Ruszają zmasowane kontrole prywatnych nieruchomości. Strażnicy miejscy przetrzepią nawet śmieci na podwórku

Przejrzą umowy na wywóz nieczystości, sprawdzą, czym właściciele palą w piecach, a nawet czy na terenie posesji jest porządek. Burmistrz gminy Konstancin-Jeziorna upoważnił strażników miejskich do "całościowych kontroli nieruchomości". Do intensywnych kontroli szykują się setki innych gmin z całej Polski.

Ruszają zmasowane kontrole prywatnych nieruchomości. Strażnicy miejscy przetrzepią nawet śmieci na podwórku
Źródło zdjęć: © Gmina Konstancin-jeziorna | mat. prasowe
Martyna KośkaPatryk Skrzat

02.11.2017 15:52

Strażnicy miejscy w Konstancinie-Jeziornie będą chodzić od domu do domu niczym ksiądz z kolędą. Burmistrz wyznaczył rewiry, które zostaną sprawdzone w listopadzie i grudniu. Dodajmy, że będą to kontrole bardzo drobiazgowe.

Jak czytamy na stronie gminy, strażnicy dokonają "całościowych kontroli nieruchomości mieszkalnych". Będą je sprawdzać pod względem: czystości, porządku, opału używanego do ogrzewania budynków, deklaracji na odbiór odpadów, podłączenia do sieci wodno-kanalizacyjnej. Skontrolują także umowy i dokumenty potwierdzające wywóz nieczystości płynnych.

Nie potrzebują zezwoleń

Przedstawiciele urzędu informują, że kontrole będą wykonywane przez umundurowanych strażników, posiadających podpisane przez burmistrza upoważnienia. Te zostały wystawione w oparciu o ustawy: Prawo Ochrony Środowiska, Utrzymanie czystości i porządku w gminach oraz o Regulamin utrzymania czystości i porządku w gminie Konstancin-Jeziorna.

Zgodnie z prawem burmistrz, wójt lub prezydent miasta może upoważnić straż miejską do przeprowadzania kontroli w zakresie składowania odpadów i utrzymania porządku na nieruchomościach. Strażnicy tak naprawdę nie potrzebują jednak żadnego szczególnego upoważnienia, by wejść na posesję. Uprawnienie czerpią z Art. 379 Ustawy o ochronie środowiska.

Zobacz także: Jak działa fotoradar? 5 rzeczy, które musisz wiedzieć

Przy dokonywaniu kontroli posesji, strażnik jest zobowiązany:

  • nosić umundurowanie, legitymację służbową, znak identyfikacyjny oraz emblemat gminny,
  • przedstawić się imieniem i nazwiskiem,
  • na żądanie osoby, której czynności te dotyczą, okazać legitymację służbową w sposób umożliwiający odczytanie i zanotowanie nazwiska strażnika oraz organu, który wydał legitymację,
  • podać powód kontroli.

- Taką kontrolę strażnicy mogą przeprowadzić w domach prywatnych w godzinach 6-22 (w firmach - przez całą dobę). Nie potrzebują żadnego upoważnienia ani nakazu. Do przeprowadzenia kontroli nie jest też wymagane podejrzenie, że w domu używa się szkodliwych materiałów. Kontrole mają charakter prewencyjny - wyjaśnia Przemysław Pilewski, rzecznik Straży Miejskiej w Poznaniu.

Pilewski przypomina przy tym sytuację sprzed kilku tygodni, gdy straż miejska została wezwana do kamienicy w centrum Poznania. - Nawet gdyby komin skontrolował kominiarz, który widzi przewody kominowe, to bez planów budynku nie byłby w stanie ustalić, skąd pochodzi zanieczyszczenie. Strażnicy musieli wejść do każdego mieszkania z osobna.

Czy można nie wpuścić strażnika miejskiego?

Prowadzący kontrole patrol może:

  • wejść do kotłowni i sprawdzić, czy nie ma w niej śmieci przygotowanych do spalenia,
  • zajrzeć do pieca i zweryfikować, czy nie palą się w nim śmieci,
  • sprawdzić, czy właściciel przekazujemy śmieci odpowiednim służbom,
  • pobrać próbkę popiołu,
  • pobrać próbkę sadzy z pieca lub komina.

Strażnik ma także prawo do użycia środków przymusu bezpośredniego podczas interwencji, ale jeśli mieszkaniec nie jest agresywny i nie ma wyraźnych podejrzeń, że spala w piecu szkodliwe materiały, patrol raczej nie użyje wobec niego siły. Nie oznacza to, że za niewpuszczenie strażników nie grożą żadne konsekwencje. Odmowa wpuszczenia strażników na teren nieruchomości jest przestępstwem.  

Kodeks karny przewiduje karę do 3 lat pozbawienia wolności dla osoby, która utrudnia wykonywanie czynności służbowych osobie uprawionej do przeprowadzania kontroli w zakresie ochrony środowiska.

