Policja nie dostanie szerszych uprawnień przy ściganiu
Śledczy nadal nie będą mogli korzystać z kontroli operacyjnej przy ściganiu przestępstw giełdowych. Do Sejmu trafił projekt nowelizacji ustawy o policji bez obiecanych przez MSWiA przepisów.
24.05.2010 | aktual.: 24.05.2010 11:38
Dziś polscy policjanci mogą wykorzystywać podsłuchy czy kontrolować pocztę tylko w przypadku najpoważniejszych przestępstw: zabójstw, korupcji, terroryzmu czy działalności mafijnej. Zapowiadana przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) zmiana przepisów nie tylko miała poszerzyć katalog przestępstw, przy ściganiu których policja mogłaby zastosować kontrolę operacyjną, ale miała umożliwić też wykorzystanie przez śledczych zdobytych w ten sposób dowodów, ale dotyczących innych przestępstw lub osób niż określone w postanowieniu sądu.
Na przepisy poczekamy
– Projekt ustawy podzielono na dwie części. Do Sejmu trafiła pilniejsza, dostosowująca nasze prawo do przepisów unijnych. Do części m.in. zwiększającej uprawnienia policji zgłoszono wiele uwag i prace nad nią wciąż trwają – wyjaśnia Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSWiA.Tymczasem na nowelizację z niecierpliwością czekają policjanci zajmujący się przestępstwami giełdowymi.
– Wykrywalność tych przestępstw sięga 90 proc., ponieważ zazwyczaj podejrzanego wskazuje urząd Komisji Nadzoru Finansowego w swoim zawiadomieniu. Prawdziwym problemem jest za to zdobycie dowodów – mówi Janusz Gruchalski, wiceszef wydziału do walki z przestępczością gospodarczą Komendy Stołecznej Policji.
Pozostają tylko poszlaki
Dziś policjanci prowadzący śledztwo np. w sprawie ujawnienia i wykorzystania informacji poufnych mogą przesłuchać podejrzanych i sprawdzić na billingach, czy kontaktowali się ze sobą. Nie mogą jednak skontrolować treści korespondencji. – To powoduje, że przy większości spraw opieramy się na poszlakach. Sprawdzenie np. poczty elektronicznej jest często jedynym sposobem zdobycia twardych dowodów – dodaje Gruchalski.
– Zmiany w przepisach przydadzą się, co widać po tym, jak teraz policja radzi sobie ze śledztwami – przyznaje Łukasz Dajnowicz z urzędu KNF. – Kiedy tylko to możliwe, kwalifikują przestępstwo giełdowe jako przeciw obrotowi gospodarczemu – dodaje. To utrudnia pracę. Takie wnioski o kontrolę są częściej odrzucane przez sądy, a ponadto rodzi to ryzyko, że w dalszym etapie dowód zostanie uznany za zdobyty nielegalnie.
W USA mają lepiej
Podsłuchy przeciwko przestępcom giełdowym stosowane są m.in. w USA. W ubiegłym roku dzięki nim aresztowany został Raj Rajaratnam, miliarder, założyciel funduszu hedgingowego Galleon Group. Prokuratorzy nagrali m.in. rozmowę, podczas której jeden z dyrektorów w Goldman Sachs poinformował go, że Warren Buffet chce zainwestować w bank 5 mld USD.
A u nas mamy niskie kary
Brak wystarczających uprawnień to niejedyna przeszkoda w zwalczaniu przestępstw giełdowych. Dziś grozi za nie grzywna do 5 mln zł lub kara więzienia do pięciu lat. – Tak surowych wyroków polskie sądy nie wydają. Skazują na więzienie w zawieszeniu lub kilkadziesiąt tysięcy złotych grzywny – mówi Gruchalski.
Na zachodzie przestępcy giełdowi nie mogą liczyć na pobłażanie. W ubiegłym roku Du Jun, były menedżer Morgan Stanley, dostał za wykorzystanie poufnych informacji maksymalny wyrok – siedmiu lat więzienia. Sądy nie są wyrozumiałe także dla celebrytów.
Martha Stewart, wyrocznia amerykańskich pań domu, została skazana kilka lat temu na pięć miesięcy więzienia i drugie tyle aresztu domowego za wykorzystanie informacji poufnej, dzięki któremu zaoszczędziła zaledwie 51 tys. USD. Zdaniem Marii Dobrowolskiej, szefowej Izby Domów Maklerskich, łagodność polskich sądów może wynikać z braku doświadczenia. – Przestępstwa giełdowe stanowią margines wszystkich spraw, więc sędziowie nie mają wprawy w orzekaniu – wyjaśnia Dobrowolska.
Sergiusz Sachno
PARKIET