Precz z pijawkami
Niech żyje demokracja bezpośrednia i samorządy pracownicze. Tak m.in. skandowali osoby protestujące przeciwko G8 w niemieckim Rostocku.
06.06.2007 | aktual.: 06.06.2007 15:55
Precz z pijawkami! Nie chcemy makdonaldyzacji! Niech żyją samorządy pracownicze. Tak m.in. skandowali osoby protestujące przeciwko G8 w niemieckim Rostocku.
Wśród protestujących przeciwko spotkaniu najbogatszych krajów świata i Rosji nie zabrakło polskich reprezentantów interesów pracowniczych.
- Przepaść pomiędzy bogatymi, a biednymi jest bezpośrednim skutkiem polityki krajów należących do grupy G8. Jesteśmy przeciwko makdonaldyzacji również w zatrudnieniu. Nasza manifestacja jest pokojowa, chcemy uwrażliwić przedstawicieli najbogatszych państw i właścicieli firm, by przestali wyzyskiwać swych pracowników. Jesteśmy za tym, by pracownicy otrzymywali godziwą płacę za swoja pracę w każdym zakątku świata. Chodzi nam też o to, by nie byli oni tylko trybikami w jakieś ogromnej machinie korporacyjnej – mówiła PAP-owi Anna Jarecka, studentka z Jeleniej Góry.
Wśród manifestujących przeciwko spotkaniu przedstawicieli Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Włoch, Japonii, Stanów Zjednoczonych, Kanady i Rosji, nie zabrakło też emigrantów.
- Jestem po studiach i pracuję w Niemczech w supermarkecie. Przyszedłem na manifestację, bo uważam że taka sytuacja jest niesprawiedliwa. Denerwuje mnie, że w mojej ojczyźnie ciągle nie stać mnie na otworzenie własnego biznesu. Jestem zmuszony pracować dla francuskiej spółki – mówił PAP-owi Joachim Banach.
W Niemczech była też Joanna Pilch, zwolniona w Polsce z restauracji należącej do amerykańskiej korporacji.
Wielkie spółki zawsze będą działać na korzyść ich właścicieli. Pracownik jest w nich tylko pionkiem, nie ma żadnego wpływu na działalność korporacji. Jest tylko po to by bezmyślnie wykonywać polecenia. Przeciwko takim zachowaniom protestujemy – twierdzi Joanna Pilch.
Czy rzeczywiście korporacje wyzyskują swych pracowników na masową skalę? Czy manifestujący mają powody by wychodzić na ulicę?
- Zmniejszyła się liczba skarg na pracodawców i kierowanych przeciwko nim pozwów. Ale to nie znaczy, że jest różowo. Nie tak dawno w naszym kraju pracownicy protestowali przeciwko azjatyckiej firmie elktronicznej. Za ciężką pracę otrzymywali symboliczne wręcz wynagrodzenie. Pracodawcy niestety nie stronią od naruszania praw pracowniczych. Nie można jednak w tym względzie przesadzać. Na pewno wiele zależy od samych pracowników, tego jakie podpisują umowy. Jeśli nie dadzą się wykorzystywać, to pewnie żaden szef tego nie zrobi. O ile na manifestacji nie dochodzi do rękoczynów, nie mam nic przeciwko niej. To chyba dobrze, że wypowiadaja się nie tylko przedstawiciele najbogatszych państw, szefowie firm, ale też uaktywnia się ta druga strona, czyli pracownicy – mówi dr Robert Klin, socjolog, bada m.in. strajki i zachowania pracowników w dużych firmach.