RPP ponownie zaskoczyła
Na sześć ostatnich posiedzeń RPP aż trzy zakończyły się niespodziewanymi decyzjami. Z czego wynikają rozbieżności pomiędzy oczekiwaniami ekonomistów dotyczącymi stóp procentowych a komunikatami Rady?
06.03.2015 11:00
Właściwie każdy bank centralny składa się z gołębi i jastrzębi. Ci pierwsi to zwolennicy łagodniejszej polityki monetarnej. Oznacza to, że w warunkach bazowych preferują niższe stopy procentowe, dzięki którym pobudzony zostanie wzrost gospodarczy, nawet jeżeli zwiększa to ryzyko wystąpienia w wyższej inflacji w przyszłości. Z kolei ci drudzy w większym stopniu dbają o stabilność cen, co oczywiście nie oznacza, że przyszła kondycja gospodarki ich nie interesuje.
Obecnie największym „gołębiem” w RPP jest Andrzej Bratkowski, który przed środowym posiedzeniem mówił o obniżkach na poziomie 100 punktów bazowych (1%). Z kolei jastrzębiem można nazwać profesora Winieckiego, który już od wielu kwartałów jest przeciwny łagodzeniu polityki monetarnej.
Rada, biorąc pod uwagę sytuację ekonomiczną państwa, otoczenie zewnętrzne, projekcje NBP, czy własne doświadczenie próbuje wypracować konsensus. Rynek natomiast również wypracowuje swój konsensus, który jest publikowany w ankietach mediów finansowych. Teoretycznie, jeżeli dobrze śledzimy wypowiedzi poszczególnych członków, analizujemy ich poprzednie decyzje oraz sprawdzamy bieżące dane ekonomiczne to oszacowanie przyszłej decyzji nie powinno być takie trudne.
Okazuje się jednak, że biorąc pod uwagę krajowe podwórko przez ostatnie 6 posiedzeń konsensus ekonomistów przewidział prawidłowo tylko trzy decyzje. I to tylko te, podczas których stopy procentowe nie uległy zmianie. W pozostałych przypadkach zawsze następowało „przestrzelenie”.
I tak w październiku 2014 roku rynek oczekiwał obniżenia stóp procentowych o 25 punktów bazowych. Wynikało to z wrześniowego komunikatu RPP oraz wypowiedzi poszczególnych członków, którzy raczej nie są zwolennikami silnych obniżek, zwłaszcza gdy miesiąc później publikowana jest projekcja makroekonomiczna NBP.
Rada jednak niespodziewanie obcięła stopy procentowe o 50 punktów bazowych twierdząc, że nie wyklucza dalszych obniżek, jeżeli listopadowa projekcja inflacji „potwierdzi istotne ryzyko utrzymania się inflacji poniżej celu w średnim okresie”. Ponieważ można było się spodziewać, że wskazania modelu NBP pokażą obniżenie się ścieżki inflacji oraz biorąc pod uwagę gwałtowną decyzję w październiku rynek oczekiwał przynajmniej cięcia na poziomie ćwierć punktu procentowe.
I znowu pomyłka. RPP utrzymała stopy procentowe na niezmienionym poziomie mimo dalszego prognozowanego spadku inflacji. Połączyła to z łagodnym komunikatem, czyli nie wykluczyła przyszłych cięć, jednak wyraźnie postąpiła wbrew wcześniejszym zapowiedziom.
Przez trzy kolejne miesiące członkowie RPP nie wykluczali dalszych obniżek, ale te decyzje się nie materializowały. Jednak dzięki wypowiedziom przedstawicieli władz monetarnych do mediów można było je dość dobrze oszacować. W grudniu, styczniu i lutym konsensus pokrywał się więc z komunikatami Marka Belki i jego współpracowników.
Koleje zaskoczenie pojawiło się w środę. Co ciekawe było ono podwójne. Po pierwsze RPP obniżyła koszt kredytu o 50 punktów bazowych mimo iż rynek spodziewał się ciecia o 25 pb. Z drugiej jednak strony zarówno w komunikacie, jak i podczas konferencji przewodniczącego dosadnie zasugerowano koniec cyklu łagodzenia.
Jeszcze sama decyzja o cięciu o 50 punktów bazowych dość dobrze się broni. Obniżona została wyraźnie ścieżka inflacji, banki centralne na świecie tną stopy procentowe, a EBC wprowadza skup aktywów. Ten z kolei zwiększa ryzyko napływu kapitału portfelowego na krajowy rynek i może spowodować silne umocnienie PLN, co w obecnych warunkach nie jest optymalnym rozwiązaniem dla kraju.
Jednak sama jasna i dosadna informacja o zakończeniu cyklu jest dość niezrozumiała. W obecnym dynamicznym środowisku każdy z banków centralnych stara zachować sobie jak najwięcej przestrzeni w formułowaniu polityki monetarnej. Dzięki temu jego decyzje nie powodują niepotrzebnych napięć na rynkach, a także ułatwiają prowadzenie działalności gospodarczej.
Na marcowym posiedzeniu RPP sama odebrała sobie elastyczność w podejmowaniu przyszłych ruchów. Dodatkowo tak jasne postawienie sprawy, zamiast odstraszać np. spekulantów walutowych i zwiększać ich niepewność powoduje odwrotne skutki. Również jeżeli chodzi o realną gospodarkę, to zbytnia pewność siebie Rady, która przecież w ostatnich miesiącach nie uniknęła błędów, może prowadzić do dalszej destabilizacji, jeżeli nagle trzeba będzie zrezygnować z obietnic.
W rezultacie, mimo iż RPP w obecnym składzie będzie funkcjonować jedynie do końca roku, niewkluczone, że będzie musiała ponownie podejmować decyzje. Jak słyszeliśmy na środowym posiedzeniu, nie chciałaby już tego robić. Pozostaje jednak liczyć na to, że będą one tym razem dobrze zakomunikowane rynkowi nie będziemy mówić o kolejnym zaskoczeniu.