Sadownicy przerażeni stratami. Truskawki, czereśnie czy jabłka mogą być rekordowo drogie

Szykujcie się na drogie owoce. Sadownicy są tak przerażeni stratami w swoich sadach, że do oprysków używają już nawet... rozpuszczonej aspiryny z aptek. Przez mniejsze zbiory więcej zapłacić trzeba będzie za jabłka, gruszki czy śliwki. Drastycznie podrożeć mogą też truskawki, maliny oraz czereśnie. W niektórych przypadkach przymrozki zniszczyły nawet 80 proc. plonów. A to nie wszystko, bo trwa szacowanie strat po nocy z wtorku na środę.

Sadownicy przerażeni stratami. Truskawki, czereśnie czy jabłka mogą być rekordowo drogie
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Sebastian Ogórek

10.05.2017 | aktual.: 10.05.2017 15:49

- Wszystko zależy od lokalizacji. U mnie temperatura ostatniej nocy to było od -2 do -4 stopni Celsjusza. Najgorzej jest z czereśniami. Tu straty są od 30 do nawet 50 proc. – mówi Robert Bokwa z firmy Hanat, która ma sady pod Sandomierzem.

Jak tłumaczy, kolosalne różnice przy takiej pogodzie robi nawet to, czy dany sad leży o 30-40 metrów wyżej czy niżej nad poziomem morza. Podkreśla, że u niego paniki nie ma, bo dobrze się zabezpieczył swoje plantacje. Przymrozki lub wręcz mróz, stały się jednak takim problemem dla rolników, że na swojej oficjalnej stronie ostrzegał przed nimi IMGiW w ten sam sposób jak robi to w przypadku gwałtownych burz, tornad czy powodzi.

Co gorsza, to już druga fala minusowych temperatur. W kwietniu wymroziło wiele sadów w trakcie Wielkanocy. Sadownicy są teraz tak zdesperowani, że część z nich wykupuje z aptek aspirynę. Po co? Ta po rozpuszczeniu w wodzie ma podobno chronić kwitnące drzewka przed przymrozkami.

- W całym kraju powołanych jest 2,5 tys. komisji ds. szacowania szkód w rolnictwie, pracę skończyły na razie nieliczne. Dotychczas wyliczone straty wynoszą ok. 2,5 mln zł - informował w poniedziałek wiceminister rolnictwa Rafał Romanowski. Ostateczna kwota strat może być liczona nawet nie w dziesiątkach, ale w setkach milionów złotych. Niektórzy sadownicy mówią wręcz, że wymroziło im aż 80 proc. upraw. Tak żali się część osób, które uprawiają jabłonie pod Warką.

Doktor Bożena Nosecka z Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej nie ma wątpliwości, że za owoce trzeba będzie w tym roku zapłacić więcej. O ile? To na razie trudne do oszacowania. Jej zdaniem, najgorzej będzie z czereśniami.

- Tu przymrozki zniszczyły potężną liczbę kwiatów. A to oznacza, że one nie dadzą już owoców. Mówimy o zbiorach mniejszych w skali całego kraju nawet o 50 proc. Czereśnie na pewno więc będą droższe niż w ostatnich latach. O ile? Tego dziś nie da się policzyć – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

W ostatnich latach zazwyczaj można było czereśnie kupić w cenie ok. 12-15 zł za kilogram, a w większych miastach czy nad morzem nawet 20 zł. Teraz raczej nie zanosi się, by w całej Polsce było to mniej. Doktor Nosecka podkreśla jednak, że na ostateczne szacunki jeszcze za wcześnie.

- Problemy będą też z morelami i brzoskwiniami. Tu także przymrozki poczyniły spore szkody. Ucierpiały także truskawki – dodaje ekspertka.

Zmiany już widać w cenach. Na przykład niskie temperatury sprawiły, że w ofercie praktycznie nie ma jeszcze polskich truskawek.

- Przychodzą szczątkowe partie z wysokich tuneli. Przyjeżdża tylko kilka łubianek i za chwilę ich nie ma. Jeszcze parę dni temu życzono sobie za nie 35 zł za kg. Pojawiły się podobne do polskich węgierskie, ale to nie jest jednak to samo - mówi Małgorzata Skoczewska z Rynku Hurtowego w Broniszach. Jeszcze gorzej jest z malinami. Te krajowe kosztują… 80 zł za kilogram.

Najnowsze notowanie cen truskawek rodzimych mówi o cenie w okolicach 25 zł za kg. Oczywiście im bliżej czerwca, tym będzie to mniej. Za pełną łubiankę na pewno jednak w tym roku trzeba będzie wydać jednak więcej. Skoczewska dodaje, że sadownicy już się jej żalili na zniszczone uprawy śliwek, moreli czy brzoskwiń.

Droższe zapewne będą też jabłka. To najważniejszy z punktu widzenia polskiej gospodarki owoc. Pod względem produkcji zajmujemy pierwsze miejsce w Europie, a pod względem eksportu nawet pierwsze na świecie. Rocznie nasi sadownicy zbierają nawet 3 mln ton.

- Nie wierzę, że wymroziło 80 proc. polskich jabłek. To dane stanowczo przeszacowane. Na pewno jednak problem jest. W jakiej skali? Dziś nikt nie ma jeszcze dokładnych danych. Trwa dopiero ich zbieranie – mówi dr Nosecka.

Jej zdaniem, zbiory będą jednak musiały być niższe a ceny przez to wyższe. To samo dotyczyć będzie też gruszek. W skrajnym wypadku sadownicy zbiorą o nawet kilkadziesiąt procent mniej owoców niż zazwyczaj. Przypomina, że podobne przymrozki były w 2007 roku. Wtedy w maju w nocy temperatura potrafiła spaść przy gruncie do -8 stopni Celsjusza.

Wówczas zbiory owoców spadły do zaledwie 1 mln ton. Dla porównania w 2006 roku było to 2,3 mln ton, a w 2008 roku już 2,8 mln ton.

Źródło artykułu:WP Finanse
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (217)