„Proszę korzystać z własnego papieru toaletowego!!!”
W biurze brak papieru do drukarki, spinaczy, długopisów. W łazience notorycznie nie ma papieru toaletowego, nie mówiąc już o mydle
28.07.2011 | aktual.: 28.07.2011 12:50
Luksusem jest w firmie kuchnia, w której pracownikom nie brakuje darmowej kawy czy herbaty. Działający ekspres, z którego może korzystać każdy, brzmi jak bajka. Dużo częściej można zderzyć się z mniej przyjazną rzeczywistością w firmie. Jeśli brakuje spinaczy, lepiej wiać.
Własny papier
Zazwyczaj, mimo pojawiających się kłopotów z płynnością finansową, projekty pochłaniające grube miliony idą w firmie pełną parą, natomiast zaczyna się strasznie oszczędzać na drobiazgach. W takiej sytuacji była firma Elżbiety. Jak wielkie było jej zdziwienie, gdy rano przyszła do swojego pokoju i nie mogła znaleźć kosza na śmieci. Wprawdzie w jej korporacji bez przerwy miały miejsce wielkie oszczędności, ale nawet do głowy jej nie przyszło, że sytuacja jest tak zła, żeby oszczędzać na workach do śmieci. A jednak to prawda.
- Z biurowych pokoi poznikały kosze. Nie było gdzie wyrzucić ogryzka. Na korytarzu pojawiły się za to kosze do segregacji śmieci. Niby dobrze, a jednak finansowy dramat firmy stawał się coraz bardziej widoczny – opowiada Elżbieta. – W tym samym czasie grube pieniądze przeciekały dyrekcji przez palce.
Równie zdziwieni byli odwiedzający Komendę Powiatową Policji w Siemiatyczach. Kilka miesięcy temu Andrzej Baranowski, rzecznik tej placówki tłumaczyć się musiał za wywieszoną w toalecie kartkę – „Proszę korzystać z własnego papieru toaletowego!!!”.
- To nieszczęśliwe nieporozumienie. Kartka została zawieszona pomyłkowo i wisiała tam tylko przez chwilę. Nikt do komendy nie musi ze sobą nosić papieru toaletowego – usprawiedliwiał rzecznik.
Policjanci byli innego zdania. Zresztą ich koledzy w całym kraju zderzają się z podobną rzeczywistością. Na wielu komendach brakuje nie tylko papieru toaletowego, ale tez żarówek, długopisów, papieru do drukarek. Policjanci pracują na własnych komputerach, na własnych drukarkach lub kupują własne tonery.
Dobra inicjatywa
Inicjatorzy oszczędzania w firmie pomysłów mają wiele. W niektórych firmach zakazywano używania czajników. Bywało, że kiedy tylko firmowa kasa stawała się pusta, natychmiast kazano wykręcić co drugą żarówkę.
Materiały biurowe to jedna z pierwszych rzeczy, na których oszczędzają pracodawcy. „Przecież długopis każdy może przynieść sobie z domu” – myślą zazwyczaj. Nawet urzędy potrafią wykazać się inicjatywą i zaoszczędzić nieco grosza. W Gdańsku postanowiono oszczędzić na znaczkach pocztowych. Kolejny rok z rzędu pracownicy urzędu roznoszą do domów decyzje w sprawie podatku od nieruchomości. Również w innych miastach urzędnicy noszą pisma do sądu czy komorników.
- Mi się to nawet podoba. Przecież wszyscy w ten sposób oszczędzamy – wyjaśnia jedna z pań roznoszących pisma.
Znaczki znaczkami, ale dla wielu urzędników w całej Polsce niemal dramatem stała się zapowiedź oszczędzania na ciastkach, kawie i herbacie. Nieprzychylnie przyjęli fakt, iż na spotkaniach wewnętrznych dyrektorów czy pracowników nie będzie cateringu.
Dobre nawyki
Kryzys nie zawsze jest zły. Z pewnością może nauczyć dobrych nawyków. Oczywiście pod warunkiem, że do zaistniałej sytuacji podejdzie się rzeczowo, bez popadania w skrajności. Plusem zaciskania pasa może być fakt, iż w wielu firmach korespondencja, głównie wewnętrzna, zaczęła odbywać się drogą elektroniczną. Do boju z papierowym marnotrawstwem zachęcają pracowników urzędy, jednoznacznie kojarzone z tonami dokumentów, druków i formularzy – choćby skarbówka czy ZUS. Nawet tutaj w obiegu wewnętrznym krąży coraz więcej e-maili kosztem tradycyjnych pism. Nauka oszczędności energii też nie idzie w las. Jeśli pracownicy nauczą się wyłączać komputery gdy nikt na nich nie pracuje, ich firma sporo w ten sposób uskłada. Dobre nawyki można przenieść na grunt domowy.
ml/JK