Polacy są winni fiskusowi 35 mld zł
Urząd Skarbowy nie jest w stanie zebrać 35 miliardów zaległych podatków. Chcąc dobrać się do tych zaległości, ma plan by stworzyć nowy rejestr dłużników. Problem w tym, że może być z niego więcej szkody niż pożytku - podaje "Puls Biznesu".
19.08.2014 | aktual.: 19.08.2014 11:51
Do rejestru skarbówki ma trafić każdy podatnik, który na wezwanie urzędników nie spłaci zobowiązań przekraczających 500 zł. Według szacunków ministerstwa finansów takie długi może mieć ponad 0,5 mln Polaków. Łączna kwota zaległości sięga 35 mld zł, średnio na jednego podatnika przypada 64 tys. zł długu.
Gdy czarna lista skarbówki zacznie działać urzędnicy będą wysyłać wezwania do dobrowolnej spłaty, jeśli wezwany nie ureguluje zaległości w ciągu 30 dni, to trafi do rejestru. Ma on być dostępny bezpłatnie na stronie Ministerstwa Finansów. Resort zakłada, że w obawie przed wpisaniem na listę przynajmniej część dłużników spłaci swoje zobowiązania. Według ostrożnych założeń w ciągu 10 lat uda się odzyskać 14 mld zł. Dzięki dostępności rejestru dla każdego firmy będą mogły sprawdzić czy ich potencjalni kontrahenci nie zalegają z podatkami. Wielu ekspertów ma wątpliwości, co do tego czy system będzie działał tak jak spodziewa się tego ministerstwo.
- Obecnie 99 proc. firm nie wie czy ich kontrahenci rzetelnie płacą podatki, czy nie. Niewątpliwie taka lista sprzyjałaby lepszemu rozeznaniu na rynku. Państwo jednak doskonale wie, kto i ile mu zalega, i ma narzędzia do egzekucji długów. Problem w tym, że większości decyzji nie jest w stanie ściągnąć, bo dłużnicy nie mają majątku - mówi dla "PB" prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów.
Jego zdaniem ryzyko wpisania na listę nie spowoduje, że dłużnik zajmie się spłacaniem zobowiązań wobec państwa. Jeśli zwyczajnie nie ma pieniędzy, to wpisanie go na czarną listę nic nie da. Tymczasem wpisywanie firm, które ukrywają swoje problemy finansowe i próbują pomimo tego działać może bardzo zaszkodzić całemu rynkowi. Potencjalni kontrahenci mogą stawiać im trudniejsze warunki współpracy, co jeszcze bardziej je pogrąży.
Z kolei Stanisław Stec, były szef kontroli skarbowej, jest przekonany, że idea listy nie jest zła, ale musiałaby być realizowana bardzo rozsądnie. Zdaniem Steca próg 500 zł jest zdecydowanie za niski i powinien zostać podwyższony do 5 tys. zł. Do tego 30 dniowy termin na spłatę zobowiązań jest za krótki i powinien on wynosić, co najmniej 3 miesiące. Także on zwraca uwagę na fakt, że w przeciwnym razie wiele małych firm może stracić na wizerunku i zamówieniach, co przyczyni się do ich upadku.