Polsko-rosyjska wojna z atomem w tle

Naprzeciw siebie stanęły dwie koalicje. Polsko-amerykańska i rosyjsko-zachodnioeuropejska. Stawka jest niezwykle wysoka. Hegemonia w regionie i zmiana układu sił na świecie.

Polsko-rosyjska wojna z atomem w tle
Źródło zdjęć: © Jan Kaliński / WP | Jan Kaliński / WP

26.05.2011 | aktual.: 27.05.2011 14:58

Naprzeciw siebie stanęły dwie koalicje: polsko-amerykańska i rosyjsko-zachodnioeuropejska. Stawka jest niezwykle wysoka. Hegemonia w regionie i zmiana układu sił na świecie.

Chodzi o gaz łupkowy. Strony konfliktu są już określone. Profesor Zbigniew Lewicki z Uniwersytetu Warszawskiego uważa wręcz, że Stany Zjednoczone są jedynym sojusznikiem, który może pomóc Polsce uniezależnić się od dostaw Rosji. Amerykanista podkreślił na falach radiowej Trójki, że rozmowy władz polskich z Barackiem Obamą w sprawie łupków powinny być poświęcone wyłącznie kwestiom politycznym. - Chodzi o to - mówił amerykanista - by łupki w ogóle móc wydobywać.

A to wcale nie jest takie pewne. Według badań Europejskiego Centrum Zasobów Energii Eucers wykorzystanie tylko części niekonwencjonalnych zasobów przed 2020 rokiem zapewni kontynentowi dostęp do własnego źródła energii.

Europie teoretycznie powinno zależeć na uniezależnieniu się energetycznie od obcych dostawców. Jednak Unia Europejska to twór, w którym liczą się partykularne interesy konkretnych państw. A w przypadku gazu łupkowego każdy ma coś do ugrania.

Szara eminencja

Rozgrywającym jest Rosja. Dostawy surowców naturalnych to jeden z ostatnich haczyków na Europę. Duża część Starego Kontynentu jest zależna od błękitnego paliwa z Rosji. Moskwa nie będzie się biernie przyglądać próbie uwolnienia z żelaznego uścisku rosyjskiego niedźwiedzia. Głośno mówią o tym czescy eksperci ds. bezpieczeństwa, generałowie rezerwy Jirzy Szedivy i Andor Szandor cytowani przez portal internetowy iDnes.
- Energia i źródła surowców pełnią w Rosji funkcję broni politycznej - podkreślają. A źródła gazu łupkowego to dla niej "ewidentnie mocna konkurencja". Według ekspertów Europa stanie się areną wielkich manewrów szpiegowskich.

Generałowie podkreślili, że największym wsparciem Rosji w UE są Niemcy. - Będą narzędziem utrzymania rosyjskich wpływów. Działający gazociąg North Stream da im całkowitą wyłączność na dystrybucję gazu - powiedział Szedivy.
Przy inwestycji za ogromne pieniądze trudno przypuszczać, by nasi zachodni sąsiedzi stali się nagle wielkimi zwolennikami gazu z łupków.

Rosja ma jeszcze jedną kartę przetargową. Europa nie jest jedynym rynkiem zbytu. W grze pojawiły się Chiny i rury z błękitnym paliwem płyną już do Państwa Środka. Moskwa nie jest więc zależna od zachodnich partnerów. - Oczywiście nie chcą tracić kontaktów, ale gdy tylko w grze będą pieniądze, będą grać chińską kartą - podkreślił Szedivy.

Bez Norwegii i Rosji ani rusz

Nie możemy mieć więc złudzeń, że gaz z łupków stanie się priorytetem dla Unii Europejskiej.

- Nie będziemy mieli wielu przyjaciół w realizacji tego projektu. Jeśli popatrzymy na politykę UE i wypowiedzi znaczących polityków, to entuzjazm dla gazu pochodzącego z łupków jest, bardzo oględnie mówiąc, umiarkowany - powiedział na konferencji "The Poland - U.S. Energy Roundtable" Maciej Kaliski, dyrektor departamentu ropy i gazu Ministerstwa Gospodarki.

I nie chodzi tylko o interesy między krajami Unii a Rosją. Podczas marcowej debaty w Parlamencie Europejskim głos w sprawie gazu z łupków zabrał unijny komisarz ds. energii Guenther Oettinger. Podkreślił, że gaz łupkowy może pełnić jedynie rolę uzupełniającą w dostawach dla Europy i nie zastąpi importu gazu konwencjonalnego z Norwegii czy Rosji.

- Import gazu konwencjonalnego z takich państw jak Norwegia, Rosja, Algieria czy statkami z Kataru będzie pełnił główną rolę - powiedział Guenther Oettinger.

Nikt nam nie zabroni. Na razie...

