Prawo wodne. Resort upraszcza przepisy o motorówkach i organizacji wypoczynku. Ucieszą się również wędkarze

Rząd postanowił uwolnić środowisko fanów sportów wodnych od absurdu prawnego, który zrównywał ich działalność z przemysłem. Chce zlikwidować m.in. uciążliwy i drogi obowiązek posiadania pozwolenia wodnoprawnego na pływanie motorówkami. Taniej powinno być więc też dla wczasowiczów.

Prawo wodne. Resort upraszcza przepisy o motorówkach i organizacji wypoczynku. Ucieszą się również wędkarze
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Kamionka/REPORTER
Marcin Lis

1 stycznia 2020 r. miną dwa lata, odkąd w Polsce obowiązuje nowe Prawo wodne. Dla motorowodniaków, kajakarzy i zwolenników aktywnego spędzania wypoczynku nad wodą będzie to data szczególna. Po dwóch latach z tekstu ustawy zniknie obowiązek uzyskiwania specjalnego pozwolenia m.in. na organizację spływów kajakowych przez przedsiębiorców zarabiających na turystyce czy pływanie motorówkami po większości wód w Polsce.

Sejmowa komisja żeglugi śródlądowej i gospodarki morskiej poparła już przygotowany w ministerstwie gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej projekt nowelizacji, który zakłada m.in. wykreślenie z kluczowego dla całej ustawy art. 34 dwóch punktów – 9 i 16.

Pierwszy z nich uznaje "uprawianie na wodach sportu, turystyki lub rekreacji za pomocą jednostek pływających wyposażonych w silnik spalinowy mocy powyżej 10 kW" za tzw. szczególne korzystanie z wód. Tym samym wystarczy mieć zamontowany do łódki silnik o mocy 14 koni mechanicznych, żeby podlegać obowiązkowi posiadania pozwolenia wodnoprawnego.

Jeszcze dalej idzie przeznaczony do skreślenia pkt 16 – on za szczególne korzystanie z wód uznaje "organizację wypoczynku lub sportów wodnych w ramach działalności gospodarczej". Np. spływów kajakowych w trakcie kolonii i obozów dla dzieci.

Turystyka jak przemysł

Ujęcie obu aktywności w kategorii "szczególnego korzystania z wód" można spokojnie nazywać absurdem, gdyż pociąga za sobą konieczność uzyskania pozwolenia wodnoprawnego na takich samych zasadach, jak robią to np. firmy pobierające wodę podziemną, czym obniżają jej poziom, wykonują urządzenia wodne służące choćby energetyce czy wreszcie przedsiębiorstwa odprowadzające ścieki.

Jak poinformowały Wody Polskie, od 1 stycznia 2018 r. do 2 sierpnia br. wydanych zostało 38 tys. pozwoleń. Choć Wody nie prowadzą statystyki dotyczącej tego, jakiego rodzaju korzystania dotyczyły poszczególne zgody, to wiadomo, że przepisy nie oszczędzały nikogo.

Przykłady? W BIP Zarządu Zlewni w Gorzowie Wielkopolskim znajduje się informacja o procedurze wydawania pozwolenia wodnoprawnego Akademii Wychowania Fizycznego na pływanie po jeziorze Chycina w trakcie zajęć dydaktycznych ze studentami. To skutek wspomianego punktu 9.

Z kolei skutek punktu 16 jest widoczny choćby na stronie Pienińskiego Parku Narodowego. Z zamieszczonych tam informacji wynika, że każdy, kto chce otrzymać zgodę na organizowanie słynnych spływów Dunajcem, również musi posiadać, poza innymi dokumentami, pozwolenie wodnoprawne.

Kosztowne pozwolenia

A takie pozwolenie nie należy do najtańszych. Za samo złożenie i rozpatrzenie wniosku trzeba zapłacić Wodom Polskim około 350 zł. Do tego konieczne jest przygotowanie operatu wodnoprawnego. Szybki przegląd ofert pokazuje, że przygotowanie tak specjalistycznego dokumentu to jednorazowy koszt około 1-2 tys. zł. Po wszystkim za "szczególne korzystanie z wód" trzeba Wodom Polskim płacić.

W przypadku motorowodniaków pływających jednostkami mocniejszymi niż wspomniane 10 kW ustawowy obowiązek jest kolejnym - muszą bowiem i tak posiadać patent oraz dostosować się do lokalnych przepisów, m.in. o strefach ciszy. Wspomniany punkt 9 dotyczy pływania po około 70 proc. wód w Polsce – nie obowiązywał jedynie na śródlądowych drogach wodnych. Unikali go pływający m.in. po szlaku Wielkich Jezior Mazurskich i Zalewie Zegrzyńskim. Takiej możliwości nie mieli natomiast pływający po jeziorach Pojezierza Kaszubskiego, Lubuskiego czy po Zalewie Sulejowskim, Wiślanym i Szczecińskim. Także zarabianie na organizacji imprez turystycznych jest obwarowane szeregiem szczegółowych przepisów.

Wykreślenie obu punktów z Prawa wodnego będzie z pewnością odczuwalne w portfelach i motorowodniaków, i przedsiębiorców od 2020 r. W efekcie mogą spaść koszty aktywnego wypoczynku nad wodą.

Resort w uzasadnieniu do projektu otwarcie bije się w piersi i przyznaje, że pozwolenie wodnoprawne w obu opisanych przypadkach "nie przystają do takiej formy działalności", a doświadczenie stosowania ustawy "wskazuje na nieadekwatność".

Slipowanie dopuszczalne

Drugą z istotnych zmian, o które walczyli wędkarze, motorowodniacy i żeglarze, jest doprecyzowanie art. 77. Dziś bowiem Prawo wodne zakazuje… wodowania niewielkich łodzi wprost ze specjalnych przyczep, tzw. slipowania. To wymusza konieczność korzystania z wybetonowanych slipów, za które ich właściciele płacą Wodom Polskim. Drugą możliwością są specjalne dźwigi, ale te ze względu na swoje ceny są rzadkim widokiem w śródlądowych portach.

Od 1 stycznia 2020 r. znów legalne ma być slipowanie łodzi wprost ze specjalnej przyczepy w wyznaczonych miejscach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:money.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)