Trwa ładowanie...

Renifery Świętego Mikołaja. Kurierzy o swojej pracy przed Bożym Narodzeniem

12 godzin za kierownicą, pełny samochód świątecznych prezentów i szaleństwo w oczach. Tak wyglądają święta kuriera. - Jak usiadłem do kolacji z rodziną, byłem tak zmęczony, że nie mogłem trafić pierogiem do ust - opowiada pan Przemek.

Renifery Świętego Mikołaja. Kurierzy o swojej pracy przed Bożym NarodzeniemŹródło: WP.PL
d1gkxs0
d1gkxs0

Pan Przemek pracuje dla dużej firmy kurierskiej. To będą jego ósme święta w zawodzie. Czy jest pomocnikiem Świętego Mikołaja? - Raczej reniferem - odpowiada. Tym, którego Mikołaj pogania batem.

- Są takie telewizyjne programy o poławiaczach krabów. "Najniebezpieczniejszy zawód świata". To jest najniebezpieczniejszy zawód? To zapraszam do samochodu, 20 grudnia, na śródmieściu - śmieje się.

Świąteczna gorączka

W pracy kuriera najlepsze są poniedziałki. Przesyłek jest zazwyczaj mało - około 60 - 70.

- Pierwszy grudniowy poranek powitał mnie setką paczek - mówi pan Przemek. - W szczytowym okresie tych przesyłek potrafi być nawet o 50 proc. więcej. W moje pierwsze święta w zawodzie, jak usiadłem do kolacji z rodziną byłem tak zmęczony, że nie mogłem trafić pierogiem do ust. O 8-godzinnym dniu pracy można zapomnieć.

d1gkxs0

W szczytowym okresie, tuż przed świętami, jeden kurier musi obsłużyć nieraz i 150 punktów i przewieźć ponad 200 paczek. Na kontakt z klientem ma dokładnie 3 i pół minuty.

- W tym czasie trzeba wnieść paczkę, przekazać ją klientowi i w przypadku przesyłek pobraniowych odebrać pieniądze - mówi pan Przemek. - No i być twarzą firmy, bo przecież to z nami klienci mają bezpośredni kontakt. Wielkiego PR-u w te 3 minuty nie zrobimy, ale próbujemy. Schody zaczynają się, kiedy takie spotkanie się przedłuża, bo np. klientowi trzeba wydać resztę. Przyjmijmy, że potrzeba na to minutę. Razy 150 osób, mamy trzy godziny. To dlatego kurierom zawsze się spieszy.

Świąt nie będzie

Nie wszystkie prezenty znajdą się pod choinką na czas. Prawdziwe renifery Mikołaja nie mają czarodziejskich latających sań, tylko vana. Stoją w korkach, miewają stłuczki a czasami w worku z prezentami robi się dziura.

d1gkxs0

- Któregoś razu miałem tak załadowany samochód, że puścił zamek i drzwi się otworzyły - opowiada pan Przemek. - A że było to na autostradzie, jedna z paczek wpadła prosto pod koła nadjeżdżającego TIR-a. Nie było co zbierać. Kiedyś zdarzyło mi się też potłuc akwarium z rybką, ale tu akurat winny był klient. Nie wolno wysyłać żywych zwierząt zwykłą przesyłką kurierską. Zdaje się, że spotkała go za to jakaś kara.

Zobacz: Ta polska firma może zlikwidować problem korków. Już pracuje dla Poczty Polskie

Czasem zdarza się, że giną bardzo cenne przedmioty.

d1gkxs0

- Odebrałem kiedyś od klienta paczkę, bardzo małą, którą zawiozłem do sortowni. I tam zginęła - opowiada pan Przemek. - Jak się okazało, w środku był stuletni pierścionek po prababci, przy pomocy którego klient miał się oświadczyć. Mieliśmy bardzo duże problemy, zwłaszcza ja, bo byłem ostatnią osobą, która miałą kontakt z tą paczką. Na szczęście się znalazła. Wkręciła się w rolki sortera i wpadą do środka.

Awizo do M.

