Rządzi ten kto ma kasę, a w Polsce kasę trzyma prezes Belka
Jak do króla Francji Ludwika XII powiedział kiedyś jego marszałek Gian-Jacopo Trivulzio (dzięki ci wikipedio!): do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Oczywiście te same trzy rzeczy niezbędne są wszystkim rządzącym również w czasie pokoju. W czasach obecnej rozpasanej demokracji, zawsze okazuje się, że do wydania jest więcej, niż się ściąga z podatków. Różnicę finansują bankierzy, albo prywatni, albo centralni.
Jak do króla Francji Ludwika XII powiedział kiedyś jego marszałek Gian-Jacopo Trivulzio (dzięki ci wikipedio!): do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Oczywiście te same trzy rzeczy niezbędne są wszystkim rządzącym, również podczas pokoju. W czasach obecnej rozpasanej demokracji, zawsze okazuje się, że do wydania jest więcej, niż się ściąga z podatków. Różnicę finansują bankierzy, albo prywatni, albo centralni.
Ci drudzy zajmują się emisją pieniądza w imieniu państwa i mają obowiązek dbania o jakość pieniądza, ale też często nakłada się na nich obowiązek dbałości o gospodarkę. Nie inaczej jest od kilku lat w Polsce. Wymóg dbałości o gospodarkę dla banków centralnych realnie oznacza często po prostu konieczność odpuszczenia dbałości o jakość pieniądza.
Czytaj także: Kto zapłaci za słowa Marka Belki?»
Obowiązek zajmowania się kondycją gospodarki narzucany jest bankom centralnym tylko dlatego, że rządy prowadzą politykę stałych deficytów budżetowych, deficytami stymulując gospodarkę. Za to kupują przychylność wyborców. Na kredyt żyje się przez jakiś czas fajnie, a perspektywą rządzących są maksymalnie dwie-trzy kadencje.
Przychodzi jednak taki czas, że możliwości stymulacyjne dla gospodarki się kończą, pożyczyć się więcej od banków prywatnych nie da - bo rynki finansowe obserwują poziom zadłużenia i ewentualne przekroczenie poziomów doprowadza do zwiększenia oprocentowania, no i może zrobić się nieprzyjemnie, uśmiechy na twarzach wyborców stają się jakby mniej szerokie... Wtedy powstaje potrzeba większego dodruku pieniądza, a emisją pieniądza zajmuje się właśnie bank centralny.
Ostatnio opublikowane przez tygodnik Wprost rozmowy z restauracji "Sowa i przyjaciele" pokazują, że zbliża się moment, kiedy bank centralny będzie decydować o być, albo nie być rządu. W międzyczasie sytuację budżetową rząd "poratował" jeszcze ograbiając przyszłych emerytów ze środków z OFE, ale kontynuacja tempa przyrostu deficytu, większego niż wzrost bazy podatkowej, musi doprowadzić do przesilenia i nie za bardzo jest już komu zabrać.
Znaczenie prezesa Belki będzie więc rosło w miarę upływu czasu i zadłużania się rządu. Oprócz wspomnianej rozmowy przy kielichu z ministrem Sienkiewiczem, podczas której profesor Belka stawiał rządowi warunki, żądania odwołanie ministra Rostowskiego i propozycje ustaw, symptomem wzrastającej roli prezesa NBP są już pierwsze stawiane mu pomniki. Tak, tak. Chwilowo jest tylko taki mały pomnik w Galerii Chwały Polskiej Ekonomii, a właściwie popiersie, ufundowane przez Stowarzyszenie Dyrektorów Finansowych Finexa w marcu bieżącego roku i wystawione w Centrum Giełdowym w Warszawie. Ale na pewno nie jest to ostatnie słowo wdzięcznych obywateli.