RRSO groźniejsze od Wongi

Do Polski weszła właśnie Wonga, światowy gigant w dziedzinie pożyczek przez internet. Firmy pożyczkowe konkurencji się jednak nie boją. Dla części z nich bardziej przerażające jest wprowadzenie limitu rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania.

RRSO groźniejsze od Wongi
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

11.04.2013 | aktual.: 15.04.2013 08:14

Przez pięć lat działalności na rynku brytyjskim Wonga udzieliła ponad 7 mln pożyczek. Teraz, po wejściu do Kanady i RPA, zamierza zawalczyć o polski rynek.
- Stoimy w jednym szeregu z PayPalem, Google'em czy Amazonem - mówi założyciel Wongi Errol Damelin.

Za jego biznesem stoją te same fundusze inwestycyjne, które zainwestowały m.in. w Facebooka. Wonga ma być takim samym sukcesem, osiągniętym podobnymi metodami.

- W procesie kredytowym badamy dane ze wszystkich dostępnych publicznie źródeł. Także z mediów społecznościowych - zdradza Errol Damelin.

Podstawowa różnica pomiędzy Wongą a innymi firmami to właśnie sposób sprawdzania, czy komuś pożyczyć pieniądze czy nie. Dotąd decydował o tym człowiek. Internetowy pożyczkodawca robi to tylko za pomocą algorytmu stworzonego z ponad 8 tysięcy zmiennych. Brane pod uwagę jest nawet to, z jakiej strony trafiliśmy na witrynę Wongi.

- W przyszłości będziemy prosić o dostęp do profilu na Facebooku. Zaciągnięte stamtąd dane wykorzystamy w procesie badania zdolności kredytowej - ujawnia Marcin Borowiecki, szef polskiego oddziału Wongi.

Już dziś jako pierwsza i jedyna firma pożyczkowa korzysta z Biura Informacji Kredytowej. Dotąd robiły to tylko banki i SKOK-i. Firmy pożyczkowe, zwłaszcza te oferujące tzw. chwilówki, wręcz chwaliły się, że BIK-u nie sprawdzają. Wonga nie chce jednak walczyć z nimi o klienta. One pożyczają bowiem głównie osobom o niskich dochodach, emerytom czy rencistom. Brytyjczycy mają inny pomysł biznesowy.

- Naszym klientem jest osoba o średnim dochodzie, która wychowała się na internecie. To tam szuka okazji do tanich wakacji, ale akurat teraz czeka na pensję. Tu spotyka nas i nasze pożyczki - wyjaśnia Marcin Borowiecki.

Na początek Wonga pożyczyć może 500 zł na maksimum 30 dni. Jednak nie każdemu. Według Borowieckiego badania zdolności kredytowej nie przechodzi aż trzech na czterech aplikujących. To dzięki temu - według założeń firmy - pieniędzy nie odda mniej niż 10 proc. pożyczkobiorców. Takiego odsetka złych kredytów pozazdrościć mogą nawet banki.

To, co nie różni Wongę od innych firm spoza branży bankowej, to oprocentowanie. Roczna rzeczywista stopa procentowa sięga kilkuset procent. To nawet kilkadziesiąt razy więcej niż w bankach. Mimo to założyciel Wongi twierdzi, że znajdzie w Polsce klientów, bo jego usługa to... ulepszona karta kredytowa.

Czy z pożyczek Wongi będą korzystać internauci - trudno wyrokować. Na pewno jednak wejście Brytyjczyków akurat na nasz rynek nie jest przypadkiem. Liczba pożyczek udzielanych poza oficjalnym systemem bankowym rośnie u nas w astronomicznym tempie. Szacuje się, że firmy pożyczkowe mają już grubo ponad milion klientów, a w zeszłym roku pożyczyły ponad 1,1 mld zł.

- Szacujemy, iż w Polsce jest kilka milionów potencjalnych klientów firm pożyczkowych i zapewne konkurencyjne podmioty podobnie to oceniają - mówi Marcin Tokarek, prezes SMS Kredyt.

Bo firmy pożyczkowe coraz częściej zaczynają rywalizować z bankami nie obniżeniem zdolności kredytowej, ale jakością świadczonych usług. Kluczową sprawą stał się czas, w jakim można dostać pieniądze.

- Szybkość rozpatrywania wniosków jest w naszej branży kluczem do sukcesu. Polakom wizyta w instytucjach finansowych kojarzy się przede wszystkim z formalnościami czy podpisami pod stosem dokumentów, a tego za wszelką cenę chcą uniknąć. Dlatego też szybkość finalizacji połączona z wysoką jakością obsługi gwarantują zadowolenie klienta - dodaje Jarosław Chęciński, szef Profi Credit Poland.

Dynamicznie rosnący sektor pozabankowy może jednak szybko się skończyć. Komitet Stabilności Finansowej (KSF), który tworzą minister finansów, szef KNF i prezes NBP, opublikował raport, w którym postuluje walkę z lichwą. Jedną z proponowanych zmian przy udzielaniu pożyczki ma być limit rzeczywistej rocznej stopy procentowej - wlicza się w nią nie tylko opłaty, ale też wszystkie dodatkowe koszty. Dziś nie można wprawdzie pożyczać pieniędzy na procent wyższy niż czterokrotność stopy lombardowej NBP, ale banki i firmy pożyczkowe ten przepis obchodzą.

Oprocentowanie rzeczywiście dają niższe, tyle że oprócz tego dorzucają prowizję i różnego rodzaju opłaty. W sumie pieniądze z firmy pożyczkowej mają rzeczywiste oprocentowanie sięgające nawet kilku tysięcy procent w skali roku. Taki proceder KSF chce ukrócić. Proponuje limit w wysokości 10-krotności stopy lombardowej RRSO. Na dziś byłoby to około 47,5 proc.

- Wprowadzenie limitu RRSO może spowodować, iż z rynku znikną pożyczki udzielane na krótkie okresy. Naszym zdaniem nie będzie się opłacało pożyczać pieniędzy na krócej niż 6 miesięcy. Być może część mniejszych firm nie wytrzyma zwiększonego zapotrzebowania na kapitał. Część klientów nie dostanie kredytu w ogóle. Może to spowodować rozwój podmiotów działających nielegalnie i nadal oferujących pożyczki chwilówki - uważa Marcin Tokarek.

W podobnym tonie wypowiadają się też przedstawiciele Wongi. Dodają, że w przypadku ich biznesu RRSO to żaden miernik.
- To tak jakbyśmy poszli do kawiarni i zamówili kawę za 10 zł. A przecież za te same 10 zł możemy kupić całe opakowanie kawy w sklepie. Ze względu na czas, okoliczności wybieramy jednak kawę w kawiarni, choć gdyby sprawdzić, ile kosztuje te kilka gram ziaren użytych do ich zaparzenia, to okaże się, że jej kilogram kosztuje 1500 zł - uważa Marcin Borowiecki.

Sebastian Ogórek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)