Paraliż brytyjskich kolei. Tydzień pod znakiem strajków

We wtorek i środę strajkują brytyjscy kolejarze zrzeszeni w związku zawodowym RMT. W czwartek oddzielny protest organizują maszyniści ze związku ASLEF. A w piątek i sobotę wracają do strajkowania kolejarze RMT. Podczas dni strajków obsługiwanych będzie tylko 20 proc. połączeń kolejowych w kraju. Będzie to najgorszy tydzień zakłóceń na kolei od 30 lat.

Pasażerowie na londyńskim dworcu Euston Station. Wtorek, 3 stycznia 2023 roku
Pasażerowie na londyńskim dworcu Euston Station. Wtorek, 3 stycznia 2023 roku
Źródło zdjęć: © PAP | EPA, TOLGA AKMEN
oprac. TOS

03.01.2023 | aktual.: 03.01.2023 19:30

Związkowcy chcą przede wszystkim podwyżek wynagrodzeń. Państwowy zarządca infrastruktury kolejowej w Wielkiej Brytanii Network Rail szacuje, że w dni strajkowe obsługiwanych będzie tylko 20 proc. połączeń kolejowych w kraju. Pociągi, które będą kursować, rozpoczną przejazdy później i wcześniej je skończą. Podróże będą możliwe tylko między godz. 7.30 a 18.30. Strajki mogą mieć wpływ na usługi kolejowe w całej Anglii, Szkocji i Walii.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Największy paraliż od 30 lat

W pierwszym tygodniu nowego roku brytyjska sieć kolejowa zostanie sparaliżowana - komentuje telewizja Sky News. Pasażerowie zostali poproszeni o korzystanie z pociągów tylko wtedy, jeśli jest to konieczne.

Jak podaje dziennik "The Times", rząd obawia się, że miliony pasażerów zrezygnują z usług kolejowych w rezultacie najgorszego tygodnia zakłóceń na kolei od 30 lat. Anonimowy rozmówca dziennika z rządu twierdzi, że strajk to "akt autoagresji - pokolenie pasażerów spisze na straty koleje". - Mówimy tutaj o powstaniu trwałych blizn. Im dłużej będą trwać strajki, tym większe jest tego ryzyko - uważa źródło.

Chcą zarabiać więcej

Sekretarz generalny związku RMT Mick Lynch ostrzega, że akcja strajkowa będzie prowadzona aż do momentu, w którym rząd przestanie "blokować" porozumienie ze spółkami kolejowymi w sprawie wysokości podwyżek płac i bezpieczeństwa zatrudnienia. Lynch twierdzi też, że "bezprecedensowy poziom ingerencji ministerialnej" uniemożliwia postępy w negocjacjach. Przekonuje też, że przedstawiciele jego związku zawodowego są "chętni do rozmowy przez całą dobę".

Z kolei Mick Whelan, sekretarz generalny reprezentującego maszynistów związku zawodowego ASLEF, twierdzi, że nie mają oni wielkiego wyboru - musieli rozpocząć strajk, bo nie mieli podwyżek od kwietnia 2019 roku. On również podkreśla, że jego związek zawsze chętnie negocjuje z przewoźnikami kolejowymi. Dodaje jednak, że "piłka jest po ich stronie". - Firmy lub ten konserwatywny rząd, który za nimi stoi, mógłby teraz zakończyć ten spór, składając poważną i rozsądną ofertę płacową. To zależy od nich - twierdzi.

Branża kolejowa jest pod presją finansową ze względu na straty, jakich doznała w czasie pandemii COVID-19. Szefowie firm kolejowych przekonują, że aby pozwolić sobie na podwyżki płac, trzeba uzgodnić reformy i modernizację kolei, co będzie oznaczało redukcję zatrudnienia.

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj

Źródło artykułu:PAP
kolejewielka brytaniatransport
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)