Samochód na coraz większe miejskie korki. Sprawdza się tylko jeden typ
Polskie miasta są jednymi z najbardziej zakorkowanych na świecie. Czy w tej sytuacji można podróżować po nich samochodem, nie wydając majątku na paliwo? Poszukaliśmy rozwiązania.
Na liście ponad 400 miast w 56 krajach świata polskie aglomeracje zdołały dotrzeć do pierwszej dziesiątki. To Łódź i Kraków. W pierwszej dwudziestce jest jeszcze Poznań, Warszawa i Wrocław. I byłby to powód do dumy, gdyby nie to, że to ranking najbardziej zakorkowanych miast Europy - TomTom Traffix Index.
Oznacza on, że do każdych 30 minut jazdy w godzinach szczytu w tych miastach trzeba doliczyć dodatkowy czas na postój w korkach. W Łodzi może to być nawet 26 minut stania. Niewiele mniej, bo o cztery minuty dłużej podczas podróży 30-minutowej stoją w korkach również mieszkańcy Moskwy.
Mocno przechodzona flota
Gigantyczne korki w Polsce nie byłyby takim problemem, gdyby flota aut poruszających się po naszych drogach była w lepszym stanie technicznym.
Według Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów ACEA średni wiek samochodu w Polsce w ub. r wynosił aż 13 lat. Oznacza to, że jeździmy jednymi z najstarszych samochodów w Europie! Dla porównania w Niemczech, skąd do naszego kraju trafiają motoryzacyjne wraki, średni wiek pojazdu to ok. 9 lat.
20 litrów na 100? To możliwe
Stare i niespełniające współczesnych norm samochody to przede wszystkim źródło smogu, który rocznie zabija w Polsce kilkadziesiąt tysięcy osób.
Drugi kłopot to koszty, które płacą kierowcy, przepalając tony paliwa i próbując dojechać, a raczej stojąc w korku. Średniej klasy auto benzynowe czy nawet z napędem diesla podczas takiej podróży potrafi spalić nawet kilkanaście litrów paliwa na 100 kilometrów, tocząc się po ulicach miasta.
Potwierdzają to choćby obserwacje twórcy bloga: oszczednymilioner.pl.
Autor porównał spalanie samochodów czterech różnych marek: Hyundaia, Volvo V70, Dacii Logan oraz Renault Scenic. Wyniki?
W przypadku powyższych aut średnie spalanie wahało się od 6 (Renault) do 9 litrów paliwa (Dacia).
W korkach najoszczędniejszy był Hyundai, który palił 10 litrów benzyny. Uznawane za wzór bezpieczeństwa - Volvo - z silnikiem diesla spalało aż 20 litrów!
Problem częściowo rozwiązuje system START/STOP montowany w najnowszych samochodach wielu marek. Niestety rozwiązuje go tylko częściowo, bo podczas ciągłego ruszania, spalanie i tak osiąga rekordowe wartości.
Openerowy test, czyli zakorkowana Gdynia
Skoro diesel i benzyna nie dają rad, to jak w tej sytuacji zachowuje się auto z napędem hybrydowym?
Postanowiliśmy to sprawdzić na najbardziej zakorkowanych na początku wakacji drogach w Polsce – to podróże w Gdyni podczas Openera.
Najciaśniej jest na dojeździe na sam festiwal. By do niego dotrzeć, tysiące kierowców z całej Polski korzystają z jednej drogi dojazdowej, bo innych w okolicy brak.
Co prawda organizator zastrzega, żeby na festiwal najlepiej jechać bezpłatnym autobusem z centrum miasta, ale tam też trzeba najpierw dotrzeć.
Rosnące ceny noclegów sprawiają, że coraz częściej festiwalowicze wybierają okolice Trójmiasta, licząc się z tym, że stanie w korkach i przepalone paliwo to będzie mniejszy wydatek niż hotel za 500 złotych za dobę.
Tajemnica tkwi w silniku
Do testów wykorzystaliśmy pięciodrzwiową Toyotę Yaris z silnikiem 1,5 cm3 i silnikiem hybrydowym.
Auto nie należy do największych więc maksymalnie mogą podróżować nim cztery osoby z niewielkimi walizkami.
Yaris to bowiem samochód stworzony do miasta, więc i przestrzeń bagażowa nie nadaje się na dwutygodniowe wczasy.
To, że do miasta nadaje się idealnie, świadczą dane z samochodowego komputera.
Pokonanie 48 kilometrów w gdyńskich korkach sprawiło, że samochód spalił zaledwie 5,1 l benzyny na 100 km. W porównaniu z wcześniej wymienionymi marki to znacznie mniej.
Dlaczego tak mało?
Tajemnica tkwi w silniku elektrycznym, który włączał się, gdy staliśmy w korku. Także na silniku elektrycznym podjeżdżaliśmy, gdy udało się nam przesunąć o kolejne kilka metrów.
Oczywiście nie oznacza to, że jechaliśmy tylko na silniku elektrycznym, bo ten benzynowy włączał się, gdy udało nam się nieco przyspieszyć. Stąd spalone 5 litrów paliwa, a nie np. 4.
Pociąg cztery razy droższy
Mieliśmy wątpliwości, jak hybyda będzie zachowywała się podczas podróży autostradą czy drogą ekspresową z Warszawy do Gdyni i z powrotem. Nasze obawy były tym bardziej uzasadnione, że wielkość auta nie wpływa zbyt dobrze na komfort jazdy.
Nie można jednak powiedzieć tego o kieszeni. W kilka dni pokonaliśmy Yarisem 1002 kilometry. Spalanie uwzględniające ponad 600 kilometrów drogami szybkiego ruchu? Zaledwie 5,4 litra paliwa.
Przyjmując cenę benzyny na poziomie 5,12 zł/lit, pokonanie całej trasy kosztowało nas niecałe 300 złotych! Tyle samo zapłacilibyśmy za bilet pociągiem drugiej klasy na Pendolino ze stolicy do Trójmiasta. Dla jednej osoby.
Koszt biletów dla czterech osób wyniósłby 1200 złotych, a więc hybryda Toyoty byłaby czterokrotnie tańsza.