Pensje z urzędu pracy - 6 tys. zł brutto!

Do urzędów pracy w całym kraju, w zależności od miesiąca, trafia do 80 tys. ofert pracy

Pensje z urzędu pracy - 6 tys. zł brutto!
Źródło zdjęć: © Thinkstock

22.03.2012 | aktual.: 22.03.2012 15:18

Do urzędów pracy w całym kraju, w zależności od miesiąca, trafia do 80 tys. ofert pracy. Ale najczęściej zarobki, które oferują w nich pracodawcy, wynoszą równowartość minimalnej pensji. Takie wynagrodzenia dotyczą 80 proc. prac oferowanych w „pośredniakach”. Ale nie zawsze tak jest. 6 tys. zł brutto – taka pensję umieszczono w ofercie dla spawacza w Gdańsku.

- Mam 15-letni staż pracy jako murarz i w firmie zarabiałem nieźle, około 3,5 tys. zł na rękę, miałem etat, świadczenia. Ale firma upadła. W urzędzie pracy powiedzieli mi, że raczej nie będę miał problemów ze znalezieniem pracy. Owszem, otrzymałem 13 ofert pracy, ale w każdej proponowano 1,5 tys. zł brutto. Nie chodzi o to, że gardzę pracą, ale zauważyłem że pensja jest taka sama bez względu na kwalifikacje i staż – mówi Bartłomiej Lewandowski, bezrobotny z Gdańska.

Potwierdza to Elżbieta, kasjerka z Warszawy. Znalazła w „pośredniaku” ciekawe oferty pracy. Szukano np. sprzedawcę markowej odzieży ze znajomością obsługi kasy fiskalnej oraz przynajmniej języka angielskiego. Wymogiem był też 5-letni staż pracy. Inny pracodawca szukał sprzedawczyni bez doświadczenia. Pod ofertą widniał dopisek, że przeszkoli pracownika. W jednej i drugiej ofercie proponowano pensję na poziomie minimalnego wynagrodzenia.

- To jest niesprawiedliwe. Te oferty różnią się wymogami, a pensja jest taka sama. Wygląda na to, że pracodawca szuka taniej siły roboczej za grosze. A urzędnicy te oferty pracy przyjmują bezkrytycznie – przyznaje Elżbieta Chorwat.

Minimalna pensja jest proponowana też osobom po studiach. Na przykład w jednym z pomorskich urzędów poszukiwano menedżera, który miałby zarządzać gospodarstwem agroturystycznym. Wymogiem było wykształcenie związane z hotelarstwem, turystyką lub ekonomią. Szukano osoby, która biegle posługuje się językiem niemieckim i angielskim oraz już wcześniej pracowała jako kierownik restauracji lub w hotelu.

- Średnie zarobki kierowników w branży hotelarskiej oscylują wokół 2,5 tys. – 3 tys. zł. Ale oczywiście te widełki są bardzo rozsunięte. Bo w najdroższych hotelach kierownik sali może zarobić 10 tys. zł netto. Ale mnie nie dziwi to, że urzędy pracy proponują oferty z takimi niskimi pensjami. Wiadomo, że to ostatnia „instancja”, jeśli chodzi o poszukiwanie pracy. Do „pośredniaków” trafiają te oferty, które nie znalazły zainteresowanych w portalach czy agencjach. Poza tym pracodawca może oferować taką pensję, jaka mu się podoba. Mamy wolny rynek – mówi Jaromir Tadeusiak, doradca personalny z Global Career.

Innego zdania jest Henryk Woszyński, head hunter. Uważa, że każda pensja powinna być dostosowana do kwalifikacji i doświadczenia pracownika.

- Powiem wprost, dla mnie to jest zwykłe oszustwo i szukanie naiwniaków. Pracodawcy bardzo często nawet wolą zamieścić ofertę pracy w „pośredniaku”, bo wiedzą że będą mogli zaproponować dużo mniej niż gdyby szukali w portalach branżowych. Smutne jest to, że ktoś, kto ma duże kwalifikacje i stracił pracę może nie ze swojej winy, w urzędzie pracy może liczyć na ofertę z pensją zupełnie nieadekwatną do umiejętności. Urzędnicy zwyczajnie godzą się na okradanie uczciwych ludzi – twierdzi Henryk Woszyński.

Przywołuje on przykład redakcji warszawskiej. Po latach zwolniono w niej niemal cały zespół dziennikarzy – długoletnich i oddanych pracowników. Zastąpiono ich pracownikami rekomendowanymi przez urząd pracy. Były to osoby, którym kończył się zasiłek dla bezrobotnych. Wśród nich była m.in. nauczycielka nauczania początkowego, przedstawiciel handlowy i absolwent po stażu w urzędzie miejskim oraz dwie osoby niepełnosprawne. - Chodziło o zmniejszenie kosztów zatrudnienia. Poza tym urząd pracy dopłacał pracodawcy za każdego przyjętego bezrobotnego. A za niepełnosprawnych chyba nawet więcej. Pamiętam, że zwolnieni dziennikarze byli zdruzgotani. W taki sposób zniszczono dość popularny tytuł – przyznaje Woszyński.

Urzędnicy twierdzą jednak, że to pracodawcy ustalają pensje. A oni publikują oferty i co najwyżej kierują je do bezrobotnych. Są pośrednikami i nie mają wpływu na wysokość wynagrodzenia.

- Pracodawcy zgłaszając do dowolnego urzędu pracy swoją ofertę, bardzo często nie podają wysokości proponowanego wynagrodzenia, choć jest to obowiązkowe. W takiej sytuacji w rubryce "wynagrodzenie" podawana jest minimalna, dozwolona prawem stawka. Od początku br. wynosi ona 1500 zł brutto – twierdzi Łukasz Iwaszkiewicz rzecznik prasowy Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku. - Nie oznacza to jednak, że pensja przyszłego pracownika będzie na takim właśnie poziomie. Wielu pracodawców wysokość wynagrodzenia ustala indywidualnie, w oparciu o doświadczenie oraz poziom umiejętności osoby, którą zamierza zatrudnić.

Wśród 157 ofert pracy, które są aktualnie publikowane w PUP w Gdańsku, średnie proponowane wynagrodzenie wynosi od 1776,77 zł do 1905,34 zł brutto - pracodawcy często podają w ofertach pracy rozpiętość wynagrodzenia. Wśród wszystkich ofert, 43 proc. stanowią te, w których proponowane wynagrodzenie wynosi 1500 zł brutto. W przypadku 11 proc. ofert ( czyli 18 ogłoszeń) proponowane wynagrodzenie przekracza kwotę 3 tys. zł brutto. - Poziom wykształcenia nie jest głównym czynnikiem odpowiedzialnym za wysokość proponowanej pensji. W przypadku zgromadzonych ofert, najwyższe uposażenie - 6 tys. zł brutto – oferowane jest dla spawacza. Z kolei 4,2 tys. zł brutto to pensja, którą gotowy jest płacić jeden z pracodawców elektromonterowi - brygadziście. Jeśli zaś chodzi o oferty kierowane do osób z wyższym wykształceniem, w bazie danych posiadamy propozycje dla inżynierów budownictwa, którym proponuje się 2,5 tys. zł brutto. Inżynier wodno – kanalizacyjny może liczyć na 3 tys. zł brutto, a ekonomista na 1,8 tys. zł
brutto - dodaje Łukasz Iwaszkiewicz.

ak

oferty pracywynagrodzeniazarobki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)