Pensja z ręki do ręki

Pracodawcy coraz częściej wypłacają pracownikom pensję do ręki. Podwładni cieszą się z wyższych stawek. Kłopot w tym, że szef nie odkłada m.in. składek emerytalnych.

08.10.2007 | aktual.: 08.10.2007 10:04

Pracodawcy coraz częściej wypłacają pracownikom pensję do ręki. Podwładni cieszą się z wyższych stawek. Kłopot w tym, że szef nie odkłada m.in. składek emerytalnych, pisze "Dziennik Łódzki".

Gazeta opisuje sytuację Katarzyny. Kobieta pracuje w gabinecie kosmetycznym. Od kilku lat szefowa wypłaca jej część pensji "do ręki". Pani Kasia gromadziła w tym roku dokumenty potrzebne do obliczenia kapitału początkowego. Zainteresowała się przy okazji, ile będzie wynosić jej emerytura. Była przerażona, gdy okazało się, że dostanie grosze.

- Do tej pory nie protestowałam. Cieszyłam się nawet, że dostaję pieniądze bez odciągania podatku. Teraz uświadomiłam sobie, że to działa na moją niekorzyść. Gdyby pracodawca wykazał wszystkie moje zarobki, mogłabym liczyć na emeryturę wyższą o kilkaset złotych - mówi pani Katarzyna. Podobnie jak pani Anna, zgłosiła się do skarbówki, żeby "wyprostować" sprawę. Miała nadzieję, że urzędniczka skłoni jej pracodawczynię do prawidłowego rozliczania pensji.

Małgorzata Biel, zastępca naczelnika II Urzędu Skarbowego Łódź-Bałuty, pozbawia ją złudzeń: Podatnik ma obowiązek ujawnić wszystkie dochody. Nie ma znaczenia, że pracodawca odprowadził podatki tylko od części pensji. Nie ma przepisów, które zwolniłyby podatnika od uregulowania podatku w zamian za doniesienie na nieuczciwego pracodawcę. Zgodnie z kodeksem karnoskarbowym, podatnik może zaprezentować tak zwaną postawę czynnego żalu. Jeśli to zrobi, naczelnik urzędu może odstąpić od wymierzenia kary. Jednak zaległości podatkowe od nieujawnionych zarobków i tak musi zapłacić z odsetkami - mówi gazecie urzędniczka.

Z analiz Szkoły Głównej Handlowej wynika, że takie praktyki akceptuje aż 34% obywateli. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w szarej strefie pracuje aż 1,3 mln Polaków. Specjaliści podkreślają, że zjawisko nasiliło się w tym roku, ponieważ pracownicy zaczęli żądać wynagrodzeń zbliżonych do zachodnich.

Regularnie odbieram sygnały o firmach, które uciekają w szarą strefę - potwierdza Henryk Michałowicz z Konfederacji Pracodawców Polskich. Spełniając żądania pracowników i płacąc wszystkie świadczenia, firmy musiałyby przestać inwestować, a to mogłoby spowodować ich upadek. Za pracownika, który dostaje na rękę tysiąc złotych, pracodawca musi zapłacić 800 złotych rozmaitych świadczeń i składek. Złe prawo mógłby zmienić parlament.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)