Rządowe dopłaty ratują branżę motoryzacyjną w USA
Amerykański rząd wprowadził w ubiegłym miesiącu program zachęcający obywateli do przesiadki na nowsze i bardziej przyjazne środowisku samochody. Efekty przerosły oczekiwania polityków.
04.08.2009 10:16
Program "cash for clunkers" (z j.ang. - gotówka za gruchoty) miał na celu ułatwienie sprzedaży starych, używanych samochodów osobowych o wartości do 4500 USD. Zaledwie jednego tygodnia potrzeba było, aby dostępna pula środków w wysokości 1 mld USD została rozdystrybuowana wśród Amerykanów. Rezultaty tak ogromnego zainteresowania dopłatami od razu przełożyły się na statystyki, bowiem wczoraj Ford poinformował, że w lipcu odnotował wzrost sprzedaży o 2,3 proc. w ujęciu miesięcznym, co było pierwszym dodatnim wynikiem od 2007 r. Kilka tygodni temu największe koncerny motoryzacyjne z USA bez szczególnego rozgłosu podniosły się z "formalnej upadłości", która w rzeczywistości miała na celu szybką restrukturyzację spółek i ochronę przed wierzycielami. Kongres widząc pozytywne przełożenie programu na gospodarkę planuje już uruchomienie kolejnej edycji "kasy za graty" z dwukrotnie wyższą pulą pieniędzy.
Wczorajsze dane ze Stanów Zjednoczonych potwierdziły także, że rosną wydatki w branży budowlanej, ale zanim damy się ponieść hurraoptymistycznym nastrojom warto uzmysłowić sobie, że wzrosty są raczej kosmetyczne i następują po prawie dwóch latach totalnej zapaści na rynku nieruchomości. Amerykańskie giełdy rozpoczęły tydzień od zwyżek przekraczających 1 proc., a indeks S&P 500 pokonał po raz pierwszy od jesieni 2008 r. barierę 1000 pkt.
Z pozostałych rynków dociera spójny komunikat: inwestorzy są w dalszym ciągu skłonni podejmować ryzyko. W poniedziałek wycofywano kapitał z amerykańskiego rynku obligacji, co przełożyło się na wyższe rentowności zarówno na krótkim, jak i na długim końcu krzywej dochodowości, a dolar był najsłabszy względem euro od grudnia ubiegłego roku. W piątek indeks PMI dla sektora przemysłowego utrzymał się kolejny miesiąc z rzędu powyżej 50 pkt., co oznacza rozwój gospodarczy. Reakcja na rynku surowcowym była błyskawiczna - miedź podrożała o ponad 4 proc., zupełnie jakby inwestorzy chcieli zagłuszyć wiadomości z największych spółek alarmujących, że dobiega końca uzupełnianie chińskich magazynów. W ostatnich dniach na palcach jednej ręki można było policzyć analityków, którzy nie odwołali recesji. Rynki wschodzące należą obecnie do najbardziej pozytywnie postrzeganych obszarów - przykładowo Merrill Lynch spodziewa się umocnienia brazylijskiej waluty w ciągu jednego miesiąca o ok. 7 proc. Jedno z giełdowych porzekadeł
mówi, że gdy wszyscy patrzą w jednym kierunku, zazwyczaj nikt nie ma racji. Oczywiście życzylibyśmy sobie tego, aby tym razem racja była po stronie większości, ale analitycy mają mniej więcej taki wpływ na rzeczywistą kondycję gospodarki, jak meteorologowie na sprawdzalność prognoz pogody.
Łukasz Wróbel, analityk Open Finance