Poznaniacy wracają z emigracji

W Wielkiej Brytanii piąłem się po szczeblach kariery, aż doszedłem do martwego punktu - mówi Marcin Woźniak. Niedawno - jak wielu emigrantów z wyższym wykształceniem - wrócił do Poznania.

04.06.2007 | aktual.: 04.06.2007 13:04

- Coraz więcej Polaków z zagranicy pyta nas, czy znajdzie się coś dla nich w Polsce. Sami właśnie zatrudniliśmy menedżerkę, która pracowała w Londynie - opowiada Katarzyna Rydzewska z firmy pośrednictwa pracy Manpower w Poznaniu. Tą menedżerką jest Elżbieta Malicka. - Połowa moich znajomych, która wyjechała do Anglii, wróciła już do kraju. Wszyscy mają pracę. I to nie najgorzej płatną - zapewnia.
Rzeczywiście - ofert zatrudnienia w Poznaniu jest coraz więcej. Do Powiatowego Urzędu Pracy miesięcznie wpływa ich 1600, a jeszcze trzy lata temu było raptem 300. Bezrobocie w samym Poznaniu jest niewielkie i wynosi 4,6 proc. (w kraju 13,7 proc.). Z zarobkowej emigracji wrócił właśnie Marcin Woźniak, by zostać szefem działu recepcji w czterogwiazdkowym Andersia Hotel (otwarcie na przełomie czerwca i lipca). Na Wyspach Brytyjskich pracował na kierowniczych stanowiskach w pięciogwiazdkowych hotelach sieci Radisson SAS. Najpierw w Londynie, a potem w Dublinie. W Irlandii pilnował, by hotel trzymał fason. Rozmawiał z gośćmi, jadał z nimi lunch, wysłuchiwał uwag i skarg. Miesięczne zarobki? Ok. 1,5 tysiąca funtów. Za granicą znalazł przyjaciół i ułożył sobie życie. Mimo to postanowił wrócić do Polski. Dlaczego? - Pojechałem za granicę, by się przekonać, ile jestem wart. W Wielkiej Brytanii na początku awansowałem, aż doszedłem do martwego punktu. Moje perspektywy na awans zmalały do zera, bo regułą jest, że w
Irlandii stanowiska wysokiego szczebla zarezerwowane są dla Irlandczyków - opowiada. - To był znak, że czas wracać.
Za powrotem przemawiały też argumenty finansowe. - W Polsce spokojnie można znaleźć dobrą pracę z satysfakcjonującym wynagrodzeniem - mówi Marcin Woźniak. Nie jest jedyną osobą z zagranicznego "odzysku" w Andersia Hotel. Jego zastępczynią została Anna Kozłowska, która wróciła z pracy w Szkocji. Na razie wracają przede wszystkim ludzie z wyższym wykształceniem. - Na powrót słynnego polskiego hydraulika jeszcze nie mamy co liczyć, bo zagraniczne stawki są jednak dla niego wciąż atrakcyjniejsze - ocenia Katarzyna Rydzewska z agencji Manpower. Ale kto wie? Pan Krzysztof spod Poznania ma pod Londynem trzyosobowa firmę budowlaną. Od dwóch lat remontuje stare domy. - Na początku miałem masę pracy, teraz jest jej mniej - mówi. - Teść dzwoni do mnie średnio raz w tygodniu i każe wracać. Policzyłem: za położenie 10 m glazury dostanę jakieś 450-500 zł (stawki wynoszą nawet 70 zł za metr brutto). No, takiej dniówki to ja w Londynie nie mam i mieć nie będę. Pan Krzysztof obiecał żonie, że w lipcu wrócą do Polski.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)