"Paragony grozy" i długie kolejki. Oto fenomen smażalni w Ustce
Mimo surowych warunków i wysokich cen, mała smażalnia w Ustce nieustannie przyciąga tłumy turystów. Redakcja trojmiasto.wyborcza.pl postanowiła sprawdzić, co sprawia, że to miejsce przyciąga tak wielu klientów, mimo licznej konkurencji w okolicy.
Smażalnia Mar-Hub, o której mowa, znajduje się w porcie w Ustce, w sąsiedztwie kilku innych, podobnych lokali. Wszystkie oferują porównywalny standard - kuchnia mieści się w blaszanym pawilonie, przed którym rozstawiony jest namiot, drewniane stoły i ławki. Jednak tylko przed smażalnią Mar-Hub ustawiają się długie kolejki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tyle wyda na wakacje czteroosobowa rodzina. Cena wywołuje dreszcze
Nawet wysokie ceny nie odstraszają turystów, mimo że w mediach pojawiały się doniesienia o "paragonach grozy", takich jak ten, na którym za cztery porcje dorsza z frytkami, surówką i dwoma piwami zapłacono prawie 600 zł.
Choć ceny w Mar-Hubie są wyższe niż w innych usteckich lokalach, to porcje ryb są tam znacznie większe. Redakcja trojmiasto.wyborcza.pl ustaliła, że kosztują od 13 do 18 zł za 100 gramów, a największą popularnością cieszy się dorsz z frytkami i surówką, za który zapłacimy 16 zł za 100 gramów.
To właśnie ten zestaw wybrała redakcja. Na plastikowym talerzu podano spory kawałek dorsza w panierce, ułożony na liściach sałaty, obok kawałek cytryny i porcja masła o zielonkawym odcieniu. Zielony kolor masła wynikał z dodatku ziół oraz czosnku.
Dorsza dało się zjeść całego, do ostatniego kęsa - łącznie z wysmażoną na świeżym oleju skórką w panierce. Masełko rozpłynęło się po delikatnym, białym mięsie dorsza i stworzyło smak, jakiego dotąd w żadnej smażalni nadmorskiej nie doświadczyłem - czytamy w serwisie.
Po odwiedzeniu smażalni Mar-Hub, redakcja postanowiła zajrzeć również do konkurencyjnych lokali, takich jak Złota Rybka i Smażalnia Bosmańska. Choć ich menu jest niemal identyczne, nie przyciągają one tak wielu klientów. Pracownicy tych miejsc zauważyli, że Mar-Hub reklamuje się m.in. "masełkiem czosnkowym". Sugerują także , że duży wpływ na popularność tego miejsca ma skuteczny marketing internetowy.
"Na tym powinna właśnie polegać gastronomia"
Marcelina Oleszczuk, menedżerka Mar-Hubu, zdradziła, że sukces smażalni wynika z osobistego zaangażowania w biznes oraz precyzyjnego filetowania ryb.
- Przede wszystkim przygotowaniem zajmuje się jedna osoba od godz. 4.-5. rano. Potem przez cały dzień dwie osoby filetują. Kucharz też jest cały czas ten sam. Był czas to wszystko dopracować przez te lata, chociaż ilość pracy jest nadal powalająca - przyznaje Oleszczuk w rozmowie z serwisem.
Smażalnia działa od 2001 roku, a jej popularność sprawiła, że już niedługo nastąpią zmiany – przygotowywany jest nowy, większy budynek, który zapewni większy komfort zarówno dla gości, jak i dla pracowników.
Obecne miejsce w porcie jest dzierżawione, co uniemożliwiło inwestycje w poprawę warunków. - Może nie czytamy zbyt często komentarzy ani opinii, ale rozmawiamy z ludźmi, którzy do nas przychodzą. Znamy twarze, ich rodziny i historie i chyba na tym powinna właśnie polegać gastronomia - mówi menedżerka.