Pojechałem na budowę największego hotelu w Polsce. Usłyszałem, że jestem złodziejem samochodów
W nadbałtyckim Pobierowie buduje się największy hotel w Polsce. Inwestycja budzi olbrzymie skrajne emocje, bo kolos powstaje w samym środku lasu, tuż przy wydmach. Pojechałem zobaczyć nowy obiekt Tadeusza Gołębiewskiego na własne oczy. - Niech pan ucieka, wzywam policję - tak zostałem przywitany.
02.07.2019 | aktual.: 03.07.2019 10:07
Hotele sieci Gołębiewski od lat budzą kontrowersje. Zarzuca im się gigantomanię i niszczenie naturalnego krajobrazu. Z krytyką spotykały się między innymi budynki sieci w Mikołajkach oraz Karpaczu.
Teraz nie mniejsze emocje budzi budowa w Pobierowie. To ma być największy hotel w Polsce - z 1100 pokojami, które będą mogły ugościć nawet 3 tys. gości. Cały teren budowy zajmuje, bagatela, 30 hektarów. Nie tylko jednak skala inwestycji wzbudza zainteresowanie. Aby można było ruszyć z budową, trzeba było wyciąć ponad 1,5 tys. drzew. Dodatkowo okazało się, że były już wójt gminy Rewal, który dał zielone światło inwestycji, dziś jest… dyrektorem budowanego hotelu.
Postanowiłem pojechać na plac budowy. Hotel nie znajduje się jednak w samym Pobierowie. Od kurortu trzeba jechać około 10 minut przez gęsty las. Droga jest zresztą w dość kiepskim stanie. To może dziwić - przecież hotele Tadeusza Gołębiewskiego mają kojarzyć się z luksusem. Pierwsza część hotelu tymczasem ma być gotowa już w 2020 r. Trudno będzie więc wyremontować drogę bądź zbudować nową.
Podjeżdżam pod bramę, przy której stoi kilkadziesiąt samochodów. Widzę wyjeżdżające koparki i ciężarówki. Gdy dochodzę pod tablicę informacyjną, wyciągam aparat i robię zdjęcie. Z zaparkowanego już za bramą luksusowego audi Q7 wychodzi mężczyzna.
- Wzywam policję - mówi. Odpowiadam mu, że nie rozumiem, o co chodzi. Przecież na teren budowy nie wszedłem. - Pan zrobił zdjęcie rejestracji mojego samochodu. Teraz ktoś może mi go ukraść - krzyczy.
Tłumaczę, że nie robiłem zdjęć jego samochodu, a już na pewno nie jego rejestracji. – A skąd ja mam mieć pewność, że nie? Ktoś może mi ukraść samochód – powtarza.
- Sugeruje pan, że jestem złodziejem? – dopytuję. – Pan może nie. Ale może pan komuś dać zdjęcie rejestracji. I ta osoba ukradnie. Niech pan ucieka, wzywam policję – mówi.
Z budki przy bramie wychodzi tymczasem inny mężczyzna. Przedstawia się jako Janek. Zgaduję, że pilnuje terenu. Pytam go, kim jest kierowca audi, ale on tylko macha ręką.
- Dziś szef przyjeżdża. Wszyscy nerwowi - mówi.
- Szef, to znaczy Tadeusz Gołębiewski? – dopytuję. – Tak, tak – odpowiada Janek. Bierze moją wizytówkę, ale nie dowierza, że jestem dziennikarzem. – Każdy może sobie coś takiego wydrukować, jaką mam pewność, że pan jest z prasy? – pyta. I mówi wprost, że na teren budowy nie wejdę.
Postanawiam więc okrążyć budowę. Teren jest gigantyczny. Robi wrażenie nie tylko powstający szkielet hotelu, ale też okazałe tereny wokół niego.
Budowa jest ogrodzona zardzewiałym płotem z drutami kolczastymi. Ogrodzenie jednak zbyt szczelne nie jest. W wielu miejscach są dziury. Nie widzę też żadnych pracowników ochrony. W pobliżu widzę jednak robotnika. – Jak to wszystko wygląda w środku – próbuję pytać. – A nie wiem, nie mam zezwolenia, żeby wchodzić do hotelu. Pracuję tylko na zewnątrz - wyjaśnia.
Gdy pochodzę z drugiej strony, przebijając się przez gęsty las, widzę, że część obiektu ma zainstalowane okna. Jednak trudno mieć wrażenie, że budowa jest bardzo zaawansowana. Nie widać też ani śladu 3 tys. drzew, które właściciel miał zasadzić przy hotelu. To miało być takie "odszkodowanie" za wycinkę 1,5 tys. drzew.
Idę przez las przynajmniej 15 minut, wreszcie droga się kończy – dalej są już tylko wydmy, na które przecież wchodzić nie można.
Wracam na pobliską ścieżkę. Zauważam kilku turystów. Część z nich zboczyło na chwilę z trasy, by przyjrzeć się inwestycji. Trudno zresztą spotkać w Pobierowie kogoś, kto by o niej nie słyszał.
Ich opinie zwykle nie są przychylne nowemu hotelowi. – Gołębiewski zniszczył Karpacz, teraz chce zniszczyć Pobierowo – mówi mi małżeństwo z Warszawy.
Przechodząca rodzina z dwójką dzieci jest trochę bardziej wyrozumiała. – Imponujące, naprawdę. Robi wrażenie. Chociaż do tego lasu to, powiedzmy sobie szczerze, tak średnio to pasuje – kwituje matka dzieci.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl