Polacy mogą liczyć na jeszcze większe podwyżki. Ale ceny w sklepach też pójdą w górę
Spodziewamy się, że w kolejnych kwartałach płace będą rosły coraz szybciej - prognozują analitycy PKO BP. I dodają, że ten mocniejszy wzrost będzie się przekładać na przyspieszenie inflacji. Prawdopodobnie pod koniec przyszłego roku raty kredytów pójdą w górę.
- Nadal prognozujemy, że wzrost PKB w tym roku przyspieszy do 3,9 proc. rok do roku, a w 2018 r. osiągnie 4,1 proc. Głównym motorem napędowym przyspieszenia i utrzymania wzrostu w pobliżu 4 proc. rok do roku jest wzrost dynamiki inwestycji przy tylko umiarkowanym osłabieniu wzrostu konsumpcji - powiedział w środę na spotkaniu z dziennikarzami główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak. W środę 16 sierpnia GUS opublikuje szybki szacunek PKB za drugi kwartał 2017 r. Bujak był pytany o to, ile on może wynieść.
- Na podstawie miesięcznych danych za okres kwiecień-czerwiec szacujemy, że wzrost gospodarczy w drugim kwartale wyniósł 3,8 proc. To trochę mniej niż 4 proc. w pierwszym kwartale, ale przy negatywnym efekcie kalendarzowym - ze względu na przesunięcie świąt wielkanocnych - druga połowa roku powinna być lepsza. Już w trzecim kwartale wzrost gospodarczy może nieznacznie przekroczyć poziom 4 proc. W całym roku wzrost gospodarczy w Polsce wyniesie 3,9 proc. - ocenił ekonomista.
Zdaniem ekonomistów PKO BP największy wkład we wzrost dynamiki inwestycji w tym roku będzie miała aktywność inwestycyjna sektora prywatnego. Według nich inwestycje firm będą wyraźnie rosnąć za sprawą m.in. wysokiego wykorzystania mocy produkcyjnych, czy ulgi inwestycyjnej na zakup maszyn. Jak prognozują, dynamika inwestycji publicznych będzie rosnąć przez cały 2017 i 2018 r. I to nawet bardziej, niż zakłada projekcja Narodowego Banku Polskiego. Co najważniejsze dla statystycznego Polaka, możemy też liczyć na dalsze, i to wysokie, podwyżki.
Będą wysokie podwyżki. Inflacja też
Według danych GUS przeciętne wynagrodzenie w kwartale wyniosło 4220,69 zł brutto, co oznacza wzrost w ujęciu rocznym o 5,0 proc. Jednak w ujęciu kwartalnym mamy spadek o 3,1 proc.
- Nie podzielamy optymizmu ekonomistów NBP co do utrzymania względnej równowagi na naszym rynku pracy. Spodziewamy się, że w kolejnych kwartałach płace będą rosły coraz szybciej ze względu na nasilające się problemy z niedoborem rąk do pracy. I ten mocniejszy wzrost wynagrodzeń będzie się przekładać na przyspieszenie inflacji bazowej. Mocniejsze, niż wskazuje projekcja NBP - powiedział Bujak.
Jak dodał, wzrost inflacji bazowej i inflacji ogółem do poziomu 2,5 proc. (który zakłada NBP) spowoduje, że pod koniec przyszłego roku Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się podnieść stopy procentowe. To zaś w bezprośredni sposób wpłynie na wysokość rat kredytów, które spłacamy.
Jak informowaliśmy, rosnące stopy procentowe mogą stanowić problem nie mniejszy niż ten, z którym borykają się dzisiaj frankowicze
- Naszym zdaniem, pierwszej podwyżki stóp procentowych możemy się spodziewać w listopadzie przyszłego roku. Uważamy, że RPP będzie ostrożna w ich podnoszeniu. Głównym powodem będzie wzrost inflacji do celu NBP i obawy o oszczędności gospodarstw domowych - tłumaczył Bujak.
Jak dodał, napięcia na krajowym rynku pracy są na tyle silne i przyspieszenie wzrostu wynagrodzeń w kolejnych kwartałach będzie również na tyle silne, żeby wywołać nadmierny wzrost inflacji. A to skłoni większość członków RPP do zagłosowania nad pierwszą podwyżką stóp procentowych NBP przed końcem 2018 r.
Zdaniem ekonomistów banku utrzymanie napływu imigrantów i wzrost wskaźnika aktywności zawodowej nie będą wystarczająco silne, aby utrzymać równowagę na rynku pracy. Spadek bezrobocia i wzrost zatrudnienia spowolnia, a nominalna dynamika płac w gospodarce narodowej przyspieszy na koniec tego roku do ok. 6 proc. rok do roku.
Co się stanie ze złotym
Ekonomiści PKO PB zakładają, że dzięki dobrej kondycji amerykańskiego rynku pracy Fed nie odstąpi od planu trzech podwyżek stóp procentowych w 2017 roku oraz rozpoczęcia procesu redukcji swojego bilansu w drugiej połowie roku.
- Oczekujemy, że działania i zapowiedzi Fed-u wpłyną na zmniejszenie globalnej płynności dolara, co zwiększy presję na waluty rynków wschodzących i będzie również sprzyjać stopniowej deprecjacji złotego zarówno wobec euro jak i dolara - powiedział dyrektor Biura Strategii Rynkowej Mariusz Adamiak.
Jak dodał, na koniec III kwartału za euro możemy płacić ok. 4,30 zł, a na koniec roku - 4,35 zł.
Zdaniem ekonomistów, do końca tego kwartału rentowności polskich obligacji skarbowych w sektorze 2-letnim będą rosły zbliżając się do 1,90 proc., w 5-letnim do 2,75 proc., a 10-letnim do 3,40 proc.