WAŻNE
TERAZ

Sabotaż na kolei: prokuratura wydała listy gończe

Resort chce limitu zarobków. Lekarze: najgorszy pomysł z możliwych

Ministerstwo Zdrowia nieoficjalnie proponuje limit zarobków lekarzy na kontraktach do kwoty 48 tys. zł. Przedstawiciele środowiska medycznego są przeciwko i wskazują, że ograniczenia dotkną tak naprawdę pacjentów. Ostrzegają, że reforma resortu sprawi, że niektóre szpitale mogą przestać istnieć.

Maria Glinka
Afera o zarobki lekarzy. "Część szpitali będzie do zamknięcia"Afera o zarobki lekarzy. "Część szpitali będzie do zamknięcia"
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

Wszystko zaczęło się w lipcu, kiedy media obiegł raport Agencji Oceny Technologii Medycznych. Wynika z niego, że 431 lekarzy w Polsce zarabia między 100 a 300 tys. zł miesięcznie. To ok. 0,3 proc. wszystkich lekarzy z prawem do wykonywania zawodu, ale kwoty i tak wywołały burzę.

Wysłał towar do Portugalii i zaliczył wtopę. Klient żąda 6 tys. euro

W sprawę postanowiło zaangażować się Ministerstwo Zdrowia. Jakub Kosikowski, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej, podkreśla w rozmowie z WP Finanse, że propozycja resortu jest nieoficjalna i "została rozesłana do mediów w formie niepodpisanego pliku PDF", ale do NIL nie trafiło w tej sprawie żadne pismo.

Jeden z zapisów proponowanych przez Ministerstwo Zdrowia zakłada wprowadzenie limitu zarobków dla lekarzy na kontraktach. Maksymalna stawka godzinowa miałaby wynosić 1/20 płacy minimalnej, co w 2026 r. daje 240 zł brutto za godzinę. Portal rynekzdrowia.pl wskazuje, że limit wynosiłby 36 480 zł, z możliwością podniesienia do 48 tys. zł w uzasadnionych przypadkach.

48 tys. dla lekarzy

Ograniczenie ma być sposobem na wyrównanie nierówności płacowych, ale w środowisku medycznym zawrzało. "48 tysięcy netto na umowie o pracę to godne wynagrodzenie. 48 tysięcy brutto na kontrakcie, to niegodne wynagrodzenie dla świetnych specjalistów" - ocenił dr Bartosz Fiałek, były dyrektor medyczny szpitala w Płońsku.

Zdarzają się niezdrowe sytuacje, że w tym samym szpitalu ktoś zarabia 10, a ktoś 100 tys. zł, ale sposób na wyrównanie nierówności wybrany przez Ministerstwo Zdrowia jest najgorszym z możliwych. Te wynagrodzenia wzięły się z tego, że NFZ dzieli pacjentów na tych, których opłaca się leczyć i na tych, których leczyć się nie opłaca - przyznaje Jakub Kosikowski.

Ograniczeniom proponowanym przez resort sprzeciwia się też Grażyna Cebula-Kubat, przewodnicząca Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). - Limit zarobków spowoduje ograniczenie dostępności udzielania świadczeń zdrowotnych dla pacjentów. Tyle że to nie będzie wcale wina lekarzy - przyznaje w rozmowie z WP Finanse.

W kontekście potencjalnych skutków regulacji Kosikowski zaznacza, że istnieje ryzyko, że przez limity "lekarze odejdą do prywatnej służby zdrowia". Z kolei przewodnicząca OZZL wskazuje też na długofalowe skutki. - Jeśli nie będą zapewnione godne warunki pracy i płacy dla zawodów medycznych, to będą zamykane oddziały z powodu braków kadrowych. Ponadto te braki spowodują, że nie będzie miał kto szkolić rezydentów czy stażystów. Medycyny nie da się nauczyć na symulatorze - argumentuje.

Kto zarabia fortunę w szpitalach?

Dopytywana o "elitarną" grupę lekarzy z najwyższymi zarobkami zwraca uwagę, że nikt oficjalnie nie wskazał, ile godzin pracują tacy lekarze, ale jej zdaniem "z pewnością nie jest to 160 godzin, tylko 300-400 godzin w miesiącu".