Czasami już w sortowni wiadomo, że wszystkich paczek doręczyć się nie da. Samochód nie jest z gumy, a pojechać trzeba nieraz w odległe miejsca.

- Czasami trzeba sobie zadać pytanie, czy jechać z jedną przesyłką 20 kilometrów od miasta, czy w tym czasie doręczyć kilkadziesiąt innych, a tamtą zostawić na kolejny dzień - mówi pan Przemek. - A czasami bywa też tak, że po kilkunastu godzinach w samochodzie człowiek zadaje sobie pytanie: czy dam radę jeszcze gdzieś pojechać.

d1gkxs0

Co zrobić z klientem, który nie dostanie przesyłki?

- Ja zawsze dzwonię i uprzedzam, że gdzieś nie dam rady dojechać. Może jest szansa, że spotkamy się gdzieś na trasie? Ale niektórzy wystawiają awizo, w ogóle nie dojeżdżając do klienta. A nuż się uda i faktycznie nie ma go w domu - opowiada pan Przemek. - Moim zdaniem to zły pomysł, bo w samochodach są nadajniki GPS i można bardzo łatwo sprawdzić, gdzie kurier był.

Są jednak przesyłki, które dostarczyć trzeba. Nawet jeśli wiąże się to z ryzykiem, brawurą i łamaniem przepisów.

d1gkxs0

- Zadzwoniłem kiedyś do klienta, po 12 godzinach pracy, że nie dam rady mu dostarczyć paczki, bo po prostu nie mam siły. Powiedział, że to sprawa życia i śmierci i koniecznie musi ją dostać - opowiada pan Przemek. - Skończyło się na tym, że zrzucałem mu tę paczkę z wiaduktu na autostradzie. To były części samochodowe.

Kevina nie ma w domu

Kurier podjeżdża, puka do drzwi, nikt nie odpowiada. Zazwyczaj wystawia się wtedy awizo i zabiera paczkę z powrotem, ale czasem klienci proszą, by zostawić paczkę u sąsiadów. Albo pod wycieraczką.

- Mojego znajomego klient poprosił kiedyś o zostawienie paczki pod wycieraczką. Tyle tylko, że pomylił przesyłki i myślał, że dostanie coś innego. A tu przyjechał komplet opon zimowych - opowiada pan Przemek. - No i kolega zostawił cztery opony pod wycieraczką.

d1gkxs0

Czasem klienci proszą o przerzucenie paczki przez płot.

- Jednemu z klientów wiozłem worek z karmą dla psa. 30 kilo. Nie było go w domu, więc poprosił, żeby wrzucić na podwórko. Dopiero, gdy ten worek był już w powietrzu, gdy prawa fizyki były nie do zatrzymania zorientowałem się, co ja najlepszego robię - opowiada pan Przemek. - 30 kg wylądowało na owiniętym folią krzaczku i doszczętnie go połamało.

Klient co prawda nie złożył reklamacji, ale zadzwonił z pretensjami.

- Kilka godzin później odebrałem telefon i usłyszałem niecenzuralne słowa oraz żal: "trzy lata pielęgnowałem, owijałem w koc na zimę, a ty zniszczyłeś!". Przeprosiłem go oczywiście, ale humoru mu to nie poprawiło.

Zły Mikołaj

Praca kuriera, zwłaszcza w grudniu, to nie tylko wyścig z czasem i adrenalina. Są jeszcze kontakty z klientami. A te częściej przypominają horror niż świąteczny film familijny.

- Zawiozłem kiedyś paczkę na wieś. Rozmawiałem z klientką przy ogrodzeniu i nagle, przez dziurę w płocie wyskoczył pies. Owczarek niemiecki. Rzucił się na mnie i ugryzł w udo. Nie wiedziałem, co mam zrobić, próbowałem się ratować, więc zacząłem tego psa kopać, żeby puścił. I w tym momencie właścicielka zaczęła bić mnie - opowiada pan Przemek. - Pojawił się mąż tej pani i odciągnął psa, a ja poprosiłem o kartę szczepień. Pani, już mocno obrażona, w krótkich żołnierskich słowach poleciła mi, żebym się oddalił. Ale miałem już pełnego buta krwi, więc wezwałem policję.

