Przerwa na papierosa w pracy. Firmy tracą na tym 31 milionów złotych dziennie

Jak tłumaczy, ta strata wynika z tego, że pracownik wychodzący na papierosa odrywa się od swoich obowiązków, w tym czasie nie pracuje i nie wykonuje powierzonych mu zadań. W dodatku takim przerwom często towarzyszą rozmowy, co dodatkowo wydłuża czas oderwania od pracy. - Wychodzi na to, że z 8 godzin pracy jedna godzina jest poświęcona na palenie i przerwy z tym związane - wyjaśnia Ganclerz.

Ganclerz ujawnił też dane statystyczne odnośnie liczby wypalanych papierosów. - Od 1 do 5 papierosów pali 43 proc. osób, ponad 34 proc. pali od 6 do 10 sztuk, a ponad 22 proc. osób wypala więcej niż 10 papierosów dziennie. Rekordzista wypala ich aż 40 - mówi.

Zobacz też: Jarosław Kaczyński zapowiada dekoncentracja mediów. Co może zrobić PiS?

W jego ocenie pracodawcy od dawna szukają sposobu, aby skrócić czas poświęcany na nałóg przez pracowników. - Jednym z takich sposobów były np. palarnie. Tyle tylko, że one są wyposażone w drogie systemy wentylacyjne, drogie w konserwacji, więc wielu pracodawców je likwidowało. A przez to osoby musiały wychodzić na "dymka" przed budynek - tłumaczy Ganclerz.

Innym rozwiązaniem, które według Ganclerza jest popularne na Zachodzie, a - jak zaznaczył - w Polsce dopiero jest testowane, jest wysyłanie pracowników na terapię. - Firmy same płacą za tę terapię, wychodząc z założenia, że jeżeli taka osoba rzuci palenie, a skuteczność terapii wynosi blisko 60 proc., to zerwie z nałogiem i taki pracownik będzie mógł później pracować efektywniej - tłumaczy.

- Próbowano też takich rozwiązań, żeby np. dawać niewielki dodatek do pensji dla osób, które zdecydują się zerwać z nałogiem. Niektórzy pracodawcy wprost mówili, że osoby, które wychodzą na papierosa, muszą te godziny odpracować - wyjaśnia.
Dane zostały przygotowane i opracowane na zlecenie Work Service S.A. przez instytut badawczy Millward Brown S.A., badanie zostało zrealizowane w okresie 19-24 lipca 2017 r.