Przecier Nestle ze szkłem we Francji, ale panika w Polsce
Blady strach padł na polskich rodziców. Nestle przyznało, że jej przecier dla najmłodszych może zawierać kawałki szkła. I choć sprawa dotyczy produktów z Francji, w polskim internecie rodzice ostrzegają przed produktami koncernu. Prawda czy czarny PR?
30.08.2011 | aktual.: 31.08.2011 10:57
"Nestle apeluje do wszystkich konsumentów, aby zwrócić kaszkę bananową, okres przydatności do spożycia do 2012 roku, kod kreskowy: 761303308973, ponieważ istnieje możliwość, że zawierają kawałki szkła! Kopiuj na status, chociaż nie jesteś rodzicem. Możesz uratować życie jakiegoś dziecka" - takie dramatyczne wpisy od kilkunastu dni pojawiają się w polskim internecie na forach, portalach społecznościowych i w komentarzach.
Informacja ma mało wspólnego z prawdą, a poza tym nie pochodzi od koncernu. Nestle przyznało, że w jej przecierach P'tit Pot Banana mogą znaleźć się kawałki szkła. Taką informację dostała od jednego z rodziców we Francji - ta konkretna partia przecieru bananowego była bowiem sprzedawana tylko w tym kraju. Nestle zdecydowało więc o wycofaniu produktu ze sprzedaży i zaalarmowała rodziców o nie podawaniu jej dzieciom.
- W lipcu br. firma Nestlé France zapobiegawczo i dobrowolnie wycofała z rynku francuskiego jedną serię odżywek dla niemowląt i dzieci Nestlé P'tit Pot Banana, po znalezieniu szkła w jednym produkcie. Był to przecier bananowy w słoiczku, a jego pełna nazwa to: Nestlé P'tit Pot Banana (seria L 10980295) - można przeczytać na stronie internetowej koncernu.
Nestle wyjaśnia dalej, że już wszczęło wewnętrzne postępowanie w celu wyjaśnienie tego, jak do przecieru dla niemowląt mogło dostać się szkło. Zaznaczyło też, że sprawa jak dotąd dotyczy tylko jednego słoiczka. Jednocześnie koncern zapewnia, że ta seria produktu była sprzedawana tylko na terenie Francji.
- Wszystkie produkty dla dzieci i niemowląt sprzedawane przez firmę Nestle na rynku polskim są bezpieczne - można przeczytać w komunikacie.
Nestle wyjaśnia, że produkt, o którym mówi ich oficjalny komunikat i ten z rozsyłanego przez internet łańcuszka, to dwie zupełnie inne bajki. Ze sprzedaży wycofano partię przecieru, a nie kaszki, z którą nie było problemów.
- Jesteśmy zaskoczeni tym, iż we wpisach internetowych pojawiły się tego rodzaju informacje. Sprawa dotyczy sytuacji, która miała miejsce dwa miesiące temu we Francji. W lipcu z francuskiego rynku została dobrowolnie wycofana ze sprzedaży partia produktów - mówi Iwona Konstanty z biura prasowego koncernu.
I choć Nestle nie chce tego oficjalnie przyznać, to wszystko wygląda na działanie czarnego PR-u. Sprawa kaszki wybuchła we Francji w czerwcu, w Polsce wpisy o niej pojawiły się znacznie później. Nie wiadomo też, skąd w ogóle wziął się kod kreskowy podawany w internetowym łańcuszku. Podejrzane jest także, że w komunikacie ktoś podszywa się pod firmę pisząc: "Nestle apeluje".
To kolejna sprawa związana z produktami dla niemowląt koncernu. Na początku tego roku "Gazeta Wyborcza" zaalarmowana przez rodziców zwróciła uwagę, że do produktów dla dzieci marki Gerber jego producent używa MOM, czyli mięsa oddzielonego mechanicznie. Przez ekspertów od żywienia uznawane jest ono za najgorszy rodzaj mięsa: z bardzo wysoką zawartością tłuszczu oraz cząsteczkami kości. I choć część specjalistów przyznała, że MOM niekoniecznie szkodzi dzieciom, sprawa odbiła się szerokim echem wśród rodziców, którzy zaczęli bojkotować produkty Gerber (marka także należy do koncernu Nestle).
Nestle już wcześniej miało problemy ze szkłem w swoich produktach. Rok temu informowaliśmy, o tym że w jej trzech kawach Główny Inspektorat Sanitarny odnalazł niebezpieczne drobinki. Więcej na ten temat znajdziesz tutaj.