Przepisy rodem z PRL‑u. Prochy powinny spocząć na cmentarzu, z wiatrem ich nie puścisz
Szykują się długo wyczekiwane zmiany w prawie, dotyczące pochówku zmarłych, ale nie wszystkim przypadną one do gustu. Czy w końcu jak na amerykańskich wyciskaczach łez, spełniając ostatnią wolę zmarłego, jego bliscy będą mogli rozsypywać prochy na połoninach w Bieszczadach, nad jeziorem na Mazurach albo nad Bałtykiem?
31.10.2017 | aktual.: 31.10.2017 20:07
Niektórzy ludzie chcieliby, aby po śmierci ich prochy zostały rozsypane, a nie złożone w grobie. W myśl przepisów ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych jest to niemożliwe. Zgodnie z art. 12 ust. 1 zwłoki mogą być pochowane przez złożenie w grobach ziemnych lub murowanych, w katakumbach, a także przez zatopienie w morzu. Z kolei prochy mogą być przechowywane w kolumbariach, czyli naziemnych budowlach z grobami w ściennych niszach. Zarówno jedne, jak i drugie muszą znajdować się na cmentarzach.
Złamanie przepisów, czyli dokonanie pochówku w innym miejscu niż wskazane w ustawie, jest wykroczeniem, za które grozi kara grzywny lub 30 dni aresztu.
O rozsypywaniu prochów ustawa milczy, co nie dziwi, jeśli wziąć pod uwagę, że przepisy powstały w 1959 r., kiedy nikomu w Polsce nawet nie przychodziło do głowy, że ciało zmarłego można spopielić, a na cmentarzach było dość miejsca dla wszystkich chętnych.
O samej kremacji, która staje się coraz bardziej popularna, wspomina tylko w jednym przepisie: że szczątki - pochodzące ze spopielenia zwłok - mogą być przechowywane także w kolumbariach.
Część prawników rozumie to tak, że urny z prochami, tak jak trumny, należy umieszczać wyłącznie na cmentarzach. Inna są zdania, że skoro prawo wyraźnie nie zabrania zabierania prochów do domu czy rozsypywania ich, to jest to dozwolone.
Ustawa z niewielkimi zmianami obowiązuje do dziś. Zawiera kilka obostrzeń, które trudno obecnie obronić, np. wymóg posiadania zezwolenia na każdorazowy przewóz zwłok koleją, samolotami i statkami. Przy przewozie środkami transportu drogowego zezwolenie jest wymagane jedynie wtedy, gdy przewóz następuje na odległość powyżej 60 km. Zezwolenia wydaje państwowy powiatowy inspektor sanitarny właściwy dla miejsca, z którego zwłoki albo szczątki są przywożone, na pisemny wniosek podmiotu uprawnionego do ich pochowania.
Pierwsza spalarnia zwłok w naszym kraju powstała w Poznaniu w 1993 r. Dziś działa ich ponad 40. Szacuje się, że rocznie dokonuje się w nich ok. 40 tys. kremacji, ale brakuje precyzyjnych danych. Spalarnie nie chcą podawać liczby, co zdaniem prezesa Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego Krzysztofa Wolickiego wynika z tego, że właściciele boją się, że ich pomysł na biznes podchwycą inni.
Komu przeszkadzają Ogrody Pamięci?
Dostrzegając anachroniczność przepisów, Główny Inspektor Sanitarny przygotowuje projekt zmian, który umożliwi rozsypywanie prochów w Ogrodach Pamięci, czyli specjalnych, wyznaczonych przy cmentarzach miejscach. Pierwsze takie przbytki zaczęły powstawać w Polsce już dekadę temu, ale w związku z wątpliwościami dotyczącymi legalności takich pochówków, umożliwiały rozsypywanie prochów ledwie przez kilka miesięcy. Zmian nie chce branża funeralna, bo możliwość legalnego rozsypywania prochów automatycznie doprowadzi do zmniejszenia jej zysków.
Niestety, żaden projekt nie znalazł się jeszcze na stronie internetowej GIS. Trudno powiedzieć, jak do propozycji ustosunkuje się Ministerstwo Zdrowia. W krótkim komunikacie czytamy: "Jest to projekt ustawy, który – zgodnie z zasadami prowadzenia procesu legislacyjnego – będzie musiał przejść przez etap opiniowania przez poszczególne resorty oraz przez konsultacje społeczne. W toku prac legislacyjnych, w tym konsultacji społecznych, projekt może się istotnie zmienić".
Zmianom może być przeciwny Kościół katolicki. Oficjalnie nie jest on przeciwny kremacji i jej nie zakazuje (dopuścił ją Sobór Watykański II), jeśli nie została wybrana z powodów sprzecznych z nauką chrześcijańską. Zgodnie z instrukcjami kościelnymi, ciała zmarłych mają być chowane na cmentarzu lub w miejscu świętym, zakazane jest za to rozrzucanie prochów i robienie z nich pamiątek.
Zobacz też:
Nie wolno przechowywać prochów w domu, ale nie da się tego skutecznie egzekwować
Możliwość zakładania cmentarzy mają jedynie gminy (cmentarze komunalne) i władze kościelne (cmentarze wyznaniowe). Teren, na którym ma powstać cmentarz, musi spełniać określone w ustawie warunki. Przepisy nie zezwalają na zakładanie prywatnych cmentarzy w ogrodzie – nawet jeśli miałaby się na nim znajdować tylko jedna kwatera.
Prawo zabrania też przechowywania urny ze szczątkami w domu. Ustawa przewiduje możliwośc wprowadzenia wyjątku ("minister właściwy do spraw budownictwa, gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw zdrowia może określić wyjątki od powyższych zasad"), ale jak dotąd nikt nie skorzystał z takiej możliwości.
Należy mieć świadomość, że zakaz dowolnego dysponowania prochami – rozsypywania czy przechowywania w dowolnym miejscu – to poniekąd fikcja. Krematorium nie wydaje przecież rodzinie prochów w zaplombowanej urnie. Po odebraniu można je przesypać i postąpić zgodnie ze swoją wolą, a do ceremonii pogrzebowej oddać nawet pustą urnę.
Prochy na kominku
Na rynku dostępne są relikwiarze, w których można zabrać prochy do domu. Relikwiarze mają różne formy, może to być naszyjnik, pudełeczko, krzyż albo zegar. Wykonane są z różnych materiałów, najczęściej z metalu, kamienia, ceramiki, ale także posrebrzane lub w całości wykonane ze srebra.
Można je trzymać na honorowym miejscu w domu, ale też nosić na sobie w formie biżuterii. Poza tym, że w specjalnie zaprojektowanym naszyjniku można trzymać kilka gramów popiołu, można też zamówić bardziej skomplikowany wzór nekrobiżuterii.
Amerykańska firma LifeGem Memorials oferuje syntetyczne diamenty wytwarzane z ludzkich prochów. "Diamenty pamięci" tworzy się w laboratorium, proces nie powinien zająć więcej niż dwa miesiące. Po wstępnej obróbce kamień przesyłany jest do pracowni w Antwerpii - jak przystało na diament. Każdy kamień posiada certyfikat autentyczności. Cena? Od 10 tys. zł wzwyż.
Przed kilkoma laty polski zakład pogrzebowy podpisał umowę z LifeGem Memorials i zaoferował usługę tworzenia takiej spersonalizowanej biżuterii, lecz pomysł w naszym kraju się nie przyjął.