Sędziowie nie chcą szkolić aplikantów

Sędziowie masowo odmawiają szkoleń aplikantów. Twierdzą bowiem, że korporacje za mało im płacą

Sędziowie masowo odmawiają szkoleń aplikantów. Twierdzą bowiem, że korporacje za mało im płacą. System praktyk dla młodych prawników może się załamać, ostrzega "Rzeczpospolita".

– Mamy coraz większy kłopot ze szkoleniem aplikantów – mówi „Rz” Przemysław Kozdój z Krajowej Rady Radców Prawnych. Sędziowie bowiem nie tylko nie chcą zawierać umów na szkolenie aplikantów, ale także coraz częściej wypowiadają te już zawarte. Chodzi o umowy cywilnoprawne, na podstawie których sędziowie prowadzą praktyki dla aplikantów w sądach. Na alarm nie biją jeszcze adwokaci, choć przyznają, że coraz trudniej jest znaleźć chętnych do przyjęcia aplikanta pod opiekę.

– W styczniu warszawscy sędziowie wypowiedzieli takie umowy 150 aplikantom I i II roku aplikacji radcowskiej – podaje Agnieszka Kurach, wicedziekan Warszawskiej Izby Radców Prawnych. Problem dotyczy nie tylko stolicy. Jest już ogólnopolski. Zmagają się z nim Kielce, Gdańsk, Kraków, do niedawna też Poznań. Jak sobie radzi korporacja? – Na razie, jeśli aplikant nie praktykuje w sądzie nie ze swojej winy, staramy się znaleźć dla niego inne zajęcie – mówi Kurach.

W Poznaniu rada poradziła sobie w inny sposób – sędziowie nie prowadzą pojedynczych aplikantów, lecz kilkuosobowe grupy patronackie. W efekcie otrzymują wprawdzie dzisiejsze wynagrodzenie, ale pomnożone kilka razy.

Wynagrodzenie za miesiąc patronatu nad aplikantem radcowskim wynosi obecnie 89 zł, a nad adwokackim 175,2 zł. Mimo że stawki te całkiem niedawno zostały podwyższone, zdaniem niechętnych do pracy z aplikantami sędziów są stanowczo za niskie. Domagają się więc ich zwiększenia: co najmniej trzykrotnego za aplikanta radcowskiego i dwukrotnego – za adwokackiego. Różnice w wynagradzaniu mają swoje uzasadnienie. Aplikant adwokacki spędza w sądzie cztery dni w tygodniu w trakcie półrocznego szkolenia, a radcowski tylko jeden dzień, ale za to przez trzy lata.

Coraz częściej brakuje chętnych sędziów, co przyznają nawet oni. – Sam odmówiłem zawarcia takiej umowy. Aby opiekować się aplikantem i czegoś go nauczyć, trzeba naprawdę sporo czasu, a wynagrodzenie jest żenująco niskie – mówi sędzia Wojciech Małek, rzecznik warszawskiego Sądu Okręgowego. Krakowski sędzia Waldemar Żurek jeszcze szkoli, ale też uważa, że to bardzo czasochłonne zajęcie. Przyznaje, że w Krakowie kilku sędziów odmówiło podpisania umów, ale – jak twierdzi – powodem był zapis zabraniający sędziom cedowania opieki nad aplikantem na kolegę po fachu. Inni zrezygnowali, bo nie radzili sobie z nadmiarem zajęć.

– Takie zachowanie burzy kształt całej aplikacji – twierdzi Kozdój. Przypomina, że aplikacja składa się z dwóch części: szkolenia teoretycznego i praktycznego. A to ostatnie to nic innego jak zajęcia w sądach. Do tej pory aplikant trafiał pod skrzydła sędziego-patrona, który zabierał go na sesje, odpowiadał na pytania, najogólniej mówiąc – opiekował się nim. – To prawdziwa szkoła życia – potwierdza Aleksander Karpiuk, aplikant radcowski.

Korporacje pracują nad nowym modelem praktycznego szkolenia aplikantów. Najlepszy na dziś może się okazać model grupowy patronacki (pomysł warszawskiej rady).

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)