Polacy kupują jak najęci
Brytyjczycy z firmy badawczej BMI oszacowali sprzedaż detaliczną w Europie. Z 28-procentowym wzrostem w 2014 roku nasz kraj jest absolutnie najlepszy na Starym Kontynencie.
30.11.2010 | aktual.: 30.11.2010 09:35
W ciągu czterech lat wartość handlu w naszym kraju wzrośnie z 387,1 mld do 494,6 mld zł. W tym czasie zyskają wszystkie segmenty rynku poza jednym; stracą najmniejsi.
Niewielkie sklepy osiedlowe nie wytrzymują konkurencji z sieciami handlowymi. I nie chodzi tutaj tylko o dyskonty typu Biedronka czy Lidl, ale również o coraz odważniej poczynające sobie na tym rynku Tesco i Carrefour.
Choć w Polsce w porównaniu z resztą Europy nadal jest najwięcej placówek handlu tradycyjnego, to - jak wynika z danych GUS - w ostatnich latach co roku znika z rynku 4-5 tysięcy przedsiębiorstw tego typu. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy liczba sklepów wzrosła tylko w woj. podkarpackim (3,5 procent), pomorskim (4,8 procent) oraz śląskim (1,8 procent), zaś w pozostałych spadła, najmocniej, czyli o 11,5 procent w Zachodniopomorskiem.
Eksperci podkreślają, że na skraju upadku są tysiące kolejnych sklepów - ich istnienie nie ma sensu ekonomicznego, a utrzymują się dlatego, że dla ich właścicieli jedyną alternatywą jest bezrobocie.
W przeciwieństwie do najmniejszych punktów tradycyjnego handlu zyskują sklepy internetowe. W tym roku e-handel wygeneruje 15,5 mld zł (2 proc. sprzedaży detalicznej). Internet zyskuje też jako źródło informacji. Pod wpływem danych z sieci Polacy zrobili zakupy na 26 mld zł. W porównaniu z rokiem 2008 oznacza to 60-procentowy wzrost.
Nieco gorzej na tym tle wypadają centra handlowe. W ubiegłym roku ich obroty spadły o 3 proc., ale w porównaniu z kilkunastoprocentowymi spadkami w Europie Zachodniej, to nie wielka zmiana na niekorzyść. `