minister do spraw uproszczenia legislacji. - Jeśli ktoś ma szczególny seksualny pociąg i chce go zaspokoić, w porządku, ale to nie powinno być dokuczliwe dla innych, zwłaszcza tam, gdzie są rodziny z dziećmi" - dodał.
Do słów ministra bardzo krytycznie odniosła się katolicka Wspólnota imienia Jana XXIII. Ostro zareagowała także włoska partia komunistyczna. Jej rzeczniczka Paola Pellegrini uznała, że Roberto Calderoli myśli o kobietach "w kategorii handlu".
Sondaże wskazują, że większość Włochów opowiada się za ponownym otwarciem zamkniętych w 1958 roku domów publicznych, by w ten sposób doprowadzić do tego, aby dziesiątki tysięcy prostytutek zniknęły z ulic.
Ostre przepisy, zakazujące obecności prostytutek na ulicach wprowadziły w ostatnich latach władze wielu włoskich miast. Zarówno na nie, jak i ich klientów, nakładane są kary w wysokości do 500 euro.