Trwa ładowanie...
turystyka
13-06-2020 18:11

Poszukiwacz skarbów “Odyn”: To jest jak hazard

Kto nie chciałby się poczuć jak Indiana Jones? Adam “Odyn” Brzozowski poszukuje skarbów w ziemi i w wodzie. Nic innego nie chciałby robić, chociaż to, czym się zajmuje to nie droga usłana drogocennymi znaleziskami.

Poszukiwacz skarbów “Odyn”: To jest jak hazardŹródło: Facebook.com
d329b02
d329b02

Adam “Odyn” Brzozowski od sześciu lat poszukuje skarbów. Zaczęło się przypadkiem. Pojechał do Częstochowy, odwiedzić kuzyna. Jego teść kupił detektor. Poszli do lasu. Kuzyn chodził z detektorem, "Odynowi" przypadła łopata. Znaleźli to, co można w lesie znaleźć - odłamki bomb, puszki, śmieci. Aż w końcu, podczas kopania dołu, trafił na łuskę, która w dole przeleżała sto lat. - Stałem w dole, kuzyn nade mną, patrzyłem na łuskę pod słońce i myślałem, że jestem pierwszym świadkiem tego, że sto lat temu ktoś tu oddał strzał. Czy był chybiony czy nie? Nie wiem. Wykopujesz przedmiot i dopowiadasz sobie historię. Można ją zbadać, ale to trudne i tu wkracza archeologia - mówi "Odyn".

Niemniej jednak trudność zbadania sprawy polega m.in. na tym, że miejsce, w którym znajdują się poszczególne przedmioty niekoniecznie zostały tam pozostawione. Przedmioty mogły zostać przemieszane wraz z gruntem na skutek prac gospodarczych w lesie lub na polach. W ten sposób przedmiot zostaje pozbawiony kontekstu, który jest źródłem informacji. Jednak zbierając takie rzeczy, spisując ich koordynaty oraz współpracując z archeologami możemy odtworzyć wiele historii.

Zobacz też: Suntago szykuje się do ponownego otwarcia. W lipcu ruszy wioska bungalowów

Pierścień z diamentami wyłowiony z wody

W poszukiwanie skarbów wkręcił się szybko. Poczuł, że to jest coś, co chce robić, żadne z poprzednich zajęć go tak nie interesowało. Dwa lata temu zrezygnował z pracy w hucie i wyruszył fiatem stilo w Polskę.

d329b02

Są wykopki, które pamięta szczególnie. Podczas poszukiwań w wodzie trafił na obrączkę z trzema diamentami i wygrawerowaną datą ślubu. Obrączka nie wyglądała jak typowy jubilerski wyrób, przypominała rzemieślniczą robotę. "Odyn" zgłosił znalezisko do starostwa powiatowego, ale ono z uwagi na wiele takich spraw, nie było zainteresowane biżuterią. Pierścionek pojawił się w jednym z odcinków na jego kanale. Nikt o zgubę się nie upomniał, aż do ubiegłego lata, kiedy "Odyn" postanowił nagrywać filmiki pokazujące ile można zarobić szukając fantów na plażach. Film miał ponad milion wyświetleń. - Na kanał trafiła nowa publiczność, ludzie zaczęli oglądać archiwalne filmy - wspomina. Film z oryginalnym pierścionkiem z diamentami zobaczyła wnuczka kobiety, która go zgubiła. Po odbiór przyjechała z aktem ślubu potwierdzającym datę z pierścionka, a tym samym to, że to ona jest właścicielką przedmiotu.

Czytaj też: Klient pokazał rachunek. Tyle trzeba zapłacić za kawałek ryby nad Bałtykiem

Bywa, że detektoryści są wynajmowani przez prywatne osoby do poszukiwań np. zgubionych obrączek. Niektórzy klienci patrzą z nieufnością na poszukiwacza, potrafią wyszarpać znalezisko i nie zapłacić za wykonaną pracę.

Ramię w ramię z archeologiem

Zdarza się, że poszukiwaczy zatrudniają archeolodzy. Najciekawsze znalezisko historyczne "Odyna" zostało odkopane niedaleko Żuromina. - Odnaleźliśmy bardzo dziwny i mocno zniszczony pochówek. Archeolog, doktor Andrzej Szela, prowadzący wykopaliska mówił, że prawdopodobnie to pierwszy szkieletowy pochówek na wschód od Wisły - opowiada "Odyn". Grób mogący mieć niemal 2 tys. lat był bogato wyposażony. Znaleźli w nim pozostałości po rogach do picia, po czerpaku do wina czy naczyniach, ale i - i to najbardziej ekscytujące - złoty pierścień rzymski.

"Odyn": - To działa na wyobraźnię, myślę o tym, jak ludzie wówczas żyli, jak się zachowywali, miałem świadomość tego, że to importy z Rzymu więc zastanawiałem się jak tu trafiły, jak mocno rozwinięte były społeczności, które pochowały tego człowieka z tak bogatym wyposażeniem, jaką miał rolę w tej społeczności, o czym świadczył ten złoty pierścień i na którym był palcu.

d329b02

Jakie emocje towarzyszą poszukiwaczowi? One zależne są od świadomości, jaką mają poszukiwacze. - Świadomość i doświadczenie nabywa się z latami - ocenia Brzozowski. - Na początku często człowiek nie jest świadomy tego, co odkrył, bądź co trzyma w rękach.

