Rozwarstwienie społeczne, bezrobocie - koszty transformacji ustrojowej

Narastające nierówności społeczne, bezrobocie, emigracja młodych - to obok
niewątpliwych korzyści z transformacji ustrojowej niektóre z jej kosztów. Kto najbardziej zyskał, a
kto stracił na zmianach po 89 r., mówią socjologowie z PAN.

Rozwarstwienie społeczne, bezrobocie - koszty transformacji ustrojowej
Źródło zdjęć: © PAP/P.Kopiczyński

02.06.2014 | aktual.: 02.06.2014 10:15

Jednym z największych negatywów przemian - jak wskazują naukowcy - były narastające w Polsce nierówności społeczne. "Nierówności dochodowe w Polsce rosną nieprzerwanie od końca lat 1980. Wzrost ten był najbardziej gwałtowny w pierwszej połowie lat 1990. Od 2000 r. nierówności rosną nadal, choć już nieco wolniej. Widać to w danych Głównego Urzędu Statystycznego, ale też w badaniach socjologicznych prowadzonych w Polsce od ponad 20 lat, takich jak POLPAN czy Polski Generalny Sondaż Społeczny" - wskazuje dr Zbigniew Karpiński z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.

Dr Kinga Wysieńska z IFiS PAN dodaje, że "na początku transformacji było też wysokie przyzwolenie społeczne na to, by te nierówności rosły". "Przyzwolenie to było skutkiem odrzucenia socjalizmu. Przez kontrast z socjalizmem, kapitalizm miał być ustrojem sprawiedliwym, a skoro nierówności dochodowe w kapitalizmie rosną, oznacza to, że są one sprawiedliwe i uzasadnione" - powiedziała Wysieńska.

"Bo z czym nam się kojarzył socjalizm?" - dodaje Karpiński. "W socjalizmie o podziale nagród decydowała partia - nagród, a więc płac, ale również różnych świadczeń i przywilejów, takich jak wczasy pracownicze czy specjalne sklepy dla wyróżnionych grup zawodowych. Przy czym ten odgórnie ustalany rozdział cenionych dóbr opierał się na uzasadnieniu ideologicznym, a nie na zasługach" - powiedział.

"Po zmianie systemu za podział nagród miał odpowiadać rynek, który jest w oczach wielu ludzi mechanizmem bezstronnym, a więc sprawiedliwym. Zatem jeśli nie odnosiłeś sukcesów, w powszechnym odczuciu byłeś sam za to odpowiedzialny" - dodał.

Wysieńska dodała, że "dopiero, kiedy euforia wywołana zmianą systemu zaczęła opadać, zaś widoczne stały się skutki uboczne transformacji, przekonanie o tym, że nierówności dochodowe są niezbędne, przestało być powszechne". "Jak pokazują wyniki badania POLPAN, widoczny spadek poparcia dla takiego poglądu miał miejsce po 1998 r., wtedy też zaczęły umacniać się postawy egalitarne, mówiące, że państwo powinno angażować się w redukowanie nierówności" - powiedziała.

Na przykład o ile tuż przed transformacją, w 1988 roku, jedynie 29,7 proc. respondentów badania nie zgadzało się ze stwierdzeniem: "duże różnice w dochodach są niezbędne dla zapewniania dobrobytu kraju", w 1993 i 1998 z taką opinią nie zgadzało się odpowiednio 38,7 proc. i 39,3 proc. badanych, o tyle w 2003 roku takie przekonanie odrzuciła już ponad połowa respondentów, a w 2013 - 55 proc.

Szukając genezy skokowego przyrostu nierówności Karpiński podkreśla, że start w 89 r. nie był równy dla wszystkich.

"I nie była to kwestia wyłącznie tego, że jedni byli mniej przedsiębiorczy, inni bardziej, jedni bardziej utalentowani i mieli większą wiedzę niż inni. Oprócz tych cech, które na pewno są ważne, tym, co spowodowało, że jedni się od peletonu wyraźnie oddzielili, było to, że mieli oni dostęp - dzięki swoim koneksjom, kontaktom i sieciom społecznym - do informacji niedostępnych dla innych, które dawały im przewagę w konkurencji rynkowej - w ten sposób np. dawna nomenklatura partyjna przeszła w przedsiębiorców" - powiedział socjolog.

