Początek września taki jak i sierpnia…
Pisząc komentarz po wtorkowej sesji w USA uprzedzałem, że sesja środowa może być dniem byków, bo jest to pierwszy dzień miesiąca. Do tego miesiąca po spadkowym sierpniu.
To dokładnie tak, jak początek trzeciego kwartału po fatalnym drugim. Fundusze chcą szybko odrobić straty, a mają świeże pieniądze, którymi mogą szybko podnosić indeksy i ceny innych aktywów. Oczywiście z ataku zapewne nic by nie wyszło, gdyby byki nie miały trochę szczęścia. Tym razem go miały.
Publikowane w USA raporty były zróżnicowane. Dane z rynku pracy były niejednoznaczne, ale te bardziej istotne były słabe. Sierpniowy raport Challengera o planowanych w USA zwolnieniach był niezły. Planowano zwolnienie 34,8 tys. pracowników, co było najmniejszą ilością od 10 lat. Tego raportu prawie nikt nie zauważa. Raport ADP o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym pokazał jednak zupełnie inny obraz. Oczekiwano, że zatrudnienie w tym segmencie wzrośnie o 18 tysięcy, a spadło o 10 tysięcy. Co prawda, korelacja tego raportu z oficjalnym, publikowanym w piątek nie jest olbrzymia, ale jednak jest to z pewnością sygnał ostrzegawczy.
Raport o wydatkach na konstrukcje budowlane pokazał spadek o jeden procent - do poziomu najniższego od 10 lat. Dane z czerwca zweryfikowano w dół (z wzrostu o 0,1 proc. na spadek o 0,8 proc.). Niewątpliwie, niezły był odczyt indeksu ISM dla przemysłu amerykańskiego. Indeks wzrósł z 55,5 do 56,3 pkt., a oczekiwano spadku do 53 pkt. Nie ma to jak dobrze dobrane prognozy. W pierwszym dniu miesiąca (to bardzo ważne) na tym właśnie raporcie skupiła się uwaga graczy, mimo że przemysł to jedynie kilkanaście procent gospodarki USA.
Indeksy giełdowe dosłownie eksplodowały. Początek miesiąca w połączeniu z „dobrymi” danymi makro i wzrostem cen surowców dał bykom potężny oręż do ręki. Indeksy błyskawicznie rosły wybijając się z kanału krótkoterminowego trendu spadkowego i dając sygnał kupna. Niby bardzo dobrze, ale podobną sesją rozpoczął się sierpień, a co było potem, to wszyscy pamiętamy (6 sesji małych zmian i potem duży spadek). Już w czwartek nikt o środowych danych pamiętał nie będzie. Bykom potrzebne są kolejne dobre dane i sygnał techniczny, którym byłoby przebicie 1.130 pkt., żeby móc uwierzyć w trwały ruch wzrostowy. Na razie możemy stwierdzić, że po pierwsze wsparcie w okolicach 1.040 pkt. nabrało jeszcze większej mocy, a możliwość utworzenia formacji odwróconej RGR (sygnał kupna) wyraźnie wzrosła.
GPW rozpoczęła środową sesję spadkiem indeksów, co nie mogło dziwić, kiedy widziało się bardzo niepewne rozpoczęcie sesji w Europie. Potem jednak, kiedy na rynkach europejskich widać było rozpoczynającą miesiąc mini-euforię (potem już pełną euforię), nasz rynek nadal był bardzo ostrożny. Tam indeksy wzrastały po ponad jeden do dwóch procent, a u nas WIG20 wrócił do wtorkowego zamknięcia. Inwestorzy bardzo rozsądnie czekali na publikację amerykańskich danych makro. Trwał męczący marazm i dopiero zupełnie ostatnie minuty sesji pozwoliły na wzrost WIG20 o 0,92 proc. Pozytywem było zarówno to, że obrót znowu był duży, a po drugie, że WIG i WIG20 anulowały formację RGR i wybiły się z flagi dając sygnał kupna.
Piotr Kuczyński
Xelion. Doradcy Finansowi