Wyeliminować "kopciuchy"

Przedstawiciele gminy Konstancin-Jeziorna informują jednak, że wizyty strażników nie mają na celu jedynie kontroli. Mieszkańcy zostaną również poinformowani o możliwości uzyskania od gminy dopłaty do wymiany przestarzałych pieców ogrzewczych. Używanie starych "kopciuchów" zanieczyszczających powietrze to problem całej Polski. Wkraczamy w okres roku, w którym znów dokuczać będzie smog. W związku z tym gminy w różnych częściach kraju będą w najbliższym czasie przeprowadzały kontrole tego, co wydobywa się z kominów.

W Tomaszowie Mazowieckim chwalą się, że nad jakością powietrza czuwać będzie "największa na świecie sieć sensorów", a na pewno "najgęstsza". 44 czujniki zaczęto montować na początku października. Dane z nich można sprawdzić na stronie internetowej www.map.airly.eu oraz w telefonie komórkowym w aplikacji Airly.

System ma być na tyle dokładny, że strażnicy miejscy na bieżąco będą mogli wychwycić, kiedy ktoś dorzuci do pieca trujący wsad w postaci np. plastikowych butelek. - Inwestycja jest częścią strategii Zakładu Gospodarki Ciepłowniczej. W ciągu ostatnich trzech lat wydaliśmy na inwestycje prawie 15 mln zł, a w przyszłym roku ta kwota może wzrosnąć nawet do 20 mln zł. Realizujemy różne działania, których celem jest poprawa jakości powietrza. Jednym z nich jest system Airly - mówi Błażej Spychalski, prezes zarządu Zakładu Gospodarki Ciepłowniczej.

Drony ruszają do akcji

Niektóre gminy zdecydowały się, aby do walki ze smogiem wysłać drony. Dzięki obrazowi z kamer mają zlokalizować, z których kominów wydobywa się podejrzanie wyglądający dym.

W lutym Kraków przekonał się jednak, że to nie taka prosta sprawa. Sprzęt warty 120 tys. zł, który miał sprawdzić czystość powietrza, rozbił się o komin w Nowej Hucie. Najprawdopodobniej zawarte w dymie tlenki metali zakłóciły wówczas pracę drona.

Kary mają odstraszać

Rozbity dron nie sprawił jednak, że "kopcący" mieszkańcy uniknęli odpowiedzialności. W poprzednim sezonie grzewczym (od 1 października 2016 r. do 30 kwietnia 2017) strażnicy miejscy przeprowadzili w Krakowie 3883 kontrole. Ujawnili 417 nieprawidłowości. Nałożyli 228 mandatów karnych na kwotę 30,650 zł, pouczyli 165 osób, a w 24 przypadkach przygotowali notatki konieczne, by wniosek o ukaranie skierować do sądu.

Zgodnie z angielską maksymą "Mój dom jest moją twierdzą”, ale właściciel ma pewne obowiązki, których niedopełnienie będzie skutkowało mandatem.

Jednym z ważniejszych obowiązków jest usuwanie piachu i innych zanieczyszczeń (w tym śniegu) z chodników położonych wzdłuż nieruchomości. Dotyczy to chodników, które przylegają do granicy nieruchomości. Jeśli na chodniku jest dopuszczony płatny postój lub parkowanie pojazdów samochodowych, to ta zasada nie obowiązuje.

Mandat nawet za brak tabliczki

Ponadto właściciel musi umieścić w widocznym miejscu (na ścianie frontowej budynku) tabliczkę z numerem porządkowym. Jeśli budynek położony jest w głębi ogrodzonej nieruchomości, tabliczkę umieszcza także na ogrodzeniu. Ma na to 30 dni od dnia otrzymania zawiadomienia o ustaleniu numeru. Za niedopełnienie tych obowiązków grozi mandat w wysokości 100 zł.

Z kolei kara w wysokości do 500 zł przewidziana jest za niedopełnienie obowiązków w zakresie gromadzenia odpadów i usuwania nieczystości płynnych. Strażnicy mogą też kontrolować, czy właściciel domu zawarł umowę o wywóz śmieci i nieczystości płynnych.

Zapytaliśmy rzecznika stołecznej straży miejskiej Monikę Niżniak, czy jeśli z jakiegokolwiek powodu właściciel w chwili kontroli nie dysponuje umową, to natychmiast zostanie na niego nałożony mandat.

- Do każdej sprawy staramy się podchodzić indywidualnie. Jeśli właściciel nieruchomości nie może znaleźć umowy, ustalamy inny termin kontroli – wyjaśnia. 

Zdarza się, że właściciel robi z podwórka skład śmieci, np. zwozi z całej okolicy zniszczone okna. Niżniak tłumaczy, że w takiej sytuacji straż też może przeprowadzić kontrolę, bo jest to związane z gospodarowaniem odpadami.

Martyna Kośka i Patryk Skrzat, WP Finanse

mandatystraż miejskakontrole
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1216)