- Lekarze jeżdżą do innych szpitali na prośby dyrektorów z powodu braków kadrowych. W całej dyskusji o zarobkach zapomina się, że lekarz bierze na siebie ogromną odpowiedzialność. Nie ma szacunku dla lekarzy, co mnie bardzo frustruje - twierdzi.

Również Kosikowski przekonuje, że "wysokie kominy płacowe nie są dobre dla systemu". Natomiast zwraca uwagę, że za leczenie nie odpowiada wyłącznie jedna osoba. - Jeden lekarz skierował na badanie, inny wykonał zabieg, ale są też pielęgniarki na bloku czy oddziale, opiekunki czy fizjoterapeuci - zaznacza.

Dopytywany o rozdźwięk w wynagrodzeniach, wyjaśnia, że "wynagrodzenia rzędu 100 tys. zł pobierają lekarze, którzy przynoszą miliony szpitalowi". - Nikt nie dostanie takiej pensji na oddziale, który przynosi straty - twierdzi.

Problematyczne wyceny

Jakie inne rozwiązania, skoro nie ograniczenia, pomogłyby zracjonalizować wydatki na ochronę zdrowia? Nasi rozmówcy zgodnie wskazują na nierównomierne wyceny specjalizacji. - Nie może być tak, że kwoty wahają się z roku na rok - raz spadają, raz wzrastają - ocenia przewodnicząca OZZL.

Kosikowski dodaje, że przez różnice w wycenach szpitale zamykają oddziały pediatrii, interny czy ginekologii, a wszystkie chcą mieć kardiologię, ortopedię, okulistykę czy neurochirurgię. - Pomysł resortu to jak leczenie zapalenia płuc paracetamolem. Ministerstwo powinno zacząć zmiany właśnie od przeglądu wycen. Szpitale nie powinny patrzeć na pacjenta pod kątem opłacalności, tylko leczyć każdego, kto tego potrzebuje - argumentuje.

Zdaniem przewodniczącej OZZL trzeba też przygotować mapy potrzeb zdrowotnych dla wszystkich województw. - Każdy region ma swoją specyfikę. Dzięki temu będziemy wiedzieć, ilu lekarzy danej specjalności potrzebujemy, ile możemy mieć oddziałów. To niezbędne elementy, aby stworzyć ścieżkę dla pacjenta. Na to potrzebne są pieniądze, więc uważam, że wszyscy powinniśmy płacić składkę zdrowotną, bo z powodu starzejącego się społeczeństwa przy obecnych zasadach ściągania tej należności wpływy będą coraz mniejsze - przyznaje.

Nie mniej niż pół etatu na lekarza. "To będzie ogromna wyrwa"

Jednak limit zarobków to nie wszystko. Wątpliwości NIL budzą także pozostałe propozycje Ministerstwa Zdrowia, które zdaniem rzecznika są "groźne dla istnienia szpitali i spowodują zamknięcie części szpitali powiatowych".

- Oprócz tego, że ma być maksymalne wynagrodzenie, pojawił się zapis, że nie będzie można zatrudniać lekarza poniżej połowy wymiaru etatu (poniżej 80 godzin miesięcznie). To oznacza, że większość szpitali powiatowych z dnia na dzień zostanie bez zewnętrznych dyżurnych. To będzie ogromna wyrwa - twierdzi.

Jak wyjaśnia, obecnie wygląda to tak, że oprócz etatów np. w szpitalu w Lublinie lekarze biorą też 2-3 dyżury w tygodniu w tzw. powiecie. Mniejsze placówki nie są w stanie samodzielnie obsadzić dyżurów.

- Zmiany sprawią, że lekarze zewnętrzni nie będą mogli do nich przyjeżdżać. Na zewnętrznych dyżurach opiera się całe lotnicze pogotowie ratunkowe z zespołu ratownictwa typu S. Czy helikoptery mają po prostu przestać latać do poszkodowanych w wypadkach? Do tego to się sprowadza. To prosta ścieżka, aby stwierdzić, że pazerni lekarze nie chcą przyjeżdżać do szpitala za 36 tys. zł, więc szpital trzeba zamknąć - wskazuje Kosikowski.