"Pojawili się wygrani i przegrani" - podkreśla Wysieńska. "Jest cała grupa osób, która na transformacji straciła w sensie pozycji, prestiżu itd. i jest to przede wszystkim tzw. wielkoprzemysłowa klasa robotnicza" - dodała.

Karpiński przypomina, że "robotnicy wielkoprzemysłowi byli w PRL-u klasą uprzywilejowaną". "Jak już mówiliśmy, były specjalne sklepy, na przykład dla górników, fundusze wczasów pracowniczych, rozbudowany wachlarz świadczeń socjalnych itp. Do tego cieszyli się oni dużym względami władzy - jako przewodnia siła narodu itp." - wskazuje Karpiński.

Do tego, jak przypominają socjologowie, pracownicy przemysłu, zwłaszcza ciężkiego, na który stawiało się wówczas w całym regionie państw obozu socjalistycznego, byli też grupą stosunkowo dobrze wynagradzaną, a to oznacza, że różnice zarobków między osobami posiadającymi wyższe wykształcenie a osobami z wykształceniem średnim czy zawodowym były jednak niewielkie. Z tego też powodu korzyści z wyższego wykształcenia były niewidoczne. W konsekwencji, wiele osób kończyło naukę na szkole średniej.

"I proszę sobie teraz wyobrazić tych pracowników przemysłu, robotników, którzy przez całe dziesięciolecia słyszą, że są +przewodnią siłą+, a nagle mówi im się, że tak naprawdę nie są już potrzebni, +rentowni+, itp., bo teraz nie liczy się przemysł, ważne są usługi itd." - wyjaśnia Karpiński.

Według Wysieńskiej młodzi Polacy, masowo emigrujący do Wielkiej Brytanii i Irlandii po wejściu do UE, to właśnie pokolenie dzieci tych, którzy nie skorzystali na transformacji. "Proszę zauważyć, kto wyjeżdża - nie wyjeżdżają dobrze wykształceni mieszkańcy dużych miast, gdzie rozrasta się klasa korporacyjna (menedżerowie i eksperci) czy dzieci klasy przedsiębiorców, lecz zazwyczaj osoby nieposiadające uniwersyteckiego wykształcenia lub posiadające formalnie wyższe wykształcenie, ale zdobyte w szkołach o niekiedy wątpliwej reputacji, z małych miejscowości i miasteczek oraz wsi, co ilustrują dane badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL)" - powiedziała Wysieńska.

Wysieńska dodała, że "rozwarstwienie w Polsce rośnie, a klasą najbardziej wygraną są przedsiębiorcy, kadra zarządzająca i specjaliści, czyli dawna inteligencja i nomenklatura, można powiedzieć".

Nowym i dotkliwym zjawiskiem po transformacji było oczywiście bezrobocie, przed 89 r. de facto nieznane.

"Był to pewien skok jakościowy. Nawet jeżeli w sensie absolutnym stopa bezrobocia, mierzona na samym początku transformacji była niższa niż po kilku latach od przemian (szczyt bezrobocia nastąpił na przełomie stuleci, kiedy to wskaźniki sięgały 20 proc.) to na początku lat 1990. bezrobocie mogło być trudniejsze do przyjęcia, bo pojawiło się jako zjawisko wcześniej nieznane" - powiedział Karpiński.

"Przed 1989 r. bezrobocia oficjalnie nie było, ale de facto istniało - jako bezrobocie ukryte, więc musiało się ujawnić po zmianie ustroju. Ludzie zaczęli rozumieć, zdawać sobie sprawę, że bezrobocie to realne zagrożenie. Na pewno było ono problemem, z którym pokolenie naszych rodziców musiało nauczyć się żyć" - dodała Wysieńska.

POLPAN to Polskie Badanie Panelowe - projekt badawczy, realizowany od 1988 r. przez pracowników i współpracowników IFiS PAN. Głównym tematem badania są zmiany zachodzące w polskim społeczeństwie.

Joanna Strojna-Balcer

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)