W tym momencie docieramy do kolejnej strony konfliktu. Ekologów. Ich presja może doprowadzić do ograniczenia lub wręcz zatrzymania wydobycia surowca.

Guenther Oettinger zaznaczył w marcu, że trzeba się zastanowić, czy na poziomie UE nie trzeba bardziej zadbać o bezpieczeństwo przyszłego wydobycia. - UE ma swoje przepisy dotyczące ochrony wód podziemnych, prowadzenia wydobycia, emisji CO2 i BHP, których trzeba przestrzegać - dodał unijny komisarz.

Długo nie trzeba było czekać na pierwsze reakcje. Na początku maja francuscy deputowani uchwalili ustawę o zakazie wydobycia gazu łupkowego. Zakaz dotyczy najtańszej i najbardziej powszechnej formy pozyskiwania surowca ze skał - tzw. szczelinowania.

Czy podobne zakazy mogą zacząć obowiązywać w całej Unii? Pomimo słów komisarza Oettingera na razie nic tego nie zapowiada.

- Gaz łupkowy to sprawa poszczególnych krajów, a nie Unii Europejskiej - powiedziała PAP Jesse Scott, ekspertka ds. środowiska UE.
Jej zdaniem minie co najmniej kilka lat, zanim KE ewentualnie zaproponuje jakąś regulację dotyczącą wydobycia gazu łupkowego w UE.

Ekologia z atomem w tle

Paryż mógł sobie pozwolić na zablokowanie wydobycia. Gaz nie ma tam znaczącej pozycji w bilansie energetycznym. Co innego w Polsce.

- We wschodniej Europie sprawa wygląda zupełnie inaczej, zwłaszcza dla Polski gaz łupkowy oznacza szanse na korzyści ekonomiczne oraz uniezależnienie się od węgla - twierdzi Jesse Scott.

I tu znów mamy kolejną stronę konfliktu. We Francji 80 proc. energii pochodzi z elektrowni jądrowych. Według Jana Krasonia, światowej sławy geologa, cytowanego przez "Dziennik Gazetę Prawną", wpływ na decyzję wprowadzającą zakaz eksploatacji złóż gazu łupkowego miało lobby francuskie nuklearne i Gazprom. Według niego producentom energii nie potrzeba konkurencji ze strony łupków.

Wpływ na postawę ekologów, według wspomnianych wcześniej czeskich wojskowych ekspertów, mogą mieć rosyjskie specsłużby. Według nich Moskwa doskonale potrafi wykorzystać do swoich celów targające Europą niepokoje społeczne.

- Wpływanie na opinię publiczną przez organizacje ekologiczne i pokojowe, to są sposoby, które Rosjanie wykorzystują już dość długo i całkiem skutecznie - twierdzi Andor Szandor.

Rosjanie to nie nowicjusze na tym polu. Były szef czeskich wojskowych służb informacyjnych przypomina m.in. protesty, które towarzyszyły rozmieszczaniu amerykańskich rakiet i systemu radarowego.

Choć Moskwa nie może skorzystać z "instrumentów bezpośrednich", może zablokować wydobycie gazu z pomocą organizacji ekologicznych. Takie sensacje potwierdza anonimowo przedstawiciel polskiego Ministerstwa Gospodarki. W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawna" powiedział, że do polskich władz dotarły sygnały, że rosyjscy potentaci energetyczni mogą przekazywać ogromne sumy organizacjom ekologicznym w Europie!

A nieraz do wywołania niepokojów nie potrzeba wiele. Weźmy na przykład Niemcy, którzy również są niechętni wydobyciu gazu z łupków.

- U naszych zachodnich sąsiadów trudno jest uzyskać akceptację dla jakichkolwiek projektów energetycznych, nawet farmy wiatrowe wywołują spory. To jest sprawa polityczna, a nie ekonomiczna - podkreśla Jesse Scott. Dodaje, że jedyne źródło energii akceptowane w tym kraju to solary montowane na dachach budynków.

O co chodzi ekologom

Tylko czy te wszystkie głosy oburzenia płynące ze strony ekologów mają uzasadnienie w rzeczywistości?

We Francji zablokowano wydobywanie gazu łupkowego metodą szczelinowania hydraulicznego. Na czym ono polega? Do odwiertu pod dużym ciśnieniem wpompowywane są ogromne ilości wody z niewielką domieszką chemikaliów i piaskiem. Mieszanka rozrywa strukturę skalną i uwalnia zgromadzony gaz.

ZOBACZ, JAK WYDOBYWA SIĘ GAZ Z ŁUPKÓW
Według ekologów grozi to zatruciem wód gruntowych. Jednak według wielu ekspertów nie ma takiej możliwości. A zarzuty są irracjonalne.
- Jest bardzo mało prawdopodobne, by do wód gruntowych dostała się woda wraz z chemikaliami, Szczelinowanie odbywa się na głębokości 3-4 tys. metrów. Bardzo głęboko. Słodkie poziomy wodonośne, czyli użytkowane na potrzeby zaopatrzenia ludności w wodę, występują maksymalnie do głębokości 300 metrów. Różnica jest znaczna - zauważa dr Małgorzata Woźnicka.

Mikołaj Budzanowski, wiceminister skarbu, uważa decyzję Zgromadzenia Narodowego we Francji za dziwną. Jak podkreślił w "Sygnałach dnia", Francuzi nie mają nawet decyzji środowiskowej, która świadczyłaby, że głębokie odwierty zagrażają środowisku.

W Polsce do tej pory nie stwierdzono negatywnego oddziaływania na środowisko. Według dyrektor ds. gospodarowania wodami podziemnymi w PIG podobnie jest w USA.
- Nie potwierdzono nam żadnego incydentu, aby woda z chemikaliami używana w czasie szczelinowania hydraulicznego w procesie wydobywania gazu z łupków dostała się do wód gruntowych - twierdzi dr Małgorzata Woźnicka.

Tak więc argumenty proekologicznych ekspertów i obrońców środowiska, że grozi nam zatrucie wód gruntowych, używanymi do szczelinowania substancjami chemicznymi, jest bezzasadne. Pojawiają się jednak inne argumenty.

Wybuchająca woda

Internet jakiś czas temu obiegły filmiki (zobacz) udowadniające, że mieszkanie w pobliżu odwiertów nie jest bezpieczne. Z kranów leciała wybuchająca woda. Wystarczyło przyłożyć zapalniczkę do kranu. Przebadano 68 studni w stanie Pensylwania i Nowy Jork. Z badań naukowców z Duke University wynika, że poziom metanu w domach położonych w pobliżu odwiertów przekraczał normę średnio 17 razy.

Jednak ci sami eksperci nie stwierdzili w wodzie substancji, które używane są do szczelinowania. Metan najprawdopodobniej wydobywał się z nieszczelnej instalacji. Czyli niebezpieczne jest nie tyle wydobywanie gazu z łupków, a złe zabezpieczenie infrastruktury.

Oczywiście żadna eksploatacja złóż - zarówno konwencjonalnych, jak i niekonwencjonalnych, a także innych złóż energetycznych - nie jest neutralna dla środowiska. To tak jakby mówić, że kopalnie węgla nie mają wpływu na otoczenie.

- Należy przede wszystkim kontrolować i monitorować taką działalność. Jeśli coś wzbudzi podejrzenia, wtedy należy podejmować odpowiednie działania - zaznaczyła dr Małgorzata Woźnicka.

W Polsce funkcjonuje system monitoringu wód podziemnych, przy odwiertach badania przeprowadza także PGNiG. Jak na razie nie potwierdzono zagrożenie dla ludzi. A dla środowiska gospodarka oparta na gazie łupkowym może być wręcz korzystniejsza niż ta oparta na węglu.

- Dzięki niemu Polska będzie korzystała z bardziej niskoemisyjnej energii, a tym samym - będzie emitowała mniej dwutlenku węgla do atmosfery - stwierdził w radiowej Jedynce Mikołaj Budzanowski.

Przyjaźń za pieniądze

Przed nami trudna bitwa. Choć Unia Europejska (a właściwie Traktat Lizboński) nie może zabronić Polsce wydobywania gazu łupkowego, walka będzie trwać. Jednak UE ma wiele argumentów, by przekonać, że korzystanie ze złoży jest nieopłacalne. Możemy sobie np. wyobrazić, że ktoś wpadnie na pomysł nowej opłaty środowiskowej.

Eksploatacja własnych złóż jako dywersyfikacja źródeł cennego surowca da nam większe gwarancje bezpieczeństwa niż tarcza rakietowa czy amerykańskie F-16.

Właśnie dlatego rozmowy z Barackiem Obamą w Warszawie nie są bez znaczenia. Przy tak różnych interesach tak wielu graczy próby storpedowania polskiego wydobycia pojawią się na pewno. USA może nas objąć parasolem ochronnym.

Oczywiście ma w tym nie tylko interes polityczny. Nie ma nic za darmo. Wiceprezes PGNiG Marek Karabuła ma nadzieję, że firmy amerykańskie zainwestują w Polsce setki milionów dolarów w poszukiwania i eksploatację gazu łupkowego.

W ostatnich latach Ministerstwo Środowiska wydało ponad 40 podmiotom przeszło 80 koncesji na poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego w Polsce, głównie amerykańskim - m.in.: Exxon Mobil, Chevron, Maraton, ConocoPhillips i kanadyjskiej Lane Energy.

gaz łupkowygazpromBarack Obama
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)