Poza tym obawy budzi zakaz podpisywania umów z zewnętrznymi firmami świadczącymi usługi lekarskie. Rzecznik prasowy NIL tłumaczy, że wiele szpitali pozbyło się radiologii i obecnie pacjent może wykonać rezonans czy tomograf w szpitalu, a badanie opisuje radiolog, którego wyszukuje zewnętrzna firma. To upraszcza kwestie dyżurów i ogranicza koszty.

- Proponowany zakaz oznacza, że szpitale zostaną bez radiologii, więc w sumie można je zamknąć, bo szpital nie może działać, jeśli nie ma dostępu do badań radiologicznych - ocenia.

Dodatkowo resort proponuje zmianę sposobu rozliczeń, co zdaniem naszych rozmówców odbije się na pacjentach. Radiolodzy czy patomorfolodzy są rozliczani od odpisu, badania czy pacjenta i te zmiany zostały wprowadzone, aby rozładować kolejki. - Teraz pojawia się propozycja, aby praca była rozliczana od godziny. Istnieje ryzyko, że skoro do zapłaty będzie tyle samo, to spadnie tempo opisywania badań. To może spowodować wydłużenie kolejek - ocenia Kosikowski.

Jak wskazuje, po przeanalizowaniu wszystkich propozycji resortu NIL doszła do wniosku, że "celem jest wydłużenie czasu leczenia".

- Za te same pieniądze będziemy leczyć nie przez 9, a przez 12 miesięcy. Pacjenci będą mieli przesuwane terminy, będą one rozłożone bardziej równomiernie w całym roku. Wszystko po to, aby leczyć wolniej, bo brakuje pieniędzy - w przyszłym roku zabraknie 23 mld zł. Pojawia się pytanie, czy chcemy, żeby ludzie byli zdrowi, czy chcemy mało wydawać na NFZ. To się nie łączy - kwituje rzecznik prasowy NIL.

Maria Glinka, dziennikarka WP Finanse i money.pl

Źródło artykułu: WP Finanse
To czytają wszyscy
Magda Gessler przegrała z restauracją. Poszło o głowę łosia
Magda Gessler przegrała z restauracją. Poszło o głowę łosia
FINANSE
Zmiana od 1 grudnia. Ci obcokrajowcy zaczną znikać z rynku pracy?
Zmiana od 1 grudnia. Ci obcokrajowcy zaczną znikać z rynku pracy?
FINANSE
Prezes z Indii bez pozwolenia na pracę. Ma 30 dni na wyjazd z Polski
Prezes z Indii bez pozwolenia na pracę. Ma 30 dni na wyjazd z Polski
FINANSE
Nowy sposób oszustów. W sieci to plaga. Tysiące zgłoszeń Polaków
Nowy sposób oszustów. W sieci to plaga. Tysiące zgłoszeń Polaków
FINANSE
Nowy milioner w Polsce. W czwartek padła "szóstka" w Lotto
Nowy milioner w Polsce. W czwartek padła "szóstka" w Lotto
FINANSE
Nowa moda w Warszawie. Oto co deweloperzy robią z mieszkaniami
Nowa moda w Warszawie. Oto co deweloperzy robią z mieszkaniami
FINANSE
Odkryj
Pożyczyłeś pieniądze rodzinie? Tego terminu musisz pilnować
Pożyczyłeś pieniądze rodzinie? Tego terminu musisz pilnować
FINANSE
Rolnicy od rana blokują drogę. "Grzęźniemy w bagnie"
Rolnicy od rana blokują drogę. "Grzęźniemy w bagnie"
FINANSE
Szukają Polaków do pracy w Niemczech. Płacą 3 tys. zł tygodniowo
Szukają Polaków do pracy w Niemczech. Płacą 3 tys. zł tygodniowo
FINANSE
Ważny komunikat Biedronki. Od 2 grudnia zmiany w aplikacji
Ważny komunikat Biedronki. Od 2 grudnia zmiany w aplikacji
FINANSE
W szufladach kurzą się cenne przedmioty. Są warte tysiące złotych
W szufladach kurzą się cenne przedmioty. Są warte tysiące złotych
FINANSE
Wigilia 2025. Kto spędzi ją w pracy? Jest kilka wyjątków
Wigilia 2025. Kto spędzi ją w pracy? Jest kilka wyjątków
FINANSE
NIE WYCHODŹ JESZCZE! MAMY COŚ SPECJALNIE DLA CIEBIE 🎯