Race, rap i alkohol. Spędziliśmy wieczór z protestującymi rolnikami
Była pirotechnika, polski rap i hymn. Spędziliśmy wieczór z protestującymi rolnikami, którzy zablokowali na dwa dni centrum Olsztyna. Zapytaliśmy ich o to, dlaczego wyruszyli ze swoich oddalonych często o kilkadziesiąt kilometrów gospodarstw i postanowili spędzić noc w traktorach w obcym mieście.
21.02.2024 | aktual.: 21.02.2024 13:51
Rolnicy, którzy przyjechali na protest do Olsztyna, zostali w stolicy Warmii i Mazur na całą noc. Pojazdy ustawione wzdłuż odcinka al. Piłsudskiego między ul. 1 Maja i Kościuszki, całkowicie zablokowały ścisłe centrum miasta. Otrzymali zgodę na dwudniowy protest od władz miasta. Pierwszego dnia, według informacji przekazanych money.pl przez KMP Olsztyn, około godz. 15 miasto blokowało około 300 pojazdów.
Przy pl. Dunikowskiego, naprzeciw Urzędu Wojewódzkiego rozstawiono dwa namioty i koksownik. Tuż obok mieszkańcy Olsztyna wchodzili i wychodzili z pobliskiej galerii handlowej. Nagrywali ciągniki. Od czasu do czasu było słychać okrzyki wsparcia dla rolników od przechodniów mijających sznur pojazdów.
Z głośników leci Szpaku
Mimo utrudnień atmosfera protestu była raczej piknikowa, co było też widać po luźniejszej atmosferze wewnątrz obozowiska. Rolnicy bliżej nocy zaczęli się rozgrzewać mocniejszymi trunkami.
Zdarzały się nawet komiczne sytuacje. Kiedy podeszliśmy do grupy osób stojących na placu, protestujący mężczyzna, gdy usłyszał, że jesteśmy przedstawicielami mediów, tak nieudolnie próbował schować kieliszek, że ten niestety rozbił się na chodniku.
Z głośników było słychać rozgrzewające rytmy, a także pochodzącego z Morąga pod Olsztynem rapera Szpaka. Włączono również hymn Polski. Było trochę pirotechniki. Co jakiś czas słychać było trąbienie pojazdów.
Rolnicy w rozmowach starali się przekonywać nas, że protestują także w imieniu mieszkańców miast, bo konsumenci na końcu odczują problemy cenowe czy jakościowe. Temat ukraińskiej żywności był głównym, jaki przewijał się w rozmowach z protestującymi.
"Najważniejsza jest kwestia Ukrainy"
Pytamy grupę rolników z okolic Lidzbarka i Działdowa, który z postulatów jest dla nich najważniejszy, jeżeli mieliby wybierać spośród tych, które popchnęły ich do przyjazdu do Olsztyna.
Wszystkie są ważne, ale najważniejsza jest kwestia Ukrainy – mówi rolnik z powiatu Lidzbarskiego
Jego zdaniem polski rząd powinien całkowicie zablokować granicę, bo Polska nie ma kontroli na tym, co do kraju przyjeżdża. Zdaniem rolników winę za całą sytuację ponosi poprzedni rząd, na którego czele stał Mateusz Morawiecki.
Kiedy dopytujemy, czy w takim razie część winy nie leży po stronie przedsiębiorców, bo ktoś ukraińskie produkty kupuje, to rolnicy są zdania, że firmy postępują racjonalnie, bo wybierają tańszy produkt.
Pan wolałby kupić drożej, czy taniej? – pyta retorycznie rolnik.
W trakcie protestu rolników słyszymy podobny argument kilkukrotnie, ale jednocześnie grupa rolników z okolic Lidzbarka Warmińskiego przyznała, że problem leży też po stronie pośredników.
My nie chcemy dopłat. Chcemy, żeby uprawa się nam się opłacała – mówi protestująca kobieta z powiatu ostródzkiego.
Dodaje, że koszty produkcji rosną cały czas, a ceny w skupie są nadal niskie.
Każdy chce wiedzieć, ile zarobi, pan wie, ile zarobi za swoją pracę, a my nie wiemy. Chcemy po prostu stabilizacji – mówi jej mąż.
Od protestujących nie usłyszeliśmy nic o dopłatach unijnych, poza tym, że "polski rolnik nie potrzebuje jałmużny, tylko tego, żeby praca się opłacała". Krytykowana za to była polityka klimatyczna, która zdaniem osób, z którymi rozmawialiśmy, zabije polską hodowlę bydła.
Noc bez większych incydentów
Noc w centrum Olsztyna, jak poinformowała nas Komenda Miejska Policji w Olsztynie, przebiegła bez większych incydentów. We wtorek wieczorem policjanci ukarali dwóch mężczyzn mandatami za podpalenia balotów pod Urzędem Wojewódzkim. Na miejsce przyjechała straż pożarna.
Rolnicy zablokowali we wtorek drogi w niemal 100 lokalizacjach na terenie całej Polski. Protestują przeciwko unijnemu Zielonemu Ładowi i zmianom we Wspólnej Polityce Rolnej. Chodzi m.in. o tempo dochodzenia do ambitnych celów klimatycznych w UE.
Michał Krawiel, dziennikarz WP Finanse i money.pl