Są w Europie kraje, w których przyjemnie szukać

"Odynowi" największą radość sprawia odnalezienie biżuterii lub starych monet.

Na to drugie trafił podczas wykopków we Włoszech. Tamtejsze przepisy mówią, że jeżeli znalezisko może mieć wartość historyczną, należy je zgłosić w urzędzie. - Urzędnicy byli zaskoczeni. Akurat w tym rejonie nikt nie zgłaszał wcześniej tego, co znalazł - mówi poszukiwacz. Włoscy urzędnicy nie przyjęli monet. Poradzili Polakowi znaleźć rzeczoznawcę, który oceniłby ich wartość. Odyn zostawił monety lokalnemu poszukiwaczowi, u którego zatrzymał się na jakiś czas.

d329b02

Gdy szukał fantów w największej rzece w Anglii, Tamizie, mógł zatrzymać znalezione przedmioty na własność. Zarejestrował znalezione zabytki i wystąpił nawet o licencję eksportową dla dwóch monet: rzymskiego denara znalezionego w polu oraz na średniowieczną srebrną monetę. Na decyzję angielskich urzędników jeszcze czeka.
- W Polsce prawo jest mniej przyjazne poszukiwaczom - kwituje.

Polska. To nie jest kraj dla poszukiwaczy skarbów

Wszystko to, co może mieć wartość powyżej 100 zł, należy zgłosić w starostwie powiatowym. Poszukiwaczowi przysługuje 10 proc. znaleźnego od przedmiotów. Jeżeli właściciel nie zgłosi się w ciągu dwóch lat - przedmiot należy do znalazcy, ale i właściciela terenu, na którym został znaleziony. To nie dotyczy obiektów historycznych, one są Skarbu Państwa. - W Polsce poszukiwacz nie może zatrzymać znalezionych przez siebie zabytków, nie może ich konserwować ani kolekcjonować - mówi "Odyn".

d329b02

Jedyną możliwością jest posiadanie np. stowarzyszenia i współpraca z muzeami, konserwatorem zabytków. - Tylko, że i tak właścicielem przedmiotów jest Skarb Państwa - dodaje mężczyzna.

Poszukiwacze mają nadzieję, że uda im się doprowadzić do zmian w prawie dotyczącym znalezisk. Zmiana przydałaby się też w świadomości społeczeństwa.

Poszukiwacze tłumaczą Polakom, co robią

Wiele osób myśli, że poszukiwacze działają nielegalnie i niszczą zabytki. Takie osoby, jak mówi "Odyn", są wśród poszukiwaczy, ale to wyjątki. W każdej profesji zdarzają się osoby, które nie zachowują się uczciwie i godnie. - Należy wyciągać wobec nich konsekwencje - uważa Brzozowski.

d329b02

Przez złą prasę niejednokrotnie zdarzało mu się podczas poszukiwań odłożyć detektor i łopatę po to, by wytłumaczyć, że to co robi jest zgodne z prawem, bo ma odpowiednie pozwolenia. Tylko, że niekoniecznie ludzie chcą słuchać jego argumentacji. Częściej się jednak zdarza, że zaczepiają go widzowie jego kanału. Chcą zrobić sobie zdjęcie, pytają co znalazł, czy można z tego żyć.

Kanał "Odyna" w serwisie YouTube ma 225 tys. subskrybentów. Najpopularniejszy jest film o tym, ile można zarobić przeszukując polskie plaże. W ubiegłoroczne wakacje w miesiąc uzbierał blisko 1400 zł z bilonu. Znajduje dużo śmieci - petów, zawleczek od puszek. Detektory wydają konkretne dźwięki przy różnych przedmiotach, jeszcze przed odkopaniem przedmiotu można z dużym prawdopodobieństwem odgadnąć, na co się trafiło. Nauczenie się obsługi detektora to jak przyuczenie do zawodu. Wymaga długich godzin, ale jest tego warte. - To jest jak hazard - mówi Brzozowski. - Gdy detektor wydaje sygnał, to jest to jak losowanie, nie wiadomo, co się znajdzie, czy zmienisz bieg historii czy staniesz się bogatszy, chociaż są i takie momenty, gdy kopie się długo, ale nie znajduje się nic ciekawego. To pasja na całe życie.

Poszukiwacz śpi na kasie?

Czy z tego da się przeżyć? - Jeżeli cały czas uczestniczyłoby się w badaniach archeologicznych, to jak najbardziej. Archeolodzy płacą od 2 tys. zł za miesiąc - przyznaje "Odyn". Tylko, że nie zawsze archeolodzy chcą angażować detektorystów. Nawet jeżeli, to praca jest w sezonie od kwietnia do listopada.

d329b02

Adam “Odyn” Brzozowski żyje w vanie, tak minimalizuje wydatki, że może się sprawnie poruszać po kraju i Europie. - Czuję się jak Indiana Jones. A najlepsze jest to, że można poczuć się tak już za 700 zł, bo tyle kosztuje dobry detektor na start.

Autorka: Iwona Görke

Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie

d329b02
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d329b02