Pogłoski i greckie strajki wywołały panikę na giełdach

We wtorek giełdy amerykańskie kontynuowały to, co robiły od kilku sesji, czyli gwałtowną huśtawkę nastrojów. Wszystko kręciło się wokół Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Irlandii i innych zagrożonych państw europejskich.

Pogłoski i greckie strajki wywołały panikę na giełdach
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

05.05.2010 09:07

Amerykanie zazwyczaj nie przejmują się tym, co dzieje się w Europie, ale pogłoski krążące po rynkach musiały zaszkodzić również amerykańskim giełdom. Poza tym umacniający się dolar będzie bardzo szkodził amerykańskim eksporterom, więc powód fundamentalny też był.

Nie będziemy tutaj omawiali wszystkich plotek krążących po rynku. Wystarczy to, że Jose Luis Rodriguez Zapatero, premier Hiszpanii, na specjalnej konferencji prasowej określił jako „kompletne szaleństwo” pogłoskę zgodnie z którą Hiszpania niedługo poprosi o 280 mld euro pomocy. Inwestorzy nie bardzo wierzyli, że Grecji uda się przeprowadzić zapowiadane programy oszczędnościowe, bo słuchali i oglądali strajkujących Greków. Poza tym dowiedzieliśmy się, że Grecja zatrudniła firmę Lazard, specjalistę od restrukturyzacji długu – restrukturyzacji bardzo boją się banki. Przede wszystkim jednak obawiano się, że problem zadłużenia niedługo uderzy w inne kraje (szczególnie właśnie w Hiszpanię). Drożały CDS i rosła rentowność obligacji Grecji, Portugalii, Irlandii i Hiszpanii. Nic dziwnego, że na rynkach pojawiły się paniczne nastroje.

Indeksy na rynkach akcji od początku sesji gwałtownie spadały. Straciły od 2 do 3 procent i rynek wszedł w marazm czekając na ostatnią godzinę, kiedy zazwyczaj byki przypuszczały atak. Tym razem go nie było. Był za to moment, w którym niedźwiedzie, chciały pogłębić spadki. To też się nie udało. Jeszcze w poniedziałek wydawało się, że prawdopodobieństwo powstania formacji RGR znacznie się zmniejsza, a tymczasem we wtorek formacja się wykształciła, co zapowiada przedłużenie korekty.

GPW rozpoczęła wtorkową sesję wzrostem WIG20, ale bardzo szybko i rozsądnie indeksy wróciły do poziomu piątkowego zamknięcia. Potem jednak na rynku pojawiła się panika. Załamanie indeksów na innych giełdach europejskich doprowadziło do dwuprocentowego spadku WIG20. Szczególnie mocno traciły banki (tak jak i w całej Unii). Po dementi agencji Fitch (nie obniży ratingu Hiszpanii) indeksy zaczęły się powoli podnosić, ale trwało to bardzo krótko.

Po dwugodzinnej stabilizacji, przed pobudką w USA indeksy ruszyły w dalszą podróż na południe. Na tym etapie bardzo pomagał niedźwiedziom spadek cen akcji KGHM. Końcówka sesji była już tylko i wyłącznie paniczną wyprzedażą większości dużych spółek. Mniejsze (MWIG40) traciły bardzo umiarkowanie. W tej fazie niedźwiedziom pomagały spadające jak kamień indeksy na amerykańskich giełdach.

Spadek WIG20 o 3,7 proc. spowodował, że do szczytu z połowy kwietnia mamy już około 7 procent. W dalszym ciągu trudno zdefiniować to, jaką formację widzimy. Jeśli byłby to podwójny szczyt to bardzo nieforemny. Jeśli flaga to i tak podejście pod jej szczyt zajmie sporo czasu. Wydaje się prawie pewne, że rozpoczęła się dłuższa korekta, ale nie wiem, czy to jest już korekta całej, rozpoczynającej się w marcu 2009 hossy.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)