Podwyżki, premii, nagrody nigdy nie dostali. Kto?

Oni mają taką samą pensję od lat. Coroczne podwyżki, bonusy i premie to świat, o którym mogą tylko pomarzyć

Podwyżki, premii, nagrody nigdy nie dostali. Kto?

10.11.2011 | aktual.: 10.11.2011 12:18

Oni mają taką samą pensję od lat. Coroczne podwyżki, bonusy i premie to świat, o którym mogą tylko pomarzyć. Dlaczego w niektórych branżach, tych najgorzej opłacanych, szefowie nie dają podwyżek - nawet jeśli firma dobrze prosperuje?

Może to wina pracowników, którzy się nie cenią i o nie nie proszą? A może na wyższe pensje nie zasługują? Zapytaliśmy o to pracowników, którzy przyznają, że podwyżki lub premii nigdy nie dostali.

Grzegorz Janiczek, który ma sklep spożywczy w Kościerzynie na Pomorzu zatrudnia dwie osoby. Jak mówi, sprzedawczynie powinny się cieszyć, że w ogóle mają pracę. Twierdzi, że gdyby któraś przyszła prosić o wyższą pensję, zwolniłby ją. Janiczek nie rozumie dlaczego miałby płacić więcej, skoro pracownicy świadczą ciągle taką samą pracę.

- Niby dlaczego mam dać im podwyżkę? Pracownice ciągle tak samo pracują, nie są bardziej efektywne, a sprzedaż nie wzrosła dzięki nim. Płacę im minimalną pensję, bo na nią zasługują. To co, że w sąsiednim sklepie płacą więcej. Jakoś moje sprzedawczynie nie otrzymały w nim zatrudnienia – kwituje Janiczek, jest 29-letnim właścicielem sklepu, zatrudnia sprzedawczynie w wieku przedemerytalnym, ma sklep od 6 lat, w ubiegłym roku dochody ze sprzedaży były niższe, ale i tak udało się mu się zarobić. Kilka podobnych sklepów zbankrutowało z powodu kryzysu. Janiczek ma dwoje dzieci i żonę, która obecnie nie pracuje.

Tomasz Słupski jest mechanikiem w warsztacie samochodowym w Gdańsku. Pracuje od 3 lat za 2,5 tys. zł na rękę i wie, że nie ma szans na wyższą pensję. Mówi, że to i tak dużo.

- Szef na pewno nie da mi więcej, nie ma takiej szansy. Gdy słyszę o tym, że urzędnicy, nauczyciele, lekarze dostają systematycznie podwyżki i jeszcze mówią, że im mało, to chce mi się płakać. Jak im nie wstyd, jeszcze strajkami straszą! Ja nie mam komu się pożalić. Gdzie mam iść strajkować? Muszę się cieszyć z tego co mam i takich jak ja pracowników jest mnóstwo. Po prostu niektórym jest za dobrze – mówi Tomasz Słupski, 27-letni ojciec trójki dzieci.

Właściciel jednej z poznańskich cukierni, opowiada że nie będzie dawał podwyżek, bo… nigdzie nie jest zapisane, że to jest konieczne. A poza tym, pracownicy się o nie nie ubiegają. Cukiernia zaś nie przynosi aż tak spektakularnych zysków, żeby zatrudnieni mieli otrzymywać wyższe pensje – argumentuje szef. Pracownicy przyznają, że obawiają się prosić szefa o podwyżki. Wiedzą, że nic nie wskórają.

- Powinniśmy się cieszyć, że nas nie zwalniają! Bo każdego dnia ktoś przychodzi w sprawie pracy. Gdybym powiedział, że chcę więcej kasy, szef przyjąłby kogoś, kto mógłby pracować za mniejsze pieniądze. Dlatego ja na pewno się nie odważę mówić mu o podwyżkach – twierdzi Krzysztof Karlikowski, piekarz – cukiernik, 5 lat temu ukończył „zawodówkę”, zrobił też kursy w Austrii, odkąd zaczął pracować, zarabia 1,5 tys. zł. Jak mówi, na początku swojej kariery zawodowej bardzo się cieszył z pensji. Teraz jest rozgoryczony. Znalazł pracę w innej cukierni za 1,7 tys. zł, ale musiałby dużo wydać na dojazdy, więc nie zmieni zatrudnienia.

Podwyżki i premie to przywilej najlepiej opłacanych pracowników, osób z wysokimi kwalifikacjami. To ich się dopieszcza w obawie, że odejdą do konkurencji. Wielu z nich nie wyobraża sobie, by mogło pracować bez tych dodatkowych zachęt. Między ich zarobkami a pensjami osób najniżej wykwalifikowanych rozciąga się prawdziwa przepaść. Czy osoba pracująca za niewielkie pieniądze nie musi być dodatkowo motywowana? Dlaczego tak często pracodawcy zapominają o podwyżkach dla nich? Nie mają pieniędzy, a może to pracownicy nie dbają o swoje interesy?

- Rzeczywiście osoby zarabiające najmniej obawiają się, że jeśli będą się dopytywać o podwyżkę, to szef znajdzie sobie kogoś innego. Bezrobocie wzrosło, ale i tak, te czasy, gdy o jedno miejsce biły się setki osób, minęły. Dobry szef wie, że musi doceniać podwładnych, którzy pracują dla niego od lat, znają specyfikę firmy i nie zawiedli w kryzysowych chwilach. Warto zainwestować w podwyżki dla nich, bo będą lepiej pracować, będą bardziej lojalni. W pracy będą się lepiej czuć, a to zaowocuje efektywnością. Pieniądze na podwyżki nigdy nie są zmarnowane i zawsze procentują. Pracownicy nie powinni się bać rozmawiać o podwyżkach. Taka rozmowa nie może być szantażem czy żądaniem. Pytajmy o szanse na podwyżkę, terminy – kiedy jest ona możliwa, no i musimy ją umotywować. Nie wystarczy powiedzieć, że jesteśmy w trudnej sytuacji materialnej. Musimy wskazać, że dobrze pracujemy, firmy tyle a tyle zyskała dzięki nam. Problem w tym, że mamy słabych szefów, zadufanych w sobie egoistów, którzy myślą, że nie dając podwyżek
zaoszczędzą. Jest wręcz odwrotnie. Niedoceniony pracownik zawsze będzie pracował poniżej swoich możliwości. – stwierdza Joanna Pogórska, doradca personalny, psycholog.

(toy)

Kto może tylko pomarzyć o podwyżce

  1. Sprzedawca w osiedlowym sklepie w Gdańsku

- 6 lat pracy w tym samym miejscu, pensja zawsze na poziomie minimum krajowego

  1. Lakiernik w warsztacie samochodowym w Warszawie

- pracuje 12 lat (od 3 jest na etacie), szef twierdzi, że nagrodą było podpisanie umowy, pracownik nie otrzymał na rękę więcej pieniędzy ( ma ciągle 1,2 tys. zł).

  1. Kierowca autobusu w Radomiu

- pracuje 12 lat, otrzymuje ok. 1,2 tys. zł pensji, w tej samej firmie zarabia też na czarno - oprócz pensji ma dodatkowo 2,1 tys. zł

  1. Sprzątaczka

- pracuje w szkole na pół etatu od 4 lat, nigdy nie dostała podwyżki (zarabia 800 zł).

  1. Właściciel firmy zajmującej się sprzedażą drewna na Pomorzu

- twierdzi, że sprzedaż utrzymuje się na tym samym poziomie od lat. Dlatego nie daje premii ani podwyżek podwładnym, sam sobie też nie. Cieszy się, że firma nie przynosi strat.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (186)