Czasami, zwłaszcza przy prezentach dla dzieci, zdarzają się nieporozumeinia.

- Podjeżdżam kiedyś pod dom, wchodzę na podwórko, a tam grupa dzieci płacze. Ale dosłownie wyje, histeria na całego. Myślę sobie: no świetnie. Trafiłem w sam środek rodzinnego dramatu. Dzieci płaczą, dzieje się jakaś tragedia i nagle wchodzę ja. Cały na biało. Z paczką - opowiada pan Przemek. - Ale okazało się, że te dzieci płakały z mojego powodu, bo przywiozłem im zjeżdżalnię do ogródka, na którą bardzo czekały. Mama pokazywała im z daleka że jadę, a ja zamiast zatrzymać się tuż przy bramie przejechałem obok i stanąłem dalej. Pomyślały, że im nie przywiozę i zaczęła się histeria. Po wyjaśnieniu całaj sprawy nawet dostałem laurkę.

Są klienci, którzy traktują kurierów z góry i próbują się na nich wyżywać. Są tacy, którzy "za 10 minut będą, bo wyszli tylko do sklepu". A są i takie doręczenia, które zostają w pamięci kuriera na długo. I zawstydzają, ilekroć się o nich opowiada.

- Zadzwoniłem kiedyś do klientki, która powiedziała że się kąpie, ale żebym wszedł do mieszkania i zostawił przesyłkę - opowiada pan Przemek. - Tak zrobiłem. Wróciłem do samochodu, zadzwoniłem do pani jeszcze raz, ale nie odebrała. Pani w kąpieli, wchodzi kurier, brzmi jak początek dobrej historii, prawda? A ponieważ jechałem z kolegą, zaczęliśmy sobie na ten temat żartować W bardzo dosłowny sposób. W bardzo żołnierskich słowach. Takich, powiedziałbym, frontowych. Nikt nigdy nie powinien tego usłyszeć, a tym bardziej kobieta. Pech chciał, że gdy do klientki dzwoniłem, to nie rozłączyłem nieodebranego połączenia i włączyła się poczta głosowa. Nagrałem pani 2 i pół minuty.

Jak się okazało, klientka wiadomość odsłuchała.

- To była starsza pani. Wysłała później swoją córkę do biura firmy, żeby odtworzyła to nagranie. Najdłuższe 2 i pół minuty w moim życiu - opowiada pan Przemek. - Nie spotkały mnie co prawda żadne służbowe konsekwencje, ale do dziś się czerwienię, jak o tym mówię.

Jak przeżyć święta

Renifery Mikołaja już zaczęły rozwożenie prezentów. Świąteczny wyścig z czasem zaczął się nawet wcześniej, bo odkąd w Polsce zapanowała moda na Black Friday, kurierzy rozwożą też internetowe, okazyjne zakupy.

- W sklepach nie widać co prawda takich obrazków jak w Stanach, ale w sieci jest szaleństwo - mówi pan Przemek. - I my to odczuwamy, bo samochody się nie domykają.

Co zatem zrobić, by dostać prezent na czas?

- Mieć odliczoną kwotę na przesyłkę pobraniową - mówi pan Przemek. - Dogadać się z sąsiadami, ochroną, kimkolwiek, kto może odebrać paczkę, jeśli nie ma nas w domu. A czasami po prostu się uśmiechnąć i zrozumieć. Jesteśmy ludźmi.

- Lubi pan swoją pracę? - pytam.

- Czy gdybym nie lubił, to chciałbym się codziennie spotykać ze 150 obcymi ludźmi, z których połowa poprawi mi humor na cały dzień, a połowa doprowadzi do białej gorączki? Czy chciałbym po 12 godzin gnać na złamanie karku? - śmieje sie pan przemek. - Uwielbiam tę pracę.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przezdziejesie.wp.pl

d1gkxs0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